19. Pali, przeklina, kłamie i pyskuje. Jest urocza.

2.4K 184 14
                                    

Wsiadam do samochodu mojego szefa umęczona jak po maratonie. Chociaż, czy ten weekend nie przypomina biegu na łeb, na szyję? Nawet nie mam siły przejmować się, że siedzę obok Nathaniela. Powieki same opadają mi, jakby ważyły pół kilo.

- Pani Saro, wszystko w porządku? – pyta, a ja patrzę na niego, myśląc tylko o śnie. Spałam może dwie godziny w łóżku, potem obudził mnie Igor bo musieliśmy wracać. Sen w samochodzie się nie liczy, czuję się tak, jakby go nie było.

- Tak, ale... przepraszam jeśli zasnę. – Dostrzegam jego uważne spojrzenie, ale nie mam siły i nie chcę tłumaczyć się przed nim.

Odpala auto i wycofuje spod naszej firmy, gdzie jakieś dwadzieścia minut temu wysadził mnie Igor. Przesiadłam się z samochodu, do samochodu, po drodze zabierając tylko bagaż. Co za okropny weekend! W ogóle nie odpocznę. Mam nadzieję, że jutro już będę w swoim domku i zregeneruję siły.

Wygodny fotel i ta spokojna radiowa muzyka sprawia, że zasypiam jak niemowlę. Sama nie wiem kiedy tracę kontakt z rzeczywistością.

***

Budzi mnie spokojny, męski głos. Powoli dociera do mnie, że to mój szef, rozmawiający przez telefon. Jest zrelaksowany i dyskutuje z jakimś facetem, sądząc po sposobie w jaki zwraca się do rozmówcy. Podnoszę powieki, chcąc zobaczyć gdzie jesteśmy, ale krajobraz za oknem nic mi nie mówi.

- Nie boi się pan mandatu? – mamroczę sennie. – Stwarza pan zagrożenie na drodze. – Nie mogę się powstrzymać. Jeśli chodzi o jazdę autem, jestem chora na punkcie ostrożności. Jak na razie ani Daniel, ani Igor, ani nawet Olek nie nadużył mojej cierpliwości. A tu proszę, poważny pan szef prowadząc, dyskutuje przez telefon. Na te moje słowa urywa w połowie zdania i kończy rozmowę.

- A panią już dawno mógłbym porwać. – Zaskoczona, spoglądam prosto w jego oczy, a on cwaniacko unosi brwi. – Ciężka noc?

Zaciskam usta i jestem pewna, że moje oczy mówią "zabiję cię", tym bardziej, że przypomina mi się nieidealny pierwszy raz z Igorem. Chyba jestem trochę zawiedziona, ale nie powiem, żeby jakoś wpłynęło to, na moje uczucia do niego. Nathaniel się uśmiecha, nie zaszczycając mnie już spojrzeniem. Odwracam głowę i siedzę z nosem w szybie. Słucham radiowych nowości.

- Nie odpowie mi pani?

Jeszcze ma czelność dopytywać.

- Wydaje mi się, że to nie pana sprawa.

- Ach tak. – Słyszę jak wzdycha. – Rzeczywiście. Przepraszam.

- Wybaczam.

Śmieje się, a ja za bardzo nie wiem z czego, ale ignoruję go. Jestem niewyspana, zmęczona, boli mnie kark i nie mam ochoty na głupie pogaduszki.

Po godzinie ciągłego milczenia i moim stresie, spowodowanym jego jazdą, jesteśmy na miejscu. Nathaniel nie prowadził jak dorosły, odpowiedzialny facet. Właściwie prowadził jak niedorostek, który ledwo dorwał się prawka. Nagminnie przekraczał prędkość i odebrał jeszcze jedno połączenie, czym niemal doprowadził mnie do szewskiej pasji! Z trudem powstrzymałam się, żeby zamknąć buzię na kłódkę i nie czynić mu uwag. Wiem, że jeśli powiem coś nie po jego myśli, odwdzięczy mi się tym samym. Zdążyłam go poznać od tej strony i wcale mi się to nie podoba.

Moje nogi dotykają brukowej kostki, sprawiając, że oddycham z ulgą. Jest prawie czternasta, a ja jestem głodna i niezadowolona. W kieszeni odnajduję paczkę papierosów i zapalniczkę. Wtykam jednego z ich do ust, odpalam. Dym przyjemnie wdziera mi się do płuc, przynosząc spokój i luzując wszystkie napięte mięśnie.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz