Część 26

1.3K 126 45
                                    

Tego dnia wieczór był zaiste przepiękny.

Wręcz idealny na spacer po błoniach w świetle księżyca i Anabelle nie zamierzała pozwolić by taka noc się zmarnowała.

Wieczór był przyjemnie ciepły a niebo bezchmurne.

Gwiazdy zdawały się świecić jaśniej niż zazwyczaj, w powietrzu unosiła się woń nocnych kwiatów, a ptakom coś się pomieszało i zamiast spać, śpiewały swą pieśń do natury.

Stawiała powolne kroki bosymi stopami po trawie obejmując ramię ukochanego mężczyzny, tuląc się do niego.

Rozmawiali o bzdetach, o pięknie nocy, o powrocie do domu, o tym co będzie, gdy zagrożenie ze strony tej wiedźmy nareszcie zniknie.

Ten ostatni temat jednak szybko znudził wampirzycę.

Zmieniła więc czym prędzej temat na ich plany wakacyjne.

Tylko ona i Marcus.

Na pewno nie pozwoli mu zabrać na te wakacje Ramirez.

To mają być ich wakacje. No i dziewczyna na pewno również będzie zadowolona odpoczynkiem od jej ukochanego. Nie mogła nie zauważyć, że Marcus jest aż nadto okrutny dla Adiry. I choć w zasadzie wcześniej nawet jej nie lubiła, to teraz wszystko się zmieniło. Współczuje jej nawet.

Przechadzali się nieopodal lasu graniczącego z błoniami za posiadłością, gdy znienacka jakieś dziesięć metrów przed nimi zza linii drzew wyskoczył wielki szary wilk.

Anabelle krzyknęła, zaskoczona nagłym pojawieniem się wilkołaka.

- To tylko James, kochanie. - powiedział Marcus, tuląc żonę do piersi i patrząc gniewnie na wilka.

Czarnoszary basior wyszczerzył kły w przeprosinach i prędko odbiegł.

- No na prawdę. Odkąd nie ma Ramirez robi co mu się podoba. - skwitowała Anabelle, krzywiąc się. - Powinni już wrócić.

- Harry jeszcze nie wyjechał. Nie wolno jej wrócić, puki mój syn tu jest. - powiedział niespodziewanie chłodnym tonem Marcus.

- Wolisz żeby żył nieszczęśliwie z tą Elizabeth? - spytała Anabelle. - To miła dziewczyna, ale wiesz, że uczucie, które łączy Harry'ego i Adirę jest prawdziwe. Ona strasznie cierpi.

- I tak ma zostać. - powiedział Marcus. - Mój syn nie będzie z niewolnicą.

- Jesteś niesprawiedliwy! - zawołała Anabelle opierając ręce na biodrach. - Nie miałeś prawa im tego odbierać! A gdyby to nam się przytrafiło?!

- Kochanie... - Marcus zbliżył się do wampirzycy, chcąc ją przytulić, lecz odsunęła się jednak poza zasięg rąk wampira. - Nigdy nie pozwoliłbym, by stała ci się krzywda. Kocham cię.

- Aaaach! - wrzasnęła wampirzyca. - Jesteś strasznym egoistą, Marcusie!

- Nie sposób się nie zgodzić. - rozległ się trzeci głos, wyraźnie rozbawiony.

Wiatr przybrał mocno na sile, wznosząc w górę drobinki piasku.

Rozpętała się prawdziwa mała burza piaskowa. Piasek szarpany przez potężne podmuchy wiatru aż raniły skórę.

Marcus natychmiast dobiegł do Anabelle, osłaniając wampirzycę przed furią żywiołu.

- Co do diabła? - Marcus rozejrzał się za przyczyną burzy piasku, a na myśl przychodzi mu tylko jedna.

Z opadającego piasku wyłoniła się wysoka postać.

Światło księżyca padło na wysokiego na ponad trzy metry białego szakala o wyglądzie niemal ludzkim. Lecz na tym kończyły się podobieństwa .

Wierność ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz