Część 48

1K 110 16
                                    

- Więc.... Skąd się znacie?

Wszyscy przenieśli się do salonu, żeby było im wygodniej na czas oczekiwania aż Wong przyprowadzi z lochów Elise.

Julia siedziała wraz z Neo na jednym fotelu a raczej na jego kolanach, wtulona w męża i wydawała o się, że drzemała. Miała zamknięte oczy.

Marcus wraz z Anabelle siedzieli na kanapie, ale w przeciwieństwie do wcześniej wymienionej pary, nawet się nie dotykali. Marcus siedział tak, by wyglądać na rozluźnionego, choć jego spokój był oczywiście udawany.

Powinien przez cały czas trzymać przy sobie Puszkę Pandory, a nie zostawić ją zamkniętą w jego pracowni, by była tam bezpieczna.

Czego on się spodziewał? Że ta parszywa pseudo bogini wyśle mu list czy inne powiadomienie, że przybędzie po jego głowę.

Smith miał rację. - pomyślał Marcus. Nie powinien nigdy zwracać na siebie uwagi Pradawnych.

Anabelle, która siedziała obok niego z założoną nogę przez nogę, w pozycji damy, zwróciła się do do Nefretari z tym pytaniem.

Złote ślepia Nefretari uniosły się do rudowłosej wampirzycy.

- Co takiego?

- Ty i Neo. Wydaje mi się, że się znacie. Mogę spytać skąd? - powtórzyła pytanie Anabelle. - Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko.

- Nie mam. To żadna tajemnica. Neolirus, tak jak ja jest Pradawnym. - odpowiedziała szakalica. - Niższego rzędu, rzecz jasna. Taki sobie pomniejszy bożek.

Co takiego? - Marcus wybałuszył oczy na mężczyznę siedzącego w fotelu obok nich. Kolejny Pradawny?

- Słyszałem to. - przypomniał Neo, ponurym głosem, zwracając się do Nefretari.

- Przykro mi, że nie potrafisz znieść prawdy. - rzuciła złośliwie wesoło szakalica.

- Więc jest was więcej? - tym razem odezwał się Harry. Do tej pory siedział cicho, ale jak już nieraz się wydało, ciekawość była silniejsza od niego.

Pradawna obejrzała się na niego, tak jakby dopiero teraz go dostrzegła.

- W istocie. Jest. - odpowiedziała. - Kim ty jesteś?

- To mój syn. - poinformował Marcus. - Harry.

- Ach, pamiętam. Ten od wilczka, mam rację? - Nefretari odwróciła się do Harry'ego, by lepiej mu się przyjrzeć. - Mówiłeś, że to chłopiec, a ja widzę mężczyznę. Przynajmniej w ludzkim przeliczeniu.

- Dzieckiem był dziesięć lat temu. - spostrzegł Marcus.

- Ach tak. Ludzie tak prędko przemijają. - powiedziała Nefretari znudzonym głosem, kiwając lekceważąco dłonią.

Ona sobie z nas kpi? Uczy przecież w ludzkiej szkole. Nie może być tak znudzona ludzką rasą jaką zgrywa. - pomyślał Marcus, obserwując szakalicę.

Neolirus spojrzał na Marcusa z złośliwym uśmiechem na twarzy, natomiast szakalica, ku ogólnemu zaskoczeniu wszystkich tutaj zebranych, roześmiała się szczerze.

- Masz rację, Marcusie. Choć nie całkiem. Tylko nielicznych ludzi uważam za dość interesujących, by zasłużyli na moją uwagę. No i... Już nie uczę. Można by się było spodziewać, że po zajściu z tymi... łowcami, złożono mi wymówienie z pracy.

- Poważnie? Uczyłaś w ludzkiej szkole? Ty? - tym razem to Neo wybuchnął śmiechem. - Wygląda na to, że zmiękłaś. Ktoś tu nadal ma kompleks mamu.... - nie dokończył.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz