Część 45

1.1K 88 50
                                    


Nowy York 1916

Nic się nie zmieniło.

Minął ponad tydzień, a ona jak spała tak do tej pory pozostaje nieprzytomna.

Wchodząc do pokoju Marcus jak zwykle spojrzał na dziewczynę zamkniętą w srebrnej klatce umieszczonej w kącie pokoju, której kraty łączyły się ze ścianami  z obu stron oraz sięgały od podłogi do sufitu.

Zamknął za sobą drzwi i podszedł do krat, by spojrzeć na twarz jego nowej zabawki. 

Wszystkie rany, które zadał jej Logan zagoiły się i nie pozostał po nich ślad, tak jak mówił lykanin. Świadczyło to, że jakimś cudem, ta krucha dziewucha przeżyła przemianę. Została wilkołakiem. Pytanie nasuwało się inne w tej chwili. Kiedy  ona się obudzi. 

Marcus czuł się wręcz jak dziecko, które ma dostać nową zabawkę i już nie może się doczekać aż będzie mógł się trochę pobawić. Naprawdę chciałby, żeby ona już się obudziła. Oraz, by prędko przemieniła się pierwszy raz. Nawet jeżeli jej wilk będzie się nadawał tylko na spacery ze smyczą. Skoro nie ma być duża do niczego innego pewnie nie będzie się nadawać.

Jeszcze chwilę spoglądał na spokojną twarz swojej niewolnicy a potem usiadł w ulubionym fotelu i sięgnął po książkę leżącą na małym okrągłym stoliczku tuż pod ręką.

Dane mu jednak było przeczytać jedynie kilka stron, gdy od strony drzwi jego pokoju rozległo się pukanie. Wstał powoli i jeszcze wolniejszym krokiem zmierzył w kierunku drzwi, by otworzyć.

Na korytarzu, centralnie przed jego drzwiami stał ktoś, kogo się nie spodziewał, by przyszedł go odwiedzić. A już na pewno nie spodziewał się, że to będzie przyjacielska wizyta.

- Marcusie. - wampir wszedł do środka jak do siebie. - Doszły mnie słuchy o twojej wizycie wraz z naszą Panią  na Targu Trolli. - powiedział, rozglądając się po pokoju, aż nie natrafił wzrokiem na dziewczynę w klatce.

- Jako, że od tego czasu minął niemal miesiąc, nie jesteś zbyt szybki, Arthurze. - Marcus zamknął drzwi, obserwując swojego ,,gościa". Nie ukrywał jaką darzy anty sympatią tego wampira. Nawet jeżeli prawdą było, w co szczerze wątpił, że był właśnie TYM Arthurem, od rycerzy, okrągłego stołu i tak dalej. Był strasznie zarozumiały i  zadufany w sobie. Jeżeli naprawdę był  królem Arthurem, cała jego legenda była przekłamana jak nic.- Czym zawdzięczam tę...jakby to określić, by cię nie urazić...nie przyjemność? 

- Musiałem osobiście sprawdzić, czy krążące plotki są prawdą. - Arthur odwrócił wzrok od Adiry. - Choć miałem nadzieję, że to nie prawda, masz nowego wilczka. Nie wiem dlaczego Elenven pozwala cię trzymać to zwierzę, ale ja nie zamierzam tego tolerować.

- Na szczęście, TY, nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie, Arthurze. - Marcus również podszedł do klatki i pociągnął za długi sznur zwisający spod sufitu.  Czerwona kotara opadłą z obu stron klatki, zasłaniając ją wraz z Aridą. 

- Ciesz się puki możesz. - powiedział Arthur. - Elenven nie będzie cię wiecznie faworyzować. - dodał jadowicie, zbliżając się do Marcusa tak jakby chciał go zaatakować, ale zdążył się w porę powstrzymać. - Gdy stracisz  przywileje, którymi cię darzy, będę tam i będę się cieszył tą chwilą. 

-  Czyżbyś był zazdrosny ? - zakpił Marcus, uśmiechając się z wyższością. Nie dał się zastraszyć. - Ty, Arthurze? Co by na to powiedziała Morgana?

- Nie mieszaj jej w to!  - Arthur wyraźnie się wściekł, co uświadczyło Marcusa, że trafił w czuły punkt. - Ta wiedźma nic dla mnie nie znaczy.

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz