39. Dwoje zagubionych ludzi

2.7K 194 13
                                    

Czuję gorąco. Jest mi tak niewyobrażalnie dobrze, że wzdycham cicho, zanim otworzę oczy. Ten zapach – piękny, zmysłowy męski. Mogłabym go wdychać do końca życia. Mokre, rozpalone pocałunki, które czuję na szyi, powodują, że muszę uchylić powieki. Robię to leniwie i z westchnieniem, ale kiedy patrzę wprost w jego tęczówki, świat przestaje istnieć. Powoli wchodzi we mnie, wypuszczając swoje gorące powietrze wprost na moje usta.

- Och – wyrywa mi się z rozkoszą. Ręce budzą się do życia, wędrują prosto na jego nagie, napięte mięśnie. Pogłębia pchnięcie, rozkazując mojemu ciału by wygięło się z przyjemności i dało mu jeszcze większy dostęp.

- Teraz nie pozbędę się ciebie, co? – pytam, mrużąc oczy z błogości, którą mnie obdarza...

- Żebyś jeszcze tego chciała. – Chcę zacisnąć uda, ale jego biodra nie pozwalają mi na to, jeszcze bardziej wduszając mnie w łóżko. Skurcz podniecenia nie pozwala mi się skupić na niczym innym, niż to, jak głęboko jest we mnie. Porusza się, wywołując koleją falę westchnień i wzbudzając niecierpliwość.

- Nie mogłem się powstrzymać – szepcze. Bierze mnie w swoje objęcia, sprawiając, że ciasno zlepiamy się ze sobą. Pierś przy piersi, policzek przy policzku. Brakuje mi powietrza...

Jego głośniejszy jęk jest najpiękniejszą muzyką, jakiej ostatnio słuchałam, gdyby tylko nie był zakłócany przez jakiś niezidentyfikowany hałas, który zaraz każe mi się spiąć. On też się zatrzymuje. Odrywa usta od mojej szyi i spogląda mi w oczy. Nasłuchujemy tak w napięciu czyjegoś krzyku i głośnego uderzania... Chyba w drzwi.

- To do ciebie? – pytam, nie mogąc wytrzymać, żeby jeszcze choć raz się nie poruszyć. Przymykam oczy, dając sobie tą szczyptę przyjemności.

- Na to wygląda – mówi rozgorączkowany i wchodzi we mnie mocniej, aż jęczę cichutko.

- Otwórz. – Szerzej rozkładam nogi, na przekór temu co mówię.

- Już idę. – Pogłębia pchnięcie i leciutko gryzie mnie w szyję. Słyszę wyraźnie jak ktoś wrzeszczy jego imię i wydaje mi się, że znam ten głos. Nath wzdycha z rozczarowaniem. – Nie – mamrocze, po czym schodzi ze mnie. Zrezygnowana, wodzę za nim wzrokiem. Mam ochotę włożyć dłoń miedzy uda, żeby przegonić tę bolesną pustkę, którą po sobie zostawił.

Obserwuję jego seksowne pośladki, jak podchodzi do komody i wciąga na siebie bokserki. Jęczy, rozgorączkowany, widząc swojego stojącego penisa i przesuwa po nim dłonią.

- Widzisz co zrobiłaś? – Śmieje się, a ja chichoczę z nosem w poduszce. Podnosi z podłogi dżinsy, wciąga na tyłek i wychodzi z sypialni, każąc mi tu zaczekać.

Nie byłabym sobą, gdybym tak bezczynnie leżała w łóżku. Przez chwilę walczę z pokusą pieszczenia się palcami, ale słysząc kolejne krzyki, postanawiam wstać. Na ziemi leży kupka jego ciuchów, co daje mi do zrozumienia, że jest bałaganiarzem. Ignoruję ją i podchodzę do komody. Z szuflady wyjmuję jeden z poskładanych podkoszulków i ubieram. Oczywiście wisi na mnie jak worek po kartoflach.

Cały czas słyszę niepokojące odgłosy, dobiegające z korytarza. Wydaje mi się, że to... Daniel? Nie zastanawiając się dłużej, wciągam na siebie bieliznę Nathaniela. Muszę się uśmiechnąć. Ciekawe jaką miałby minę, gdyby to widział. Wychylam głowę zza drzwi.

- To dobrze, dobrze. – Daniel stoi i pociera dłońmi twarz. – Kurwa, martwiłem się.

Nath poklepuje go po ramieniu i skręca do kuchni.

- Napijesz się czegoś? – rzuca do niego.

- Wódki chyba. Takiego miałem stracha, kiedy do niej przyjechali... Myślałem, że coś jej się stało. Ani ty, ani ona nie odbieraliście. Boże – wzdycha. – Myślałem, że dostanę zawału!

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz