42. Gdybyś wiedziała, co mam w głowie, uznałabyś mnie za szaleńca.

2.8K 181 9
                                    

Siedzę na tarasie. Słońce przyjemnie ogrzewa mi twarz. Zamykam oczy i czerpię energię, którą mi daje. Jest niesamowicie cicho, nie śpiewa nawet jeden ptak, a ja nie mogę tak do końca poczuć się odprężona. Coś nie daje mi spokoju.

Nagle otwieram powieki, a drzewa uderzają mnie swoją zielenią. Słyszę jak pod delikatnym podmuchem wiatru, trawa szumi leciutko. Niepokój zamienia się w lęk. Przed sobą dostrzegam człowieka – jest na końcu podwórka i idzie prosto do mnie. Jego pewny krok tak dobrze znam. Ogarnia mnie radość. Twarz Nathaniela rozjaśnia się coraz bardziej, a jego uśmiech promienieje, dając mi nieopisane uczucie spokoju. Wstaję i biegnę do niego, chociaż wydaje mi się, że ciągle stoję w miejscu...

Biegnę. Towarzyszy mi coraz większy wysiłek. Tak bardzo chcę go dotknąć...

Nagle jestem w jego ramionach, nagle mnie przytula, chociaż coś ciągle nie pozwala mi się uspokoić, jakaś siła szarpie moim ubraniem. Myślę o Marcinie i nie mija chwila, kiedy jest obok mnie. Odwracam do niego twarz. Jest chudy, bardzo chudy, ledwie go poznaję. Wydaje się stary, jak nie on, ale wewnętrzne przeczucie mówi mi, że to nikt inny. Pytam go co słychać, ale on tylko milczy, przytakuje. Wyciągam do niego dłoń za którą chwyta. Mocno. Jego uścisk staje się bolesny, aż się krzywię i proszę, żeby przestał. Miażdży mi kości, a moje serce zaczyna uderzać szaleńczo. Wołam Nathaniela, ale nigdzie go nie ma. Potrzebuję go, bo wiem, że mnie uratuje. Wokół zaczyna panować chaos, ktoś uderza batem mojego konia, Marcin płacze, a mnie już nie boli ręka. Czuję, że muszę mu pomóc, widzę jak leży u moich stóp. Klęczę i wołam jego imię, ale on nie odpowiada... Nie rusza się. Trzęsę jego niewładnym ciałem i boję się o niego... tak strasznie boję się, że coś mu się stało. Marcin – krzyczę desperacko, próbując go ocucić. Marcin...

– Marcin. – Zrywam się z łóżka i szeroko otwartymi oczami próbuję wypatrzeć coś w otaczającej mnie ciemności. Jestem mokra od potu i szybko oddycham, a uczucie strachu dalej ściska mój brzuch. Czuję na sobie obcy dotyk i cała napięta, podskakuję w miejscu.

- To koszmar – spokojny głos Nathaniela dociera do mnie bardzo powoli. Chowam twarz w dłoniach, widząc przed oczami klatki z tego parszywego snu. Nath łagodnie masuje moje plecy, a ja oddycham głęboko, próbując się uspokoić. – Chodź się przytul – szepcze sennie.

Posłusznie odwracam do niego głowę, a potem cała kładę się tuż obok. Obejmuję go ręką i wciskam nos w twarde mięśnie, a on leciutko gładzi mnie po włosach.

- Chcesz o tym opowiedzieć?

- Nie – zaprzeczam od razu, bo to był tylko sen. Nie miał nic wspólnego z rzeczywistością.

- Czuję, jak szybko bije ci serce – szepcze spokojnie. – Opowiedz.

- Ty mi się śniłeś.

- I to było takie straszne? – żartuje sobie. – Nie goliłem się miesiąc i wyglądałam jak małpa?

Zamykam oczy, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Nie, byłeś całkiem przystojny – mamroczę, już trochę bardziej wyluzowana.

- Całkiem – prycha. – Ja jestem przystojny... bardzo.

Powoli wypuszczam powietrze i składam usta w dzióbek, tym samym całując jego skórę.

- Samoocena sięga sufitu.

Zaczyna się śmiać, tym samym trzęsąc moją głową. Mocno mnie obejmuje, a ja mruczę z zadowoleniem.

- Seks bez zobowiązań nie obejmuje przytulanek w nocy – informuję go zaczepnie.

- Mamy rozszerzony pakiet – wymrukuje, a ja pozwalam sobie zachichotać. Podoba mi się to, jak jest między nami. Leżymy, spokojnie podróżując dłońmi po naszych ciałach. – Ale ja... – zaczyna i berze głębszy oddech. – Nie mam na imię Marcin, Sara... – Wstrzymuję powietrze, nie wiedząc co mu na to odpowiedzieć.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz