Część 46

1.1K 104 19
                                    

Otworzył oczy jeszcze zanim rozległo się pukanie do drzwi.

Siedział sam w pokoju hotelowym, w zupełnej ciemności.

W ręce trzymał książkę, choć od dłuższego czasu nie przewrócił nawet kartki.

Spodziewał się tylko jednego gościa. Jeżeli to on pukał, nie powinien kazać na siebie czekać.

Wstał z fotela i poszedł otworzyć. Za drzwiami jednak nie zastał Zee.

To był Stefan.

Wampir stał w przejściu, patrząc na drugiego wampira w progu i obaj patrząc na siebie milczeli w ciszy.

W końcu, po chyba kilku minutach Stefan pierwszy przerwał milczenie.

- Mogę wejść? - spytał, gestem ręki wskazując na pokój za Marcusem. - Nie przystoi nam rozmowa w progu.

Malborn cofnął się nieco przepuszczając drugiego wampira. Gdy Stefan wszedł do środka Marcus zamknął za nim drzwi.

- Czym zawdzięczam tą wizytę?

- Czy to nie oczywiste? - Stefan przeszedł się przez pokój i odwrócił powoli do Marcusa. - Signora Marsilia zastanawia się dlaczego jeszcze nie wyjechałeś z jej miasta.

- Wciąż mam coś do zrobienia. - odpowiedział Marcus. - Czekam na... przesyłkę. Jak już ją odbiorę, niezwłocznie wyjadę. Marsilia nie musi się niczego obawiać z mojej strony.

- I nie obawia się. - dodał spokojnie Stefan.

- Gdyby nie martwiła się, że chcę przejąć jej teren, nie wysłałaby tutaj swojego wiernego Żołnierza, czyż nie?

Stefan uśmiechnął się chytrze i skinął głową.

- Możesz zapewnić Marsilię, że nie chcę być Mistrzem w Tri-Cites. Mam swoje Colinwood. - Marcus wrócił swój na swój fotel, nie przerywanie obserwując Stefana.

- Tak uczynię. - zapewnił Stefan.

- Przeszkadzam ? - usłyszeli od strony drzwi.

Stał tam Zee trzymając szkatułkę w rękach. Marcus zmarszczył brwi. Nie wyczuł go, ani nie usłyszał, by wchodził do mieszkania.

- Cześć, Zee. - Stefan uśmiechnął się do nieczłowieka, tracąc momentalnie swój opanowany, chłodny styl, który utrzymywał w obecności Marcusa. - Co u Mercy? Muszę jej podziękować za Scooby'ego.

-Es geht ihm gut ( ma się dobrze ) - odpowiedział Zee niezmiernie zrzędliwym tonem. - A najlepiej by się miała, gdyby nie zbliżał się do niej żaden z was.

- Póki Marcilia nie wie czym jest, nie ma się czym martwić. - powiedział Stefan. - Nie trzeba zmieniać tego stanu?

- Nie rozumiem. Ona nie jest wilkołakiem. Dlaczego Marsilia miałaby się jej obawiać? - spytał Marcus, nie mógł opanować swojej ciekawości aż tak bardzo, że po prostu musiał zapytać.

Zarówno Zee jak i Stefan zlekceważyli jednak jego pytanie tak jakby wcale go nie zadał, albo raczej jakby nie usłyszeli go.

Patrzyli na siebie takim wzrokiem, że nie trudno było zrozumieć, że panowie się znają, choć nie koniecznie przepadają za sobą. W każdym razie jeżeli chodzi o Zee. Stefan wydawał się być wyluzowany.

Zee musi nie przepadać za wampirami. - przyszło na myśl Marcusowi.

A skoro tak jest, dlaczego zgodził się mu pomóc. Czegoż takiego mógłby sobie zażyczyć od niego w ramach owej przysługi?

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz