47. Miłość od pierwszego przytulenia.

2.4K 174 13
                                    

Gołym okiem widać, że Nathaniel przeżywa swoją kłótnię z siostrą. Oczywiście nie przyzna się do tego, że przesadza i nie przyzna, że powinien się zmienić. Przecież jego poglądy, w jego mniemaniu zawsze są najlepsze. Co ja mam z tym człowiekiem? Z niektórymi jego dziwactwami da się żyć i są niegroźne, ale mam świadomość, że są też takie, które na dłuższą metę nie wróżą nic dobrego. Najgorsze jest to, że nie mam pomysłu jak go zmienić. Leo stwierdził, że już się zmienia, ale szczerze w to wątpię. Według mnie dalej jest taki, jak na początku – uparty i porywczy.

W nocy nie może spać i chociaż ja z chęcią bym sobie przysnęła, on musi ze mną rozmawiać. Uparł się, musi i już. W efekcie chyba z dwie godziny opowiadam mu fabułę Greya, bo się żali, że wszyscy wiedzą o co chodzi, tylko nie on. Przesadza. Założę się, że Leo też nie ma o tym pojęcia.

Na drugi dzień, jeszcze przed ósmą budzi Lilly, żeby zawieść ją do swojego mieszkania. Ku mojemu zdziwieniu nie przeszło jej. Pyta, czy może u mnie zostać, a kiedy zgadzam się, pokazuje, że jest równie uparta, co jej starszy brat. Nathaniel się wścieka, ale zabieram go do kuchni i uspokajam. Obiecuję mu, że się nią zajmę, ale on chyba nie za bardzo mi ufa. Dalej czepia się tego palenia i stwierdza, że Leo też musi z nami zostać. No idiota po prostu. Zachowuje się tak, jakby Leo nie palił. Nic już na to nie mówię, tylko się zgadzam dla świętego spokoju. Mam nadzieję, że Nath nie wróci z pracy wcześniej, a ja będę miała dużo czasu, żeby porozmawiać z jego siostrą.

Po śniadaniu, Niemiec zabiera mi laptopa bo stwierdza, że musi popracować. Cieszę się, że nie będzie zwracał na nas uwagi. Lilly pomaga mi posprzątać po śniadaniu, ale widzę, że jej nastrój jest niezmiennie podły. Szkoda mi jej, bo jakoś nie dostrzegam tej młodszej, okropnej siostry o której tyle się nasłuchałam.

- Chodź, przedstawię ci mojego przyjaciela. – Uśmiecham się do niej. Wyjmuję z garderoby ciepłą bluzę, a drugą podaję jej.

- Kogo? – pyta z zainteresowaniem, zakładając ubranie przez głowę.

- Zobaczysz – mówię tajemniczo i prowadzę ją na tyły domu. Kiedy popycham zasuwę od drzwi, Arbuz cicho rży, przyprawiając mnie o uśmiech. Zaraz wychodzi ze stajni i dwa razy zarzuca łbem, jakby szczęśliwy, że w końcu może sobie pobiegać.

- Super! – Lilly woła obok mnie. – Jest twój?

- Tak – mówię z dumą. Cmokam na mojego potworka, ale on już zauważa Lilly i oczywiście musi się przywitać. Ona się śmieje, kiedy popycha ją swoją dużą głową i skubie chrapami.

- Ale ci zazdroszczę. – Śmieje się, łaskocząc Arbuza po pysku. – Fajnie tu masz. Swój dom, taki duży plac. Konia zamiast... chomika.

- Nie ma czego zazdrościć – mówię spokojnie, gładząc bok Arbuza. Domyślam się, że tak to wygląda – na pierwszy rzut oka mam wszystko. Nie zamierzam tak dosadnie uświadamiać jej, że się myli. – Myślałam, że tęsknisz za Ameryką.

Milczy. Nawilża usta, po czym wzdycha cicho.

- Tam moje życie wyglądało trochę inaczej. – Spogląda na mnie ze smutkiem. Widzę, że za bardzo nie chce o tym mówić, więc ja nie będę jej naciskać. Pewnie mi nie ufa, w końcu jestem dziewczyną tego okropnego brata.

- Widzisz, moje też kiedyś wyglądało trochę inaczej. – Odsuwam łeb Arbuza, który zaczyna przeszukiwać mi kieszenie, jest jednak tak nieustępliwy, że wyjmuję batona i oddaję mu kawałek. – Kiedyś miałam takie... – Chrząkam. – Drobne fobie. I nie chciałam mieć konia – mówię z wysiłkiem.

- Ale masz. – Uśmiecha się, przenosząc wzrok na mojego łakomczucha.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile czasu minęło, zanim się do niego przekonałam. Dostałam go w spadku. – Widzę jak robi duże oczy.– Nie za bardzo przepadam za zwierzętami i chciałam go sprzedać. Na jego szczęście przyjechał rzeźnik. – Widząc jej przerażenie zaczynam się śmiać. – Mówię na szczęście, bo nie miałam serca go sprzedać na mięso i tym sposobem u mnie został. Mieliśmy dużo... zawirowań, zanim go pokochałam i teraz nie wyobrażam sobie, żeby stąd zniknął. – Słyszę dźwięk silnika samochodu, a po chwili obok domu pojawia się auto instruktora. Spoglądam na zegarek i faktycznie jest już dziesiąta. Arbuz rży donośnie, a jego nozdrza rozszerzają się dziko. Lilly ogląda to z zaciekawieniem, a ja proszę ją, żeby została tu chwilę, bo idę się przebrać.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz