46. I nie wiadomo, o którą bardziej się bać

2.8K 164 10
                                    

Wsiadamy do samochodu Nathaniela w rewelacyjnych nastrojach. Razem z Leo, jakąś godzinę wcześniej robiliśmy obiad i od ciągłych żartów rozbolał mnie brzuch. Osobiście twierdzę, że Niemiec ze swoim poczuciem humoru mógłby zdominować wszystkie kabarety, a jak jeszcze występuje razem ze spiętym Nathanielem, to jest to mieszanka wybuchowa.

- Olek do mnie dzwonił – bąkam nieśmiało, gdy stajemy na czerwonym świetle. Kiedy spoglądam przez boczną szybę, widzę, że gapi się na mnie jakieś dziecko, więc odwracam wzrok. Nath tylko na mnie zerka i nic nie mówi. Rusza, bo mamy zielone.

- Powiedziałbym coś w stylu świetnie, lub fajnie, ale tak nie myślę.

- To mój przyjaciel. Chce porozmawiać o wczoraj.

- Chyba ma za mało spuchniętą twarz – Nath gdera, a ja zaciskam usta, żeby się nie roześmiać. – Nie lubię go, ale przecież nie będę eliminował twoich znajomych.

- Nath. – Leciutko kładę dłoń na jego udzie. Patrzy na mnie w taki sposób, że zaczynają palić mnie policzki. Szybko zabieram rękę, a on głośno się śmieje.

- Sza – Leo mruczy z tyłu. Zaglądam co on tam robi i widzę, że siedzi z nosem w telefonie.

- Gra w snake'a – Nathaniel informuje mnie, patrząc w środkowe lusterko. – Od kiedy dałem mu polski telefon, cały czas bawi się swoim wężem.

- Przestań, proszę cię. – Prostuje się na fotelu i zamykam oczy, żeby nie zacząć głupkowato się nabijać. Swoim wężem kojarzy mi się trochę inaczej.

- Przecież w każdym z nas drzemie mały chłopiec. – Brunet kładzie mi rękę na udzie. Ostrożnie spoglądam na jego rozbawioną twarz. – Dobrze, że mój jest pod twoja opieką – mruczy cicho, czym mnie peszy jeszcze bardziej, chociaż nie sądziłam, że to możliwe. – Od kiedy zrobiłaś się taka wstydliwa? – pyta miękko, ciągle niezmiennie rozbawiony.

- Nie wiem – mamroczę i znów nie mogę się powstrzymać, żeby na niego nie spojrzeć. Ma tak dobry humor, że to zaczyna być atrakcją.

Kiedy dojeżdżamy do mojego domu, na podjeździe stoi już samochód Olka. Nathaniel parkuje z boku, przy ulicy, ale nie czekam, żeby otworzył mi drzwi. Sama wysiadam i o mały włos nie wpadam do rowu.

- Przepraszam – bąka rozbawiony, stojąc za samochodem i wyciąga do mnie rękę za którą zaraz chwytam.

- Żartowniś. – Prycham pod nosem. Z samochodu Olka wysiada Beata i uśmiecha się do mnie, lekko machając dłonią. Z kolei blondyn nie wyraża żadnych emocji, a już na pewno nie pozytywnych. Zaplótł ręce na piersiach i przyprowadza mnie do siebie wzrokiem. – Rozumiem, że chcesz porozmawiać – mówię cicho i wklepuję kod do bramy. Wchodzę pierwsza, a oni sznurkiem za mną jak małe kaczątka.

- Napijecie się kawy? – rzucam, przestępując próg. Mimo, że słyszę tylko entuzjastyczne tak Leo, skręcam do kuchni i nalewam wody do czajnika. W międzyczasie oni rozsiadają się przy stole, a ja aż boje się odwrócić, żeby nie widzieć jakie mają miny. Nath kontra Olek to aktualnie mój największy problem i nie chciałabym, żeby w moim domu, a konkretnie w mojej, niedużej kuchni doszło do mordobicia.

- Sara? – Słyszę za sobą Aleksandra i odwracam się, chociaż miałam zacząć wyjmować filiżanki. – Moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy?

- Poczekaj, tylko...

- Coś często chcesz rozmawiać z nią na osobności. – Po mojej prawej staje Nathaniel i swoim twardym spojrzeniem lustruje Olka.

- Jest moja przyjaciółką. Nic ci do tego. Nie musisz słuchać tego, co mamy do powiedzenia, bo nie jesteś. – Wzrusza ramionami. – Kimś ważnym.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz