Część 52

1K 123 6
                                    


Obserwuje jak krąży po niewielkim pomieszczeniu, naznaczając swoją trasę nie do końca równym okręgiem. Wsparty ramieniem o drzwi, patrzył na ukochaną przez niewielki otwór w drzwiach.

Stoi tutaj już kilka godzin. Na początku uderzała o drzwi, gdy tylko poczuła jego zapach. Teraz jedynie powarkiwała co jakiś czas. 

- O czym myślisz? - usłyszał od wejścia.

Obejrzał się, odwracając wzrok od kłęby białego futra, które przeszło mu przed oczami.

Marcus stał w wejściu z rękoma złożonymi z tyłu. Patrzył na syna.

Harry znów skupił wzrok na Adirze.

- Czego tu szukasz? - spytał Harry tak chłodnym tonem jaki tylko był w stanie wydobyć z swoich strun głosowych.

- Już jutro mogę stracić życie. - Marcus zbliżył się do syna i tak jak Harry spojrzał przez niewielkie okienko w drzwiach na Adirę. Wilczyca uderzyła w wzmacniane drzwi na tyle mocno, że te zatrzęsły się, wydając z siebie straszliwy łoskot.

Marcus roześmiał się cicho.

- Prawdziwa bestia, prawda? - powiedział niemalże wesoło wampir. - Ostatnim razem widziałem ją w takim stanie przeszło czterdzieści lat temu. 

Harry parsknął pogardliwie w odpowiedzi, wciąż nie patrząc na ojca.

- Wiem, co teraz sobie myślisz o mnie, synu. - powiedział Marcus. - I wiem, że być może mi nie wybaczysz. Ale zrozum. Zrobiłem, co zrobiłem dla twojego dobra.

- Dla mojego dobra?! - Harry podniósł głos, odwracając się do Marcusa. Z pomieszczenia obok rozległo się warczenie, a drzwi znów łomotnęły, dlatego zniżył znacznie głos, choć gniew nie zniknął z jego głosu. - Przez ciebie żyłem dziesięć lat w kłamstwie! - niemalże krzyknął. - Bez niej! - wyciągnął rękę w stronę drzwi.

- Gdybym tego nie zrobił, nie osiągnąłbyś tego, co teraz masz. - Marcus nieco podniósł głos. - Z nią nie miałbyś przyszłości.

- Mam gdzieś swoją firmę. - warknął Harry. Zapomniał, że ma być cicho. - Nie obchodzą mnie ani pieniądze ani firma. Straciłem dziesięć lat życia z kobietą, którą kocham.

- Z kobietą, która nigdy nawet nie da ci dziecka. - rzucił kwaśno Marcus.

Harry zamilkł. Ojciec trafił w sedno. To była prawda. Z Adirą nigdy nie założy pełnej rodziny. Jeszcze raz spoglądając na wilczycę przez zasuwę w drzwiach.

-  T nie ważne. - powiedział w końcu. - To właśnie ją kocham.

Marcus zacisnął pięści, tłumiąc wybuch gniewu.

- Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie będziesz miał z nią dobrego życia? - Marcus zbliżył się do Harry'ego na kilka centymetrów. - Spójrz na nią. To niebezpieczne, niestabilne emocjonalnie zwierzę.

- To przykre, że tak uważasz. - Harry znów oparł się o drzwi, całą uwagę na ukochanej. - Poproszę ją o rękę. A potem wyjedziemy i już nigdy nas nie zobaczysz. Nie będziesz już nigdy wtrącał się w nasze życie. Mam nadzieję, że to ostrze przejdzie gładko. 

- Harry. - Marcus nie mógł uwierzyć temu co usłyszał. Poczuł ukłucie w sercu. Jakby jego własny syn przeszył je sztyletem po samą rękojeść. 

- Idź już sobie. - burknął Harry. - Chcemy zostać sami. 

Jakby na potwierdzenie jego słów, drzwi znów się zatrzęsły.

Marcus chciał jeszcze coś powiedzieć ale dotarł do nich dźwięk  kroków na schodach i wkrótce w drzwiach stanął Wong.

- Wrócili. - poinformował ich wampir oficjalnym, pozbawionym emocji głosem.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz