Część 27

1.3K 136 28
                                    

Nowy Jork 1916 

Nadal nie może uwierzyć, że został wrobiony w niańczenie tej dziewuchy.

Miał dostać niewolnika na tyle silnego, by został jego nowym wilkołakiem po śmierci jego dawnego... przyjaciela? W końcu był przy nim od tak dawna.  

Ale nie, trafiła mu się ludzka nastolatka. Ile ona może mieć lat? Z szesnaście? Może dwadzieścia?

A mógł mieć przynajmniej elfkę.

Spojrzał na śpiącą dziewczynę okrytą starym płaszczem, który dostał od goblina.

Elenven odesłała go do domu samotnie, by zajął się dziewczyną.

Może powinien ją obudzić, chociażby po to, by wyjaśnić jej jak ma się zachowywać i jak będzie wyglądało jej życie teraz, gdy już należy do niego.

Pochylił się do przodu i szturchnął  Adirę w ramię. Dziewczyna zmarszczyła tylko brwi, ale spała dalej.

Chwycił ją za ramię i bezceremonialnie ściągnął ją na podłogę.

To już obudziło Adirę.

Dziewczyna jęknęła boleśnie unosząc się na rękach.

- Dobrze się spało? - spytał Marcus, zwracając na siebie uwagę latynoski.

Wcale nie był zdziwiony jej reakcją, a nawet się jej spodziewał.

Adira natychmiast uciekła na drugi koniec samochodu. 

Nie, żeby to była duża odległość. 

- Niedługo dotrzemy do mojego domu. - poinformował ją Marcus. - Zanim to nastąpi musimy sobie porozmawiać. A zaczniemy od tego, że zdradzisz mi swoje imię.

- Jestem Adira. - odpowiedziała po krótkiej chwili dziewczyna.  

- A więc Adira. Oczywiście wiesz kim ja jestem. - powiedział, kładąc dłoń na swojej koszuli. - Czyż nie?

Dziewczyna pokręciła głową.

- Otóż jestem twoim panem. Innymi słowy teraz twoje życie, twoje myśli, pragnienia, wszystko co czyni ciebie należy teraz do mnie. - kontynuował Marcus, przybliżając Adirze jej aktualną sytuację. - Czy to dla ciebie jest zrozumiałe?

- Nie. Nie można niewolić już ludzi! To wbrew prawu! - zaczęła krzyczeć. 

Marcus skrzywił się, była zdecydowanie za głośna.

- Głupie dziecko. Nas nie obchodzą prawa ludzi. Jesteś niewolnicą i nic już tego nie zmieni. - przerwał jej krzyki zakrywając dziewczynie usta dłonią. - A jeśli nie przestaniesz krzyczeć, zacznę twoją tresurę od wyrwania ci języka. - zagroził cichym szeptem. 

Zobaczył w jej oczach to, czego chciał. 

Strach. Uwierzyła.

Cofnął swoją rękę, siadając z powrotem wygodnie na swoim miejscu.

- Skoro już poznałem twoje imię, czas, bym sam się przedstawił.- kontynuował mężczyzna, spokojnym głosem, tak, jakby Adira w ogóle mu nie przerywała. - Nazywam się Marcus Malborn, ale masz zwracać się do mnie Panie, lub Lordzie Marcusie, może być też milordzie. Innych opcji nie ma. Jeśli będziesz po... Co to za prychnięcie? - warknął Marcus.

- Nie będę cię słuchać. I ucieknę przy pierwszej okazji. - oznajmiła hardo Adira, krzyżując ręce na piersiach i odwróciła się ruchem ala foch.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz