Część 53

1.1K 108 52
                                    

- Będziesz musiał ostrożnie obnosić się z tą ręką. - powtarzała raz po raz  Kiara.

Kotołaczka opatrywała ramię Harry'emu nakładając mu chyba ze trzydzieści szwów na jego ramię, które wcześniej utopiła w basenie wody utlenionej. Tak na wszelki wypadek. 

On sam nie widział specjalnie powodu, by to robić. Poza uniknięciem zakażenia. Kiara obawiała się, że przez tą ranę Harry może zostać wilkołakiem. Ale on w to wątpił. Trzy rany od pazurów jego ukochanej, choć bolały jak diabli, były niezbyt głębokie. Pamiętał, jak mówiła mu, że zostanie wilkołakiem jest trudne i istnieje ogromne ryzyko, że do przemiany nie dojdzie. Trzeba bowiem być na granicy śmierci. Tylko wtedy geny wilkołaka mogą przejąć kontrolę nad układem odpornościowym organizmu. W to wchodzi również jakaś wilcza magia. A Harry ani nie był w tedy bliski śmierci, ani nie poczuł nic, co mogłoby świadczyć, że zmienia się od środka. Po drugie, podobno straciłby przytomność na długi okres czasu, a był jedynie troszkę zmęczony. 

- Wiem, wiem. Znowu się powtarzasz. - mruknął marudnie Harry. W tej chwili myślami błądził przy Adirze. 

Po tym jak odzyskała świadomość samej siebie, Logan zabrał latynoskę do jej pokoju, a Harry'ego odesłał do Kiary, by zajęła się jego ręką. 

Po wygłoszeniu reprymendy o jego głupocie i durnym pomyśle zbliżania się do rozszalałego wilkołaka zabrała się za czyszczenie rany. Chciał odgryźć się jej, że ona również zanadto zbliża się z pewnym wilkołakiem, ale dla własnego dobra ugryzł się w język. Ręka już go bolała, a był pewny, że, gdyby chciała, Kiara mogłaby dodać mu jeszcze więcej bólu niż było to konieczne. 

- No skończone. - Kiara potarła czoło nadgarstkiem  jakby bardzo się zmęczyła nad opatrywaniem mu ręki. - Tylko uważaj ....

- Na rękę. - wpadł jej w słowo Harry. - Spokojnie, uszata. Nie będę przecież nią machał jak idiota. 

- Nie nazywaj mnie tak. - prychnęła zupełnie jak kot. - To leć już do niej. 

- Taki miałem zamiar. Dzięki. - pocałował Kiarę w policzek. - Uszata! - dodał uciekając poza zasięg jej rąk. 

Popędził szybkim krokiem do pokoju Adiry. Pobiegłby, ale gdy próbował biec korytarzem, natychmiast tego pożałował. 

Gdy stanął przed drzwiami jej sypialni, drzwi się właśnie otworzyły. Wyszedł przez nie Logan. 

Mężczyzna zamykał za sobą drzwi, ale zobaczywszy zmierzającego w jego stronę Harry'ego, zatrzymał je pół przymknięte. Skinął głową w ich stronę dając Harry'emu zgodę na wejście do środka. Tak jakby młody Malborn jej w tej chwili potrzebował. Gdyby chciał mu tego zakazać, nie było już argumentu, który powstrzymałby Harry'ego przed wtargnięciem do środka.

- W ogóle się nie odzywa. - powiedział Logan do Harry'ego, zatrzymując go na chwilę przy drzwiach. - W każdym razie do mnie. Może z tobą porozmawia. Liczę, że zdasz mi relację z tej rozmowy.

Harry nie odpowiedział. Wyrwał ramię z uścisku wilkołaka i wszedł do środka.

W pokoju panowała zupełna ciemność, jeżeli nie licząc małej lampki na nocnej szafce przy łóżku, której światło było tłumione przez wiklinowy abażur.

Okna  również były pozasłaniane ciężkimi zasłonami, które nie przepuszczały najmniejszej ilości światła dnia.

Adira leżała zwrócona do niego plecami na dwuosobowym łóżku. Była już ubrana, choć niezbyt dokładnie. Miała na sobie stare spodnie dresowe, które były tak przeprane, że trudno było odgadnąć jaki oryginalnie miały kolor oraz pogniecioną koszulkę, którą zwyczajnie założyła na lewą stronę.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz