40. Nie wiem jak to nazwać, ale coraz bardziej mi się to podoba

2.8K 191 22
                                    

Noga za nogą, moje stopy dotykają chłodnych paneli. Oddycham z ulgą i opieram głowę na dłoni. Palce wplatają mi się we włosy. W głowie tak mi tłucze, że nie mogę skupić myśli. Do tego mi zimno i mam zatkany nos. Coś okropnego. Przełykam ślinę, potwornie się przy tym krzywiąc. Wyschnięte na wiór gardło, nieprzyjemnie drapie, dopełniając dzieła zniszczenia mojego organizmu. Kac i grypa? Grypa? Nie... na pewno kac też ma w tym swój udział. Po co tyle piłam?

Powoli wlokę się do łazienki. Widząc w lustrze swoje odbicie, chce mi się płakać. Takich worków pod oczami to nie miałam chyba nigdy. Marszczę się cała, usiłując przypomnieć sobie wczorajszy dzień. Pamiętam, że potem wpadł Nathan... i tyle. Urwał mi się film? Co? Szybko analizuję czy mój koń dostał wczoraj coś do jedzenia. Dostał – oddycham z ulgą. Próbuję się doprowadzić do porządku. Muszę umyć włosy i w ogóle cała się umyć.

Biorę prysznic i czuję się nieco lepiej. Jakoś tak lżej, a na pewno bardziej świeżo.

Następny krok to kuchnia. Idę, po drodze zerkając na salon. Z kanapy wystają tylko czyjeś nogi. Kiedy tam zaglądam, widzę, że to Betka i Olek.

- Pobudka. – Klepię ich i uśmiecham się, kiedy powoli otwierają powieki. – Chodźcie na kawę.

Mamroczą coś niezrozumiale, ale powoli się podnoszą. Mam dużo lepszy humor, widząc, że nie tylko ja tak cierpię. Oni też pewnie nieźle się napili. Ciekawe która godzina, bo przecież jest środek tygodnia i muszą jechać do pracy. Chociaż jeden plus dla mnie, że nie muszę się o to martwić.

Ledwo wchodzę do kuchni, przystaję zaskoczona za sprawą osoby, której obecności się tu nie spodziewałam.

- O – wyrywa mi się. – Cześć – mówię ostrożnie.

- Cześć. – Nath opiera się na krześle z rękami zaplecionymi na piersi. – Jak się spało?

- Dobrze – dukam. - Nie poszedłeś wczoraj?

- Nie. – Podnosi się i idzie za mną do kuchenki gazowej. – Spałem z tobą. – Zabiera mi czajnik i sam nalewa wody. Próbuję się oswoić z tym, co mówi. – Nie pamiętasz, co? – pyta cicho, włączając gaz.

Spoglądam na niego ostrożnie. Myślę, że nie muszę odpowiadać, żeby wiedział, że nie pamiętam kompletnie nic. Wiem, że był i... tyle. Cholera

- Mówiłam ci jakieś głupie rzeczy? – pytam słabo. To okropne uczucie – taka zupełna pustka. I straszne jest to, że muszę go o to pytać.

- Nie. – Delikatnie mnie obejmuje i przysuwa do siebie. Patrzę mu w oczy, ale zaraz odwracam wzrok. Jego bliskość jest taka przyjemna, że nawet głowa przestaje mnie boleć.

- Kawy! – Betka woła od progu. Za nią wlecze się Olo, ale widząc nas, przystaje, a czoło marszczy mu się w zamyśleniu. Nathaniel momentalnie sztywnieje, co czuję całą sobą. Odsuwam się od niego i wyjmuję cztery filiżanki, jednocześnie kątem oka obserwując otoczenie. Olo nieco dłużej na nas patrzy, po czym siada przy stole, obok zaspanej Beaty. Nath opiera się jedną ręka o oblat, tuż obok mnie.

- Sara, masz coś zimnego? – blondyn pyta ze zmęczeniem. Chcę mu podać, ale Nathaniel mnie powstrzymuje.

- Widzisz gdzie stoi lodówka? – zwraca się do niego oschle, a tamten, zaskoczony, podnosi brwi. – Sądzę, że skoro wiesz gdzie jest jej sypialnia, to do lodówki też możesz sobie podejść.

- O co ci chodzi? – pytam, bo nic nie rozumiem.

- Twój przyjaciel bardzo lubi przychodzić do twojej sypialni. Wczoraj musiałem go z niej wywalić.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz