Część 55

1.2K 97 31
                                    

I w końcu jest fotka/\

Wracając do domku gościnnego Harry tym razem obrał bardziej okrężną drogę.

Nie chciał ponownie natknąć się na ojca.

Czuł się z tym podle, ale nie chciał się z nim widzieć przed śmiercią.

Rano pewnie odnajdą jego szczątki, jeżeli Nefretari cokolwiek zostawi, gdy przybędzie go zabić.

Nawet jeżeli wciąż kochał ojca, wiedział, że on i Adira będą mieli szansę na szczęśliwe życie tylko wtedy, gdy on z niego zniknie.

Droga powrotna zajęła mu dłużej niż się droga do bramy mimo iż narzucił sobie szybsze tempo.

Było strasznie zimno, on był bez kurtki, a w przepływie geniuszu obrał drogę okrężną, przez co musiał przedzierać się przez głęboki śnieg.

Nie ociągał się jednak. Adira na niego czekała. Sama.

Z James'em.

W dodatku coś ich łączyło ze sobą podczas, gdy on był pod wpływem uroku ojca. I kto wie?

Może nadal by ich coś łączyło, gdyby nie przyjechał z powrotem do Collinsport.

Być może swoim powrotem stanął im na drodze do szczęścia

Nie!

Co za głupie myśli nawiedzają jego głupią głowę. To było nie możliwe.

Po pierwsze, to był James. On starał się rwać wszystko, co wpadnie mu w oko. Po drugie Adira miała znacznie lepszy gust.

No i była jeszcze Kiara. Jakoś nie wyobrażał sobie, by któraś z nich zgodziła się grać drugie skrzypce.

Jeszcze troszkę przyśpieszył. Gdyby nie głęboki śnieg pewnie nawet by pobiegł.

Gdy dotarł do do siedziby stada w korytarzu wejściowym zastał spory tłum.

Najemnicy Vernona Rosche'a skończyli chyba zmianę. Nie mogli przecież wrócić do budynku głównego Collinwood.

- Co się dzieje? - spytał Harry.

- Marcus kazał im opuścić stanowiska. - odpowiedział Rosche patrząc na Harry'ego.

- Uznał, że nie będziemy już potrzebni. Zwolnił nas. - odezwał się jeden z najemników.

- Zwolnił? - powtórzył Rosche.

- Tak, szefie. To oznacza, ze wracamy do domu?

- Jeszcze wszystko się wyjaśni. - powiedział Vernon. - Idźcie odpocząć. Dla wszystkich znajdzie się miejsce.

Harry nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Jakoś przecisnął się przez korytarz pełen najemników i pośpieszył do pokoju Adiry.

Kiedy był na pierwszym piętrze usłyszał coś, czego się nie spodziewał.

Już na schodach usłyszał to, choć nie zwrócił na to wcześniej uwagi.

Im bliżej jednak był pokoju Adiry stawała się coraz głośniejsza. I dobiegała wyraźnie zza jej drzwi. Głośna muzyka i czyjś chichot. Oraz głośny, męski jęk.

Otworzył gwałtownie drzwi i stanął zupełnie oniemiały, gapiąc się na scenę, którą zastał w pokoju.

James leżał bez tchu rozciągnięty na macie do Twistera a nad nim splecione jak precelki, Adira i Kiara starały się utrzymać równowagę zawieszona nad wilkołakiem.

Kotołaczka próbowała dosięgnąć planszy ze strzałką, by zakręcić.

- Harry. W samą porę! - Adira uśmiechnęła się do swojego Mate. - Musisz nam pomóc!

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz