26. Taka słodka zołza

2.3K 182 13
                                    


Bez słowa pozwalam zniknąć Danielowi w salonie i próbuję przyswoić sobie tę informację. To jest nieprawdopodobne, że on zostawił swoją żonę i znalazł się u mnie. Przecież... ona zaraz może tu być!

- Daniel?! – Ruszam do niego, jednak zaraz zatrzymuję się, widząc jak rozwalił się na kanapie. – Patrycja wie, że jesteś u mnie?

- Powiedziałem jej, że się wyprowadzam.

- Bierz nogi ze stołu – upominam go, widząc jak powoli je układa. Zrezygnowany, siada prosto. – Ale wiesz co będzie, jeśli ona się dowie, że tu jesteś? – pytam zalękniona. Przecież ja nie potrafię się bić.

- Co będzie? Niech spróbuje ci zrobić coś jeszcze – burczy, zły. Nerwowo przerabiam ustami, zastanawiając się jak powiedzieć mu, żeby jednak z tego zrezygnował.

- Przemyślałeś to? – pytam delikatnie. – Przecież ty ją kochasz.

- Nie wtedy, kiedy zachowuje się jak... – urywa i zaciska usta. – Może w ten sposób coś zrozumie. Wrócę jeśli cię przeprosi.

- Ale to przecież ja zaczęłam! – Nie żałuję, ale już wolę przyznać się do winy. Nie wyobrażam sobie mieszkania z nim pod jednym dachem. Bardzo bym chciała, żeby wrócił do domu tak szybko, jak wniósł tu swoje walizki.

- Ty jej nie uderzyłaś. – Przeskakuje pilotem po kanałach. – Ja się tobą opiekuję i w dodatku jesteś młodsza, więc ona powinna być mądrzejsza.

Chcę coś odpowiedzieć, żeby spróbować go przekonać, ale słyszę dzwonek do drzwi, więc wstaję, żeby otworzyć. To pewnie Nathaniel, ale to oczywiste, że go nie zaproszę. Będzie musiał zrozumieć. Moją głowę praktycznie w osiemdziesięciu procentach zajmuje teraz Daniel i jego niespodziewana przeprowadzka. Czuję, że to może zwiastować kłopoty, a są one ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuję.

- Cześć. – Brunet uśmiecha się do mnie. Jest w pełnym, czarnym garniturze, z tym, że ściągnął krawat i rozpiął guzik koszuli pod szyją.

- Cześć. – Odwzajemniam uśmiech, chociaż wydaje mi się, że wychodzi z tego niezbyt wesoły grymas. – Wiesz, przepraszam cię – bąkam niepewnie – ale z tym piwem...

- Coś się stało? – Bacznie mnie obserwuje. Dokładnie zauważam moment, kiedy jego spojrzenie zatrzymuje się na moim policzku. Zaraz dopada do mnie i delikatnie go dotyka. – Co ci się stało? – Patrzy mi prosto w oczy, a jego dłoń grzeje mi skórę w tym lekko bolącym jeszcze, miejscu.

- Nic. – Boże co mówi się w takich sytuacjach? Spadłam ze schodów? Tak! – Spad..

- Sara, masz jakieś piwo?! – Słyszę z salonu i odsuwam się od Nathaniela, wiedząc, że Daniel może zaraz pojawić się w korytarzu.

- Co się dzieje? – Mój szef nic nie rozumie. – To on? To ten skurwiel cię uderzył?

- Który? – pytam słabo, a on wbija we mnie wściekłe spojrzenie. Jest bardzo zdenerwowany i wygląda jakby zastanawiał się co zrobić.

- Kto to? Jest tam – bardziej twierdzi niż pyta, spoglądając na salon.

- Nie, Nathaniel, to nie tak... – Łapię się za głowę, próbując nadążyć za jego myśleniem.

- Dobry wieczór. – Odwracam się i dostrzegam zaciekawionego Daniela, opierającego się o ścianę. – To ten egzemplarz mężczyzny przez którego masz ochotę dzisiaj wszystkich pozabijać? Igor?

- Nie. To Nathaniel Dowell, mój szef.  – Wzdycham głośno i nerwowo odwracam się do bruneta. Widzę, że cały spochmurniał i nie spuszcza wzorku z Daniela.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz