Część 24

1.3K 136 18
                                    


Wong odłożył telefon.

Po raz kolejny nie mógł się dodzwonić do Ramirez.

On i Logan siedzieli razem w hotelu denerwując się coraz bardziej.

- Nie powinna iść sama. - marudził Logan raz po raz.

- Znam ją nie od dziś. Poradzi sobie. - zapewnił Wong, choć sam niepokoił się o wilczycę. Sprawdził nawet sygnał, który nadawał jej nadajnik. Była w dokach, tam gdzie kazali jej iść. 

Może nie odbiera, bo obserwuje cel? - zastanawiał się wampir.

- Kogo kazałeś jej znaleźć? - spytał Wong, patrząc na wilkołaka.

- Mojego starego znajomego. Jest demonem. - odpowiedział Logan. - Ale bez obaw. Nie zrobi jej krzywdy, raczej. 

- Idziemy do niej. - oznajmił Wong, zrywając się z miejsca.


                                                       *              *                *  

Adira szła za mężczyzną, zgarbiona, by uchronić się przed deszczem i wiatrem.

Towarzyszący jej demon prowadził ją przez ogromny parking dla ciężarówek. Zdawał się sprawiać wrażenie, że zimny wiatr i ulewny deszcz się go nie ima. Jakby mijały go.

Takiemu to dobrze. - prychnęła w myślach.

- Nie mówiłaś mi dlaczego szukasz tego faceta. - zagadnął po chwili demon.

- Koleś, który mnie zmienił chce z nim pogadać. - Adira wzruszyła ramionami, trzęsąc się teatralnie z zimna. Koleś miał na sobie ciepłą kurtkę. Ciekawe czy domyśli się, by ją użyczyć jej.

- Jak się nazywa ten wilkołak? - demon nagle złapał ją za ramiona.

- Ee...

- Logan?! Nazywa się Logan? - mocno zacisnął palce na ramionach wilkołaczycy. Skrzywiła się. Jego dotyk parzył a zaciskał palce tak mocno, że czuła jak miażdży jej kości.

- Idziemy. - złapał ją za nadgarstek i znacznie przyśpieszył. 

Adira ledwo mogła za nim nadążyć. Nawet nie przyszło jej do głowy, by stawiać opór. 

- Co on sobie myślał, przysyłając cię samą... A miałem go za rozsądnego idiotę... Nie posyła się szczeniąt do takiego zadania.

- Nie jestem szczeniakiem! - warknęła Adira. 

- Nie wiesz co mówisz. Jeśli dotarłabyś do mojego brata, skończyłabyś jako dywanik. - syknął czarnowłosy. Spojrzał na nią znad zmarszczonych brwi i pokręcił głową.


                                                         *                 *                *   

Zaprowadził ją do motelu po drugiej stronie parkingu dla kierowców ciężarówek. Adira jeszcze nie wiedziała, że to miejsce zmieni wszystko.

Otworzył drzwi kluczem i wpuścił ją do jednego z mieszkań postawionych w okół głównego budynku motelu. Nie zraziła się jego obskurnym wystrojem. Było tu ciepło.

- Tu raczej nie znajdę tej ciężarówki. - zauważyła Adira, rozglądając się po izbie.

- Nie martw się. Wkrótce przyjedzie, jego nowa przyjaciółka ma swoje... cóż... potrzeby.- demon puścił łobuzersko oczko lykantropce. 

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz