Część 31

1.3K 138 30
                                    

- No dobrze... To było chore. - James jako pierwszy przerwał ciszę, która zapadła od momentu przekąszenia małego co nieco przez  Fiss. - Miała rację. Zjadanie ludzi jest straszne. 

- Co? - Logan spojrzał na niego unosząc brwi.

- Stara historia. - James machnął ręką. - Kiedyś wraz z Adirą natknęliśmy się na turystów, gdy polowaliśmy na łowców. Nic ważnego. A teraz ona.... - kiwnął ręką na białego wilkołaka. - No, chore...

- Fiss nie ma skrupułów. - powiedział Wong. - Obawiam się, że to może być z naszej winy.

- No dobrze, ale zatem czemu nie oddała jeszcze kontroli Adirze?- spytała Anabelle.

- Twierdzi, że jej nie ma. - poinformował Wong. - Wygląda na to, że albo nie chce wrócić do świata, albo się poddała i naprawdę...

- Jej nie ma. - dokończyła Anabelle, patrząc na wilczycę. - Wcale.

Logan podszedł  do wilkołaczycy ostrożnym, ale pewnym krokiem.

- FIss, tak? - zwrócił się do wadery. - Możesz nakłonić Adirę, by się z nami skontaktowała? 

~ Mogę spróbować. Ona nie chce. ~ wilczyca usiadła na podłodze.

Wie jak jej ludzka połówka to robi,ale jej to i tak przychodzi z trudem. Nie potrafi się wyciszyć tak skutecznie jak Adira. Nie zawsze jej się to udaje. Mimo to musi spróbować. Zamknęła oczy, wyciszając wszystko, całą siebie. A gdy otworzyła ponownie ślepia otaczał ją mrok.

Poruszyła w miejscu łapami. 

Nie czuła żadnego zapachu, a cisza była wręcz bolesna, lecz grunt pod jej łapami był stabilny i zupełnie realny. 

Ruszyła więc przed siebie. 

Czuła, że korytarz był bardzo wąski. Gdy kroczyła jej futro ocierało się o ściany tuneli po obu stronach wąskiego przejścia.

Jej oczy przywykły powoli do panującej ciemności. Jej wędrówka w podświadomości nie trwała długo. 

W końcu wkroczyła do małego pomieszczenia, czy raczej przecisnęła przez wejście z niemałym trudem. 

Rozejrzała się, pomieszczenie przypominało lochy. Było niewielkie, chłodne, wilgotne, a w kącie klęczała kobieta, dla której to miejsce było więzieniem i schronieniem jednocześnie. 

Jej oczy pozbawione wszelkiego wyrazu wpatrywały się w ciemność. 

Nawet nie raczyła przywitać się z swoją wilczą siostrą. 

Fiss zatrzęsła futrem, by pozbyć się nieznośnego uczucia, elektryzującego jej sierść i podeszła do Adiry, by położyć się przy latynosce.  Nie żeby miała dość miejsca, ale jakoś się zmieściła. 

~ A więc tak teraz wyobrażasz sobie to miejsce. ~ wilczyca pierwsza się odezwała. Adira nie odpowiedziała nic. Ale poruszyła się, skryła głowę w ramionach. 

~ Chyba wolę jednak tamtą polanę. ~ stwierdziła Fiss, parskając niby wilczym śmiechem. 

Nadal nie było reakcji ze strony Adiry. Wilczyca przekrzywiła łeb, patrząc na tę drobną kobietę. Wie jak cierpi. Ona czuje to samo, ale nie okazuje słabości. Nie wolno jej. 

~ Nie miej mi tego za złe, ale skoro ty mogłaś zmienić to miejsce to i ja mogę. A więc... ~ wilczyca zamknęła oczy, skupiając się na wspomnieniu polany, którą stworzyła w podświadomości kiedyś Adira, a która była jej domem, gdy nie biegała pod prawdziwym księżycem.  A gdy otworzyła ślepia, oślepiło ją jasne światło dnia.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz