Część 30

1.3K 143 41
                                    

Biegli za nią aż do posiadłości.

Jeżeli zorientowała się, że za nią podążają to nie dała tego po sobie poznać. Nie zwolniła ani o krztynę, nie obejrzała się i nie ułatwiała im zadania, wybierając trasę, z którą nawet oni mieli problem. Adira znała ten las jak nikt inny.

A gdy wybiegła na błonia jeszcze bardziej przyśpieszyła. Kobieta na jej grzbiecie krzyknęła, ściskając nieprzytomnego Malborna, by i on nie spadł z grzbietu wilczycy.

Wpadła do Collinwood przez główne wejście. Wyhamowała z trudem na śliskiej posadzce  przed ścianą pancernego szkła. 

Ludzie najemni do ochrony poderwali się z swoich stanowisk, gdy wilczyca  zrzuciła z siebie Elizabeth i Harry'ego niemal ostrożnie, a następnie zaczęła się zmieniać. 

Skończyła, gdy dotarli Logan i James. 

Oni również natychmiast zaczęli zmieniać się w ludzi.

Nikt nie zwracał uwagi na Elizabeth. Kobieta gapiła się na wilkołaki i krzyczała.

Fiss w ludzkim ciele Adiry, podniosła Harry'ego i podeszła do skanera.

- Adira, co robisz? - Logan wyprostował się, obolały po Przemianie. - Nie powinnaś się ujawniać przed człowiekiem... Co mu jest?

Fiss spojrzała na niego oczami wilczycy.

- Jej tu nie ma. - odpowiedziała z dziwnym trudem. Przyłożyła dłoń do panelu skanera i przeszła przez śluzę, gdy przejście się otworzyło. - Wezwać Wong'a. - warknęła do ochroniarzy i zupełnie nie przejmując się nagością zabrała nieprzytomnego Harry'ego do salonu.

- James, skołuj jakieś ubrania. - rozkazał Logan, idąc za Ramirez. - I niech ktoś uciszy tą kobietę.

Wong wkroczył do salonu otwierając drzwi na rozcież. 

Wszyscy już tam byli.

A myśląc wszyscy, Wong miał na myśli Adirę, Harry'ego, Logana i James'a. Oraz oczywiście Elizabeth.

James i Logan byli już zupełnie ubrani.

Brunet stał przy oknie, opierając się w luzackiej pozycji o parapet.

Logan zajmował fotel, za którym Adira chodziła w tę i z powrotem. Ona miała na sobie jedynie koszulkę footbolową sięgającą ud.

Harry leżał nieprzytomny na kanapie, na której siedziała też Lis. Kobieta była roztrzęsiona i wyraźnie przerażona.

- Wong. No w końcu. - niemal warknęła Fiss. Podeszła do wampira. Ona również była roztrzęsiona, co nie uszło uwadze Wong'a. Ani to, że nie z Adirą ma do czynienia. Jest człowiekiem, ale to Fiss. Jej wilczyca.  Świadczył o tym nie tylko błękitne ślepia, które pozostawały wilcze. Zwykle, nawet, gdy Adira mocno się denerwowała i jej oczy jaśniały do błękitu, pozostawały ludzkie. Był wilcze tylko w tedy, gdy traciła kontrolę. Po za tym jej palce porośnięte były pazurami, nie podobnymi nawet do paznokci, którymi raniła sobie ramiona. To chyba jakiś jej nawyk. Jeśli pamięć go nie myli, gdy się denerwowała czymś, zawsze tak robiła. Jakby ból pomagał jej się skupić, albo odciągnąć uwagę od problemu.

- Co się stało paniczowi? - spytał Wong.

- Nie wiem. - znów zaczęła chodzić z miejsca na miejsce. Do czasu aż wampir ją zatrzymał, chwytając za ramię. 

- Uspokój się i powiedz. Co mu się stało? - ponowił pytanie wampir.

Fiss zamknęła oczy, nabierając powietrza.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz