Część 44

1.3K 103 31
                                    

Trwały ostatnie przygotowania przed wyruszeniem do Collinsport w stanie Maine, by raz na zawsze zniszczyć tamtejsze Gniazdo.

Daryl był tym wszystkim bardzo podekscytowany. Nie mógł wręcz się doczekać, aż dokona zemsty.

Kończył czyścić swój zmodyfikowany karabin w jednym z pokoi kryjówki łowców.

D również tu był. Dhampir siedział w kącie pokoju na podłodze z zamkniętymi oczyma i od wielu godzin nie poruszył się ani o cal.

Albo medytował, albo zwyczajnie spał. Tyle że na siedząco.

Cokolwiek robił, Darylowi to nie przeszkadzało. Był zadowolony z tego, że ten legendarny zabójca wampirów był jego nowym partnerem.

Widział go już w akcji, kiedy odwiedzili Ramirez w mieszkaniu jej kochasia. Na prawdę był pewny, że wszystko pójdzie dobrze tym razem. Mieli druzgoczącą przewagę nad tym plugastwem wyniszczającym zdrowy organizm jakim jest rasa ludzka. Bliznowaty rozstawił karabin na stojaku i przeładował pustą komorę. Skończył i było by dobrze rozprostować nogi.

- Idę się przejść. - powiedział Daryl do D, dhampir nijak nie zareagował.

Daryl wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.

D byłna pewno świetnym partnerem. Takim, któremu mógł zawierzyć własne życie i to, że będzie ubezpieczał jego tyły. Nie mógł jednak sam przed sobą udawać, że nie tęskni za James'em. Byli przyjaciółmi od zawsze. A teraz on jest tym, co przysięgali zabijać. Wilkołakiem.

Stanął w holu, patrząc na białą wielką wilczycę leżącą w dużej klatce, która o dziwo, byłą otwarta. Ona jednak wciąż tam grzecznie siedziała, klątwa pani Wallerius działała bez zastrzeżeń.

Zszedł po schodach do holu i podszedł do klatki.

Uklęknął przed nią, patrząc w pozbawione źrenic, czarne niczym otchłań ślepia wilkołaka.

- Pewnie tego się nigdy nie spodziewałaś, co? - powiedział, uśmiechając się wrednie. - Zabiję wszystkich twoich obleśnych przyjaciół. - wykonał palcami cudzysłów. - A ty nam pomożesz. Pewnie cię zabiją, ale to żadna strata. A jeśli jakimś cudem przeżyjesz, ja będę miał tę przyjemność rozwalenia ci łba. Gołymi rękoma. A potem wypruję twoje wnętrzności, a wiesz czemu? Bo podoba mi się twoje futro. Co ty na to, bym po wszystkich cię oskórował i zrobił sobie z niego przepaskę? Albo od razu cały płaszcz, a twoje głowa zawiśnie nad moim kominkiem. Jeszcze go nie mam, ale.... - wyciągnął rękę i pogłaskał wilkołaka. W momencie, gdy jej dotknął, wilczyca jakby nagle wyrwała się z transu i nim zdążył zareagować, już trzymała w szczękach jego dłoń. A on leżał parę metrów od klatki, odrzucony nagłym atakiem lykanki, patrząc na kikut swojej lewej ręki. Adrenalina ogarnęła go szybko i jeszcze szybciej wyparowała.

Bliznowaty wrzasnął. Takiego bólu jeszcze nigdy nie czół.

Utrata kończyny to całkiem inny poziom bólu niż ten, którego już w życiu zaznał niejednokrotnie.

Jego wrzaski zaalarmowały innych łowców w pobliżu. Ruszyli natychmiast mu na pomoc. Dwoje z nich odciągnęło Daryla od szalejącego wilkołaka, a pozostali rzucili się na Adirę.

Bestia nie miała oporów. Smagnęła szponami swoje naraz, którzy próbowali dźgnąć ją posrebrzonymi długimi nożami.

Ich wnętrzności wypłynęły przez rany, wrzeszczeli przez jeszcze sekund kilka swojego życia, patrząc jak wilkołak miota się dziko, rozrywając kłami i szponami kolejnych łowców. Przy życiu pozostali tylko Daryl, oraz ci dwaj, którzy go odciągnęli.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz