Część 12

1.5K 117 20
                                    

Nowy Meksyk 1916

Zbudzono ją dość brutalnie. 

W jednej chwili spała sobie w pięciogwiazdkowej klatce, a w następnej wylano na nią kubeł lodowatej wody. Poderwała się na nogi z wrzaskiem, lecz klatka była za niska i szybko wylądowała ponownie na tyłku z bólem głowy. Objęła się ramionami drżąc z zimna i rozglądając z przerażeniem. 

Za kratami ktoś klękał. To był Leyto.

Nie wyglądał na potwora, oprócz oczu, które były nienaturalnie duże i żółte.

- Dzień dobry, śpiąca królewno. Dobrze się spało? - spytał, uśmiechając się krzywo, odsłaniając nieludzkie zęby. 

Uciekła pod sam róg  klatki, wcisnęła się plecami w kraty, podciągając kolana pod brodę. Zasłoniła uszy rękoma, zaciskając powieki. 

Leyto załomotał w kraty, wywołując u Adiry koleiny krzyk. Roześmiał się chrapliwie i wstał, by otworzyć celę. Sięgnął do środka i złapał dziewczynę za nogę. Opierała się, lecz był silniejszy i wyciągnął ją z klatki.

- Bądź grzeczną dziewczynką - powiedział Leyto, szarpiąc nią tak mocno, że rzucił nią na środek  pomieszczenia. - Zabieram cię do domu.

Adira uniosła się na ramieniu, patrząc na potwora w ludzkiej skórze.

- C-co powiedziałeś?

Leyto uśmiechnął się szeroko. Szerzej niż jakikolwiek człowiek mógłby się uśmiechnąć.

- Zabiorę cię na twoją farmę. Twoja siostra już tam jest. Chodź ze mną.

Adira podniosła się powoli na trzęsące się nogi i popełniła ten błąd, który będzie później wypominać sobie do końca życia. 

Poszła za trollem.

Leyto wyprowadził ją tym samymi schodami, którymi ją tu przyprowadził. 

Lokal był pusty, światła pogaszone, a przez wpół zasłonięte okna wlewała się noc.

Nie było żywej duszy. Wyszli z budynku prosto do ciężarówki, zaparkowanej  przed samym wejściem.

- Do środka. - rozkazał troll, otwierając tylne drzwi paki. Spojrzała na niego, spodziewając się, że zaraz powie, że żartuje. Lecz on czekał niezłomnie. 

Westchnęła i wciągnęła się na pakę. Zdążyła podkulić nogi w momencie, gdy Leyto zatrzasnął drzwi. Znalazła sobie miejsce w kącie, pogrążona w ciemności.

                           

                                                                                       *                      *                      *

Ocknęła się ze snu, pełnego wspomnień sprzed niespełna stu lat.  Ostatnio często śniła o domu. 

Dojeżdżali właśnie na lotnisko. Pogoda zdążyła się zepsuć i ciemna noc rozświetlały burzowe błyskawicznie. Z nieba lało niemiłosiernie z taką intensywnością, że woda zbierała się w małe jeziorka, bo na kałuże były zdecydowanie za duże. 

Wyprostowała się krzywiąc twarz w grymasie. Zesztywniała przez ten brak ruchu.

Jęknęła, rozmasowując kark.

Szarpnęło tak gwałtownie limuzyną, że odruchowo zaparła się o drzwi, maskę rozdzielczą  a nogami zaparła się o podłoże. Zmroziła kierowcę wzrokiem.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz