Część 54

1.1K 98 75
                                    


Wybudził się ze snu tak gwałtownie jakby ktoś zdzielił go po żebrach łokciem. Zaczerpnął głęboki wdech, siadając na łóżku. Nawet nie zauważył kiedy zasnął.

Wyciągnął rękę do tyłu w stronę drugiej połowy łóżka. Nikogo jednak tam nie było. Zmarszczył brwi, rozglądając się po pokoju.

- Adira? - wstał powoli z łóżka. Gdy tylko stanął na nogach zrozumiał co go tak naprawdę obudziło. Zza zamkniętych i zasłoniętych okien dobiegały do jego uszu odgłosy wystrzeliwanych pod niebo fajerwerków.

Odsłonił odrobinę zasłony, by spojrzeć jak na niebie od strony miasteczka wystrzeliła kolejna salwa sztucznych ogni.

Zupełnie zapomniał, że dziś jest Sylwester. Ludzie świętowali koniec roku i początek nowego.

W momencie, gdy kolejne fajerwerki rozbłysły ponad drzewami usłyszał podejrzany hałas.

Spojrzał w kierunku drzwi do łazienki. Świeciło się tam światło, a drzwi same były lekko uchylone.

Podszedł do nich i lekko pchnął je.

Jego oczom ukazała się Adira wciśnięta w miejsce pod umywalką z kolanami niemal wciśniętymi pod samą brodę. Zaciskała powieki, a rękoma zakrywała uszy. Płakała.

Na posadzce łazienki wszędzie walało się szkło z rozbitego na kawałeczki lustra zawieszonego nad umywalką.

Harry opadł przy niej na kolana natychmiast i otarł jej łzy delikatnie.

Adira drgnęła nerwowo i otworzyła natychmiast oczy.

Jej tęczówki były mieszaniną błękitu i czerni, a same oczy pełne łez. Odwróciła wzrok, napotkawszy spojrzenie swojego Mate.

- Wiem. Jestem żałosna. - mruknęła cicho, nie patrząc na Harry'ego.

- Jesteś stuknięta. - zsunął jej z twarzy gruby kosmyk włosów. - Szalona i czasem cię ponosi. - musnął palcem jej wargi. - Ale na pewno nie jesteś żałosna.

Adira przytuliła się policzkiem do jego dłoni i nagle wzdrygnęła się, gdy z oddali znów rozległ się huk sztucznych ogni. Harry ledwo go słyszał. Ale Adira wyraźnie musiała je słyszeć. Zakryła ponownie uszy rękoma.

- Spokojnie. Nic się nie dzieje. - Harry pochwycił Adirę rękoma, tuląc do siebie.

Nie odpowiedziała. Drżała mu w ramionach.

Trwali by tak razem jeszcze przez długi czas, gdyby ktoś nie odchrząknął za nimi.

Momentalnie oboje podnieśli oczy na osobę stojącą w drzwiach, a chwilę potem Adira poderwała się na równe nogi tak prędko, że Harry ledwo utrzymał się w pozycji klęczącej tak, by nie pokaleczyć stup drobinkami lustra.

- Dlaczego nie zapukałeś?! - Adira zawarczała niemalże na James'a, który uśmiechnięty od ucha do ucha opierał się o framugę drzwi z rękoma splecionymi na piersi.

Harry spuścił głowę, wzdychając. Już rozumiał sąd nagły gniew jego ukochanej. Była zła, że James zobaczył ją bezradną i bezbronną. Głupia wilkołacza polityka.

- Przyznam szczerze, że chciałem przyłapać was na ostrym i wyuzdanym seksie. A wy tulicie się do siebie w łazience. - James odpowiedział wciąż szczerząc się niczym mysz do sera. - Cóż mogę dodać? Jestem rozczarowany.

- Zaraz będziesz zadowolony, jeżeli nie połamię ci wszystkich kości! - Adira zrobiła krok bliżej w stronę James'a, ale ten prędko się odsunął, przybierając postawę pokojową.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz