Część 2

2.6K 178 65
                                    


Wong schował telefon z powrotem do kieszeni wewnętrznej marynarki.

Przesunął ponownie spojrzeniem po wnętrzu starej, myśliwskiej chaty, w której znajdowali się i która służyła im za tymczasową kryjówkę.

Adira i czarnoszary wilk leżeli przy sobie, niby przytuleni, lecz nadal utrzymując swoją, tak zwaną, przestrzeń osobistą. Zajmowali razem większą cześć pomieszczenia, mimo, że usadowili się w kącie.

Daryl siedział na krześle, przywiązany do owego mebelka. Miał również związane oczy. Żeby nie próbował uciec?

Tak, jakby miał jakiekolwiek szanse na ucieczkę. Jedyne drzwi były za wilkami, a okna zabite deskami, byle jak, byle tylko uniemożliwić jakimś łobuzom lub bezdomnym wejście do środka. Gdzie nie gdzie przez krzywo poprzybijane deski prześwitywało słabe światło nocy poprzez bardzo brudne szyby okien.

Wong podszedł do jeńca i zdjął mu z oczu przepaskę. Mężczyzna zmrużył od razu oczy, spodziewał się ostrego światła. Tym czasem w chacie panowała ciemność.

Bliznowaty najpierw powoli się rozejrzał, spojrzał na drzwi i leżące wilki, Adira przywitała się, ostrzegawczym warknięciem i zgrzytem kłów,przeniósł spojrzenie na drugiego wilka, który jakoś nie chciał patrzeć w jego kierunku i dopiero na końcu spojrzał na Wong'a.

- Nie ma tu nikogo oprócz nas i tych kundli. Czyli ty będziesz zadawał pytania, mam rację? - zadał pytanie Daryl. Chociaż mogło to być też stwierdzenie.

- Zacznijmy od tego, że zdradzisz mi, gdzie przebywa Amanda Wallerius. - Wong przysunął drugie krzesło i postawił je przed łowcą. - A potem, po kilku jeszcze pytaniach, może puszczę cię wolno.

- Czy wiem, gdzie jest, czy nie, to i tak nie ma znaczenia. Nie znajdziecie jej i nie dacie rady jej powstrzymać. Wszystkich was czeka śmierć. - odpowiedział Daryl.

- Nie doceniasz nas - Wong spojrzał łowcy w oczy, pochylając się nieznacznie do przodu. - Mów.

- Nie wiem, gdzie się ukrywa. Ani czy w ogóle się ukrywa. - Daryl wzruszył ramionami, uśmiechając się krzywo. - Nikt tego nie wie. Przekazuje na rozkazy.

- Jak?

- Przez ptaszki i inne małe zwierzątka. No wiesz, układają słowa z okruszków chleba. - na twarzy łowcy zagościł drwiący uśmieszek.

Wong pokiwał głową.

- Spodziewałem się, że jesteś bystrzejszy. - Wong wstał z krzesła i powoli okrążył okrążył krzesło, do którego przywiązany był łowca. - Będę więc musiał zaczerpnąć informacji w inny sposób. A to ci się nie spodoba. - podwinął rękawy koszuli. - Uprzedzam, że dawno tego nie robiłem. Może być nieprzyjemnie. - wyciągnął przed siebie prawą rękę, Daryl próbował uniknąć dotyku, ale Wong przyłożył w końcu rękę do czoła człowieka.

Wtargnął głęboko w głąb świadomości łowcy.

Oczy Daryla obróciły się w górę tak bardzo, że w zasadzie były to same białka, którym niewiele brakuje, by wyskoczyć z orbit.

Sposób Wong'a musiał zatem być bardzo nie przyjemny dla przesłuchiwanego. Prócz oczu świadczyły o tym napięte mięśnie, wypukłe mięśnie, zimny pot i drgawki, które wstrząsały jego ciałem.

Po kilku chwilach wampir puścił człowieka.

Daryl na prawdę nie wiedział, gdzie ukrywa się wiedźma, lecz w jego wspomnieniach odnalazł koleiny trop.

Kobieta o imieniu Elise.

Wong cofnął rękę.

Z chwilą, gdy to zrobił, Bliznowaty zaczerpnął powietrza, jakby przez dłuższą chwilę był podtapiany. Wyglądał na wyczerpanego, na kogoś, kto przed chwilą dokonał nie lada wysiłku z jego strony.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz