Część 7

1.5K 136 13
                                    


Daryl opierał się o kratę swojej celi, wystawiając przez nie ręce w łokciach. Patrzył jak emo wampir z mocnym makijażem  w okół oczu ciągnie za sobą białą wilczycę wielkości niedźwiedzia grizzly, gdyby wstała miał pewność, że miałaby 200 centymetrów w kłębie, czyli jakieś z dwa i pół metra wzrostu. Bestia nawet się nie szarpała. 

Alex zaciągnął Adirę do celi  vis-à-vis celi Daryla i wyszedł. Kiedy tylko zatrzasnął kraty, liny, którymi była spętana zniknęły.

Łowca patrzył jak wadera unosi się na zgięte łapy i nagle maleje. Futro zaczęło zanikać jakby wciągane w głąb jej ciała, kości i mięśnie poruszają się i przemieszczają. Aż w końcu na posadzce klęczała naga kobieta z czarną obrożą, która również  swoje rozmiary, dopasowując się do jej szyi. Oddychała ciężko zaciskając dłonie w pięści wciąż w pozycji klęczącej. 

Daryl patrzył jak głębokie rany po czymś cholernie ostrym, malejąc, łączą się i pozostawiają po sobie tylko zaschniętą krew. Najdłużej leczyła się jej prawa ręka, ale i ona w końcu się zagoiła. Trwało to zdumiewająco szybko, ledwie kilka minut.

Mężczyzna widział cierpienie wymalowane na jej twarzy.

- Nieźle tam na górze pobalowaliście. - powiedział Daryl, zwracając na siebie uwagę wilkołaczycy. 

Spojrzała na niego, widział jak jej lodowato niebieskie tęczówki wypełniają się ciemnością. Westchnęła ciężko.

- James'owi nie spodobała się informacja, że jego życie należy do Marcusa. - powiedziała Adira.

- Jeśli ty jesteś tutaj, to gdzie on jest? w innej celi? - spytał Daryl gniewnym głosem. Pokręciła głowę.

- Zabiłaś go? - głos mu zadrżał, gdy spytał. Zdał sobie sprawę, że nadal martwił się o przyjaciela. Na samą myśl, że może już nie żyć, robiło mu się słabo.

Ale ona znów pokręciła głową. Jeszcze nigdy nie poczuł takiej ulgi.

Adira usiadła pod ścinaną celi naprzeciw krat. Oparła się o ścianę, podkulając kolana do piersi.

- Czyli James żyje?

- Postanowił uciec. Jestem za niego odpowiedzialna, chciałam go zatrzymać, ale mnie zaskoczył. Trafiłam tu, bo Elleonora uznała, że też próbowałam uciec. 

- Zatrzymując James'a? - zdziwił się na prawdę Daryl.

Pokiwała głową, uśmiechając się nerwowo.

- Jest do mnie uprzedzona. Głównie przez was. - rzuciła w jego kierunku małym kawałkiem wyłupanej cegły.

- Taka praca, potworze. - Daryl wzruszył ramionami. Prychnęła pogardliwie, ale nie specjalnie się obraziła. Nie takimi obelgami już ją obrzucano.

Na chwilę zapadło milczenie. 

Zamknęła oczy, oddychając głęboko i otworzyła je, gdy coś miękkiego uderzyło o jej kraty, a następnie spadło na posadzkę.

Na podłodze leżała śmierdząca potem, brudna od krwi i pognieciona koszulka.

- Nałóż to na siebie. Jesteś potworem, nie chce się podniecać na widok twoich piersi. - powiedział Daryl. 

Podeszła na czworakach do krat i chwyciła w dwa palce koszulkę.

- Mam ubrać to? - spytała z niedowierzaniem w głosie.

- Hej, to nie odzieżowy. Nic innego nie mam. - Daryl rozłożył bezradnie ręce.

Spojrzała na łowcę. Jego tors był poznaczony bliznami, na których widok aż zmroziło. Część torsu miał zabandażowany w miejscu gdzie go pogryzła. Opatrunki były różowe. Wściekle różowe.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz