Spogląda na mnie młoda kobieta. Jej włosy – blond, długie i pofalowane, opadają na odkryte ramiona. Rzęsy, ciężkie od czarnego tuszu, powoli poruszają się wraz z powieką. Na skórze nie ma najmniejszej niedoskonałości – tak dokładnie pokryta jest warstwą makijażu.
Opuszkami palców delikatnie jej dotykam i szybko mrugam, żeby odpędzić łzy. Odwracam się na prawo i z pralki podnoszę w połowie pustą butelkę z czerwonym winem. Pociągam kilka łyków, a potem wycieram usta dłonią. Moja czerwona sukienka, którą znalazłam w szafie to zbrodnia. Dekolt w trójkąt odkrywa piersi, a jej długość nie pozwala się wyluzować, żeby nie odkryć za dużo. Nogi muszę trzymać przy sobie, bo inaczej cały świat zobaczy moje czarne, koronkowe majtki. Do tego buty dodają mi wzrostu, ale sądzę, że przyczynią się dzisiaj do poważnego uszczerbku na moim zdrowiu. Długo zastanawiałam się jakie wybrać i padło na czarne. Takie, które kiedyś dostałam od Baty ze stwierdzeniem, że na moich stopach położą każdego faceta na kolana. Ja nie widzę w nich nic nadzwyczajnego. Ot zwykłe czarne szpilki z lekkim czubkiem. Są po prostu bardzo wysokie.
Ta kobieta po drugiej stronie lustra jest dzisiaj smutna. Wypiła już pół wina, wbiła się w za małą sukienkę i oczekuje na faceta, który ma dać jej chwilę zabawy.
Ta kobieta jest bardzo smutna...
Przez pewnego rycerza, który okazał się być tym pieprzonym Don Kichotem.
Ostatnią rzeczą jaką robię w łazience, jest wyjęcie szminki z podłużnej, czarnej kosmetyczki. Odkręcam ją z namaszczeniem i przytulam do ciepłych warg, które tęsknią za męskim, twardym ciałem. Pierwszy ruch, poruszenie ustami...
- Wyglądam jak kurwa. – Lekko kręcę głową, patrząc na to swoje marne, lustrzane odbicie. – Błąd Sara. – Lekko mrużę oczy. – Wyglądasz jak tamta kurwa. – No tak chyba nieświadomie utożsamiłam się z Justysią, a może to... Może to ten cholerny żal, że nigdy nie będę dostatecznie dobra dla niego? Może to jakieś przekleństwo? Może istnieją ludzie, którzy zawsze muszą stać w cieniu, żeby inni mogli grać swój spektakl?
Beczeć mi się chce i ścieram tę okropną szminkę. Kroczek po kroczku, ruszam na korytarz, potem do sypialni. W spodniach odszukuję tę znajomą buteleczkę, którą ukradłam. Nawiedza mnie przeogromna pokusa zanurzenia się w tym zapachu, ale wiem, że nie mogę się rozkleić. Chowam ją do torebki, tak w razie czego. Wierzę, że to zdoła mnie uratować, chociaż nie wiem przed czym miałabym się bronić. Dzwonek do drzwi sprawia, że odwracam się w tamtym kierunku. Spoglądam na zegarek w telefonie i stwierdzam, że coś szybko uwinął się ten mój Olek. Miał być za godzinę, a minęła dopiero połowa. Wolno kroczę, żeby mu otworzyć.
- Och. – Krzywię się cała, widząc Leo. Zostawiam drzwi otwarte i próbuję sobie przypomnieć gdzie zostawiłam wino. Muszę utrzymać ten stan zakręcenia w głowie, żeby nie myśleć za dużo. – Czego chcesz?! – wołam z łazienki, jednocześnie chwytając za szyjkę. Z zawziętą miną wracam na korytarz. Spoglądam prosto na niego i przechylam butelkę. Jeden łyk, drugi, trzeci...
- Nie podobasz się mi. – Leo patrzy na mnie z grymasem.
- Nie muszę – zrzędzę. – On cię przysłał? – pytam odważnie. – Gdzie jest? Może jeszcze przyprowadził ze sobą tę sukę.
- Ja myślałem, że ty jesteś gszeczna. – Leo powoli kreci głową.
- To źle myślałeś – odpowiadam od razu. Powoli idę do niego i staję naprzeciwko. – Powiesz mi po co tu jesteś, czy gramy w kalambury?
- Co to kalambury, Sara?
Niedbale macham ręką.
- Nie ważne. Wyjdź, proszę się. – Dotykam jego przedramienia i lekko popycham, ale on szybko łapie mnie za rękę. To mocny, zdecydowany uścisk, który sprawia, że od razu podnoszę głowę, by spojrzeć na jego twarz.
CZYTASZ
Potrzebuję byś mnie kochał
RomanceSara mieszka w małej miejscowości, pod Łodzią Można by rzec, że materialnie ma wszystko bo pełne konto w banku, piękny dom Brakuje jej najważniejszego Kogoś, kto będzie ją kochał Tajemnicza przesyłka, to początek zmian, także nowej, przyciągającej...