38. Chodź maleńka, pokażę Ci moją zabawkę.

2.7K 192 6
                                    

Całą drogę milczymy. Nie wiem dlaczego on, ale ja boję się odezwać, żeby go nie rozproszyć. Fakt, że jest późno i na ulicach nie ma ruchu, ale rozpędza się do takich prędkości, że ze strachem ściskam siedzenie. Cała drżę z chłodu i zdenerwowania, a przed oczami ciągle mam obrazy z baru. Zastanawiam się czy dali radę uspokoić tamtych mężczyzn i czy Heli i Jackowi nic nie jest, a najgorsze, co powie szef, kiedy zobaczy, że mnie tam nie ma. Będzie się martwił, że coś mi się stało? Została tam moja kurtka, sweter, spodnie. Portfel z dokumentami. Właściwie, mam przy sobie tylko telefon, nic więcej. Siedzę w nathanielowej marynarce.

Jego mieszkanie jest w zadbanym, nowoczesnym bloku. Wydaje mi się, że nigdy nie byłam w tej okolicy, ale za wiele się nie rozglądam, bo nie mam do tego głowy. Bez słowa, obejmuje mnie i prowadzi do windy. Kiedy jedziemy na piąte piętro, delikatnie całuje mnie w głowę i dmucha w moje włosy, jakby uspokojony, ale ja ciągle jestem kłębkiem nerwów. Właściwie cieszę się, że milczymy, bo mam wrażenie, że jeśli już zacznę mówić, słowa popłyną potokiem. Mam do niego zbyt wiele żalu, a w dodatku, jako jedyny jest przy mnie, więc może oberwać jeszcze za coś, co nie jest jego winą.

- Napijesz się czegoś? – pyta w progu, ale odmawiam. Prowadzi mnie wąskim korytarzem, na prawo, do dużego salonu. Ściany są w kawowym odcieniu a podłoga to ciemne, błyszczące panele. Od razu, w oczy rzuca mi się zupełnie pusty regał, po lewej i kilka dużych pudeł, przykrytych folią. Niedaleko regału, pod przeciwległą ścianą stoi duży telewizor, naprzeciwko niego pyszni się bardzo długa, biała kanapa. Omiatam wzrokiem jeszcze prawą stronę, gdzie są dwa fotele i wysoka lampa. Zwinięty w rulon dywan leży obok jednego z ich. To wygląda jakby dopiero co się wprowadził, a przecież jest w mieście już naprawdę długo. Chyba, że zmieniał mieszkanie... To całkiem możliwe.

- Usiądź. – Słyszę za sobą, ale kręcę tylko głową i odwracam się do niego. Trzyma szeroką szklankę z czymś, co wygląda jak alkohol.

- Kto mnie odwiezie? – pytam o pierwsze, co przychodzi mi do głowy.

- Zostaniesz do jutra – oświadcza, po czym wraca do kuchni, znajdującej się prawie naprzeciwko i odstawia szklankę na blat. Kręcę głowa bo nie wierzę, że to słyszę.

- Czy ty potrafisz chociaż raz zapytać mnie o zdanie? – pytam drżącym głosem i robię dwa kroki, wracając na korytarz, a on spogląda w moim kierunku.

- Przecież wiem co jest dla ciebie dobre.

– Skąd? – do razu dopytuję. – Przecież tak naprawdę mnie nie znasz.

- Chyba nie powiesz mi, że tamten zadymiony bar, ze zboczonymi punkami to dla ciebie dobre rozwiązanie.

- Akurat tak trafiłeś.

- To mi wystarczyło.

- Ale to nie o to chodzi! – denerwuję się. – To moja praca, a ty przychodzisz i myślisz, że powiesz nie pracuj, a ja wszystko rzucę! Do tego bijesz ludzi. Za co?

- Za to jak mówił do ciebie. – Dostrzegam, że powoli traci spokój.

- Mówił! Właśnie, mówił! – podkreślam. – Nie podniósł na mnie ręki, więc jakim prawem ty go pobiłeś!

- Jakim prawem? Uważasz, że miał dla ciebie choć trochę szacunku?! Gdyby nie ja, oni mogliby cię skrzywdzić, nie rozumiesz tego? Jak do tej pory tam pracowałaś?! – zdenerwowany, miota się po kuchni. Ma pogniecioną koszulę i niechlujnie potargane włosy. – Jak mogłaś myśleć, że nie powiesz mi o takim miejscu?!

- Właśnie dlatego! Wszystko wiesz lepiej!

- Troszczę się o ciebie. Jesteś dla mnie ważna, nie widzisz tego?!

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz