24. Koszula do wyrzucenia.

2.1K 176 21
                                    

Oszalałam na punkcie Igora. Jest wszystkim czego mi w życiu potrzeba. Przystojny, oddany swojej pasji, uroczy, słodki, inteligentny, a co najlepsze ostatni raz... był o niebo lepszy niż poprzednie. Urzekł mnie swoją siłą i spokojem, a to jak się ze mną kochał sprawiało, że odlatywałam. Wiedziałam, że blat w kuchni zda egzamin i będę czuła go wyjątkowo dobrze, ale i tak myślę, że to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że nie traktuje mnie jak rzecz. Wielbi mnie i moje ciało, otacza swoim ciepłem i otwiera przede mną drzwi do krainy spokoju i bezpieczeństwa. To uniesienie zapamiętam na długo, bo było wyjątkowe w każdym calu. Może to dlatego, że połączyła nas miłość i wszystko jest dużo bardziej piękne, niż dotychczas?

Musiałam wrócić z tej krainy marzeń prosto do mojej firmy, w której przygotowania do festynu ruszyły pełną parą. Ludzie biegają jak nakręceni, by zaimponować naszemu, nowemu szefowi. Na tej imprezie staramy się pozyskać nowych przedsiębiorców i rozreklamować firmę. Wszystko w atmosferze sielanki, otoczonej wesołym miasteczkiem, gdzie ciepło rodzinne miesza się z inwestycjami życia. Obrzydlistwo.

Okazuje się, że nie dostaję żadnej funkcji na festyn i mam nadzieję, że uda mi się namówić Igora na wspólny wypad. Niestety. Beacie przypada dyżur reklamowy razem z Jolką i biedna kobieta wpada w czarną rozpacz. Na kolanach prosi mnie, żebym zgodziła się na ochotnika za tą naszą firmową lalę i wybawiła ją z tej męczarni. Chcę się wykręcić i tłumaczę jej sytuację, ale tak mnie prosi i obiecuje wszystko, co tylko sobie zamarzę, że w końcu się zgadzam. W zamian za to umawiam się z nią, że będzie mnie kryć, jak będę chciała opuścić stanowisko na godzinę, czy dwie, żeby powłóczyć się z moim mężczyzną. To się nazywa kompromis. Chociaż, wydaje mi się, że nie powinnam być dla niej taka miła po tym, co zrobili mi na tym bankiecie. Mam stanowczo za dobre serce.

I tak w piątek wieczorem okazuje się, że z moich planów nici, bo Igor nie ma czasu. Zastanawiam się czy on przypadkiem nie przesadza, że nie wyrwie się nawet na godzinę. Jest mi przykro, ale nie prowokuję kłótni. Postanawiam pogadać z nim przy najbliższym spotkaniu, bo taka rozmowa przez telefon to nie jest nic dobrego. Założę się, że kiedy powiem mu jak bardzo jestem zawiedziona, znajdzie sposób by było lepiej. Zrobi to, bo mnie kocha.

W sobotę wciskam się w letnią, jasnozieloną sukienkę, zakładam szpilki, robię makijaż i wychodzę z domu. Czekam na Beatę na podjeździe, a ta zjawia się po dziesięciu minutach. Śmieje się z mojego dekoltu i bardziej niż zwykle odkrytych nóg, ale sama nie wygląda gorzej. Dobrałyśmy się idealnie, bo obie jesteśmy na zielono z tą różnicą, że ona ma ciemniejszy odcień i jej dekolt jest w trójkąt, a mój okrągły. Co do odkrywania ciała, idziemy łeb, w łeb. Jest bardzo gorąco, więc nie wyobrażam sobie sukienki dłuższej nawet o centymetr. I tak będziemy tam dyszeć jak dwa parowozy.

Na miejscu czeka już na nas Olek, w swoich czarnych, ochroniarskich ciuchach. Komplementuje nasz wygląd i twierdzi, że będzie nas chronił. Razem z Beatą żartujemy sobie, że jesteśmy tak cenne, że potrzeba nam specjalnej obstawy. Bardzo się cieszę z takiego obrotu spraw, bo wiem, że z tą dwójką będę czuła się najlepiej.

Stajemy pod namiotem i rozkładamy te wszystkie ulotki, wizytówki i płyty z informacjami o naszej firmie. Mamy nawet losy z nagrodami w postaci wycieczek i mnóstwo innych rzeczy. W sumie to, że przyszłam tu trochę z marszu, spowodowało, że praktycznie nie wiem co, do czego, ale Betka mnie uspokaja i twierdzi, że wystarczy jej tylko moja obecność.

Czas mija powoli. Olek rozbraja nas swoimi głupimi komentarzami na temat niektórych, przechodzących ludzi. Stoi i cicho podkłada głos do przeróżnych sytuacji, które dzieją się naprzeciwko nas, miedzy obcymi dla nas osobami. Niezły z niego kabareciarz i powoduje, że co chwilę płaczemy ze śmiechu, co nie wypada i przynosi wstyd naszej firmie. Jakoś mało nas to obchodzi. Najgorsze jest to, że nikt nie podchodzi do naszego stoiska i jeśli szef to zauważy, możemy mieć problem.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz