Część 21

1.3K 125 11
                                    


Nowy Jork 1916


Pogrążone w ciemnościach  nocy miasto żyło swoim nocnym życiem.

Opustoszałą ulicą w portowej części miasta sunął czarny mercedes.

Długie  światła przebijały się przez gęste opary unoszące się znad studzienek kanalizacyjnych. 

Był to samochód, którego zobaczyć w takiej dzielnicy jest równie prawdopodobne  co wygranie głównej nagrody w losowaniach cotygodniowych The New York Times. 

A już miejsce, przed którym stanął było zupełnie zaskakujące. Mercedes stanął przed starym magazynem umieszczonym  dokładnie pod mostem. 

Silnik przestał mruczeć i od strony kierowcy wysiadł elegancko, jak na te czasy, ubrany szofer. Poprawił swój strój i podszedł do tylnych drzwi samochodu.  Otworzył je i wyciągnął swą rękę, oferując pomoc z wyjściem na zewnątrz czarnowłosej kobiecie. 

Smukła dłoń położona została na jego dłoni. Z samochodu wysiadła piękna kobieta o bardzo długich, czarnych włosach i niesamowicie zielonych oczach.

Odeszła od samochodu dwa kroki.

Miała na sobie długą purpurową  suknię zdobioną złotymi nićmi, dokładnie opinającą jej talię. Miała niezwykle bladą, porcelanową cerę. 

Była wampirzycą. 

Za nią z samochodu wysiadł mężczyzna w eleganckim stroju. Trzymał pojemną, czarną walizkę.

- Co to za miejsce? - mężczyzna skrzywił się z niesmakiem. Nie lubił przebywać w miejscach, gdzie pachniała inaczej niż przyjemnie. W dodatku ta morska bryza i silny wiatr. 

Akurat  w tym momencie mocniej zawiało.

- To niespodzianka, Marcusie. - odpowiedziała pogodnie kobieta. - Zaufaj swojej Mistrzyni, kochany. 

Marcus przygryzł blade wargi. 

Zaufać tej kobiecie to jak własnoręcznie nadziać się na palikowy kołek.

Podążył za wampirzycą  do hangaru. Dołączył do niej, przechodząc pomiędzy wiszącymi na hakach płachtach mięsa. Wciąż ociekały krwią.

Dawniej sam jej zapach zmusiłby go do wylizywania każdej kropelki z tych martwych krów. Aż do sucha.

Przełknął ślinę. 

Opanował się jednak i przyśpieszył kroku, by dogonić wampirzycę, która była już na drugim końcu magazynu.

Nie była sama.

Przy starym automacie z napojami rozmawiała z dziwnie ubranym facetem. Jego zapach był nieludzki. Troll? Dlaczego Elenven przyprowadziła go na spotkanie z trollem? 

- Co my tu robimy? - spytał ponownie Marcus, podchodząc do wampirzycy. 

- Cierpliwości, Marcusie. Cierpliwości. - powiedziała Elenven. - Otwórz przejście. - zwróciła się do faceta wspartego plecami o automat z napojami. 

Mężczyzna wyprostował się i przesunął automat z napojami, odsłaniając przejście do ukrytego pomieszczenia. 

Kobieta mrugnęła do Marcusa do przeszła przez ukryty otwór w ścianie. 

Pomieszczenie, w którym się znaleźli, było nie wielkie i zupełnie puste. Jeśli nie liczyć ogromnych, okrągłych wrót wykonanych z nieznanego Marcusowi metalu.  

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz