34. Za każdym razem gdy zatęsknisz, jestem coraz bliżej.

2.1K 175 3
                                    



Siedzę na tarasie z papierosem w dłoni i rozmyślam o swojej nowej pracy, do której zaraz mam jechać. Z dnia na dzień, idzie mi tam coraz lepiej. Coraz więcej zapamiętuję i więcej umiem. Hela nie podkłada mi nogi, a wręcz przeciwnie, wydaje się cieszyć z tego, że ma nową koleżankę. Z tego, co zauważyłam, dosyć otwarcie flirtuje z facetami. Za każdym razem kiedy któryś wodzi za nią wzrokiem, staje się stuprocentową seksbombą, przepełnioną entuzjazmem. Ja jestem raczej wycofana. Na propozycję randki, odpowiadam, że jestem zajęta, co klienci komentują zdziwieniem. To jakiś fenomen. Zdążyłam się dowiedzieć, że każdy pracownik tego baru nie ma stałego partnera. Nawet ochroniarze... No, może sprzątaczka, która przychodzi raz na jakiś czas, ale tak poza nią... Panuje tam status "wolny". Wydaje mi się, że to dlatego, że lubią dobrą zabawę. Nikt im nie robi wyrzutów, kiedy oddają się chwili. Nasz szef niejednokrotnie szampańsko bawi się w kobiecym towarzystwie, a i Jacek potrafi zostawić nas i iść w balety. Wszystko po wcześniejszym uzgodnieniu, bo kiedy jest naprawę dużo pracy, żadne z nas nawet nie odważy się wychylić nosa zza lady. To grozi pretensją pozostałych pracowników i zwyczajnym wywaleniem z roboty.

Spoglądam na zegarek i widzę, że już powinnam być w drodze. Dzisiaj po raz pierwszy dane mi będzie stawić czoła weekendowi w Szakalu. Podobno ma grać zespół i ludzi będzie od groma, więc powinnam być nieco wcześniej. Zasiedziałam się. Dogaszam peta i krzyczę na Daniela, żeby się zbierał.

- No chodź! – wołam Arbuza, snującego się po podwórku. Wydaje mi się, że musiały go zmęczyć te nasze jazdy, bo chodzi jakiś taki osowiały. – Arbuz! – ponaglam go, trzymając w dłoni kostkę cukru. Wlecze się do mnie powoli, ze zwieszoną nisko głową. Nie mam czasu. Chcę się z nim tylko pożegnać i uciekam. – Trzymaj. – Uśmiecham się, kiedy podchodzi. Swoimi miękkimi chrapami ściąga cukier z mojej dłoni i poruszając uszami, mieli szczęką. – A co ty, wścieklizny dostałeś? – pytam, kiedy widzę jak piana toczy mu się z pyska. Zazwyczaj miał tak po jabłkach, ale może po cukrze też... Obserwuję jak wystawia język pełny śliny i trzęsie głową. Śmieję się z niego. – Za słodko, co? – pytam, po czym całuję go w czoło i ruszam do domu.

Ponaglam Daniela, który jak zawsze ma żółwie ruchy. Wolałby siedzieć z piwem przed telewizorem, a musi wozić mnie do pracy. Jęczy, żebym przestała się wygłupiać i w końcu wsiadała za kierownicę, ale chyba sam wie, że takie gadanie nic mu nie da.

Po drodze rozmawiamy o Szakalu i o tym jak bardzo mi się tam podoba. Mówię mu, żeby rzucił okiem na Arbuza, bo jego zachowanie trochę mnie dziwi. Zazwyczaj był taki pełen życia. Może coś mu zaszkodziło? I ten ślinotok, jakby dostał musującego Zozola...

Tak, jak zapowiadała Hela, dzisiaj klub szybko się zapełnia. Jestem już barmanką w pełni tego słowa znaczeniu, to też staram się możliwie jak najszybciej obsługiwać klientów. To jest jeszcze dla mnie trochę trudne, przyjmować zamówienia i jednocześnie pilnować by rzeczy nie leciały mi z rąk. Wszyscy są uśmiechnięci i przejęci początkiem weekendu, więc na ile to możliwe odwzajemniam ich radość.

- Rozepnij się trochę! – Hela krzyczy mi za uchem, a ja zaskoczona aż podskakuję w miejscu. Odruchowo patrzę na swoje ciuchy – krótkie szorty i koszulę w czerwoną kratę, na dole zawiązaną w supeł. – Dostaniesz większe napiwki.

- Nie, dzięki – odpowiadam i kładę Muminka przed przystojnym blondynem. Następne zamówienie to Ryjek, który wymaga oliwki. Nie mam jej, więc ruszam do kuchni, krzykiem obwieszczając to pozostałym.

- Bu. – Znów podskakuję w miejscu, czując drobne ręce na swoich biodrach.

- Co ty tu robisz? – pytam szybko, bo przecież Jacek będzie na nas zły.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz