28. Seksowna asystenka, z dekoltem nie dla mnie

2.6K 191 11
                                    

Po tym jak Igor do mnie zadzwonił, Daniel po prostu zabiera mi telefon i mimo, że wściekam się i chcę go wyrzucić z domu, nie oddaje. Tłumaczy się tym, że nie chce, bym do reszty zepsuła sobie życie. Tak jakbym chciała odzwaniać do tej imitacji mężczyzny. Bez przesady.
Widząc, że nic nie wskóram ani krzykiem, ani groźbami, odpuszczam. Postanawiam się do niego nie odzywać i dotrzymuję tego postanowienia. Za każdym razem, kiedy pomyślę, że tak po prostu zabrał moją własność, trafia mnie szlag i potrzebuję naprawdę dużo siły, żeby nie pójść do niego w nocy i go nie zadusić. Chociaż wtedy i tak nie odzyskałabym tego telefonu, bo skubaniec gdzieś go schował. W moim domu. Co za cholerny absurd.

To trwa już dwa dni. Wydaje się, że po mimo tych wszystkich wydarzeń, moje życie wraca do normy. Właściwie jest tak dlatego, że cały wtorek i całą środę mam święty, niczym niezmącony spokój. Bardzo szybko dochodzę do wniosku, że to zasługa Nathaniela, a raczej braku jego obecności w moim życiu. Albo go nie ma, albo ma dużo pracy, przez co się mną nie interesuje. Czuję, że tak to właśnie powinno wyglądać. Każde z nas na swoim miejscu, żadnych niepotrzebnych interakcji, wspólnych piw, czy wypadów. Wydaje mi się, że wraz z tym ostatnim spotkaniem spłaciłam mu dług wdzięczności i wszystko wskazuje na to, że w końcu się odczepi.

Mam dobry humor, kiedy piję swoją drugą dzisiaj, kawę i dyskutuję z Beatą na temat nowej kolekcji jesiennych płaszczyków, którą znalazłyśmy w Internecie. Właściwie ona stoi nad moim krzesłem i gapi się w mój monitor bo to ja znalazłam tę kolekcję. Ja. Rozpiera mnie duma.

- Ten mi się podoba. - Wyciąga swój wskazujący palec i puka nim dwa razy w ekran monitora, w miejscu gdzie wyświetla się elegancki, czarny płaszcz. W tym właśnie momencie dzieje się coś niespodziewanego. Monitor robi się niebieski, zawalony jakimś literami, a po chwili nawet to nam nie zostaje, bo komputer się wyłącza. I właśnie wszechobecny spokój i sielankę trafia jasny szlag.

- Coś zrobiła? - pytam ją, oskarżająco zwracając ku niej twarz. - Popsułaś komputer!

- Dotykiem? - Stoi oszołomiona. - To niemożliwe. - Schyla się i wciska przycisk, ale nic się nie dzieje.

- Zachciało ci się czarnego płaszczyka - żartuję sobie z niej, po czym zaciekawiona tą sytuacją, podnoszę się z fotela.

- To tobie się zachciało. Może to jakiś wirus?

Niezbyt mądrze drapię się po głowie i robię pierwsze co mi do niej przychodzi - kopię w jednostkę. Beata mrozi mnie spojrzeniem, ale mówię jej, że mój stary komputer tylko w ten sposób odpalał. Okazuje się, że jednak z tym jest już wyższa szkoła jazdy. To mu nie pomaga.

- Zadzwoń po informatyka - mówi, po czym siada na swoim miejscu. Chcę wyjąć telefon, ale przypominam sobie, że mój "tatuś" dał mi szlaban za niewinność i nawet nie mam się czym kontaktować z ludźmi. Przeklinam na niego w duchu. Ma szczęście, że kiedy wracam do pracy, on gdzieś wychodzi, bo nie miałby ze mną łatwego życia.

W końcu biorę aparat od Betki i dzwonię, ale do Olka, bo do informatyków nie mam numeru. Proszę go, żeby powiedział im w czym rzecz. On ma tam bliżej, więc może się przejść. Zgadza się. W oczekiwaniu na naprawę, kilka razy naciskam guzik, ale zupełnie nic się nie dzieje. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś rozwalił komputer, wybierając płaszcz na jesień. Mówię o tym Beacie, a ona bezczelnie pokazuje mi język.

- I co, przyjdzie ktoś? - dopytuje, na co kiwam głową.

- Olek da znać informatykom.

- To znając życie on przyjdzie tu sam. - Lekceważąco macha ręką.

- Dlaczego?

- On też zna się na komputerach. Poza tym pewnie chce cię zobaczyć. - Uśmiecha się, pełna zadowolenia.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz