Część 6

1.8K 138 26
                                    

Nowy Meksyk 1916 r.

- Nico! Gdzie jesteś?! - oparła ręce na biodrach, wzdychając. - No gdzie jest ten, niño ( dzieciak ). - uniosła wyżej swoją sukienkę, by nie ubabrała się czarnoziemem, gdy przechodziła przez grządkę z warzywami.

W końcu go zauważyła.

Nico i jego kolega stali przy płocie, niedaleko bramy. Rozmawiali z jakimś mężczyzną w ciemnym kapeluszu, ubranym jak kowboj. Stał oparty o czarny motocykl. Chłopcy najwyraźniej podziwiali maszynę.

- Chłopcy, odejdźcie od ogrodzenia! - zawołała Adira groźnie, przyśpieszając kroku, idąc w ich kierunku. - Nico, Morris! Już tu do mnie!

- Co? Ale dlaczego? - mruknęli marudnie chłopcy.

- Nie wolno rozmawiać z obcymi. Marsz mi do domu. - Chwyciła obu za ramiona i stanowczo zawróciła w stronę domu. - Śniadanie stoi na stole od pięciu minut, umyć ręce i do stołu. Ty też, Morris, jeśli masz ochotę.

- Ale Leyto obiecał, że nas przewiezie na motorze! - jęknął Morris.

- Nie bądź wredna, hermana ( siostra ). - dodał Nico.

- Zmykać mi, ale już, bo się zdenerwuję naprawdę! - syknęła do nich i pchnęła lekko, by odeszli w stronę domu, co grzecznie wykonali, choć niechętnie.

- Słuchajcie siostry, ma racje! - zawołał za nimi mężczyzna.

Adira odwróciła się do niego gwałtownie.

- A ty spadaj stąd i więcej nie zaczepiaj młodych chłopców! - niemal krzyknęła.

- Czy tak odzywa się dama? - mężczyzna o imieniu Leyto uśmiechnął się oszałamiająco. - Po prostu stanąłem na popas. To oni mnie zagadnęli.

- A ty powiedziałeś, że ich przewieziesz tym?! - wskazała na motor, patrząc na niego tak jakby był najgorszym diabelstwem. - I kto powiedział, że jestem damą?

- A może ty chcesz się przejechać, co? - zaproponował Leyto. - Tylko kawałeczek.

- Nie dziękuję. - niemal warknęła i sama też zawróciła do domu. Kiedy tylko odwróciła się od mężczyzny ten wyprostował się. Z jego ust wysunął się długi, gadzi jęzor, którym oblizał lubieżnie usta.

- Co za smakowity kąsek. - mruknął sam do siebie.

* * *

Czasy obecne

Adira pierwsza wysiadła z samochodu, ciągnąc za sobą łowcę.

- Lepiej bądź grzeczny. Tutaj wszyscy chcą twojej śmierci. - poradziła mu, szarpnięciem ciągnąc za sobą.

Może nie musiała być taka brutalna. Ale szczerze mówiąc chciała. Och jak bardzo chciała.

Razem weszli do domu, a Wong i James za nimi.

W holu czekała już na nich kotołaczka Kiara oraz jej pani. Lady Elleonora stała pośrodku holu z specjalnymi palcami dłoni.

- To ten łowca, o którym mówiłeś zapewne. - wampirzyca spojrzała na mężczyznę, którego prowadziła Adira. Zawracała się rzecz jasna do Wong'a. Adira miała wrażenie, że pani tego domu ma z nią jakiś problem. Zawsze gdy, patrzy na nią, odczuwa niechęć wampirzycy. - Ledwo żyje. Co mu się stało?

- Stawiał opór, gdy Adira go dopadła. - wyjaśnił Wong.

Wampirzyca przeniosła spojrzenie na latynoskę, a jego wyraz nic się nie zmienił. Patrzyła na Adirę z taką samą pogardą co na bliznowatego.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz