#4

1.3K 80 7
                                    

MELODY POV

Budzi mnie lekki powiew wiatru, który łaskocze mnie w szyję. Zaraz... czy to na pewno wiatr?
Odwracam się pełna złych obaw i gdy zauważam sylwetkę obok siebie, staje mi serce. Kto to, do cholery, jest? Znowu wypiłam za dużo czy jak?
Odgarniam włosy chłopakowi i z ulgą stwierdzam, że to Shawn.
Nagle wszystko sobie przypominam. Przecież do mnie przyszedł, bo ,,kanapa była niewygodna" i postanowił spać ze mną.

- Shawn - lekko go trącam. - Obudź się. - Gdy to nie przynosi skutków, zaczynam kłuć go palcem w brzuch. - Mendes!

- Jeszcze chwila - mruczy i odwraca się na drugi bok, tym samym zabierając łapska z mojego ciała.

- No dobra - wzdycham. - Muszę iść do sklepu po bułki.

- Super - burczy z twarzą w poduszce. - Tylko nie hałasuj jak będziesz wychodzić.

- Ależ oczywiście, kanadyjski księciu - prycham i o około 6.30 opuszczam dom.

SHAWN POV

Pik.
Pik.
Pik.
Pik.

Co jest kurwa, czy są tu jakieś myszy?

Na oślep uderzam w coś pięścią. Rozlega się cichy trzask i pikanie ustaje. Chyba coś rozwaliłem. Trudno. Najwyżej odkupię czy coś tam.

Zwlekam się z łóżka i zerkam na zegarek, który ściągnąłem przed snem.

Cholera.

8.25.

Czy ja teraz nie powinienem meldować się u Andrewa?

Szlag.
Szlag.
Szlag.

Zrywam się gwałtownie z łóżka i wychodzę z pokoju jak oparzony.

Ruchy, Mendes.

Wyławiam telefon z plecaka i aż oczy mnie bolą od gróźb, które dostałem w ciągu 3 godzin. Piszą do mnie na przemian Andrew, Richard, Max, Frank i reszta ekipy. Brzmi poważnie.

Nagle komórka rozdzwania mi się w ręce. Drgam przestraszony. Manager. Biorę głęboki oddech i naciskam zieloną słuchawkę.

- Eh, gdzie on się podziewa?! - słyszę zirytowany głos mężczyzny, który chyba stwierdził, że marne są szanse, że odbiorę.

- Cześć - odzywam się cicho i ściszam głos w słuchawce, żeby nie obudzić młodej.

- Mendes?! A jednak odebrałeś! - nie dowierza i przez chwilę myślę, że nie jest na mnie zły. - Wiesz ile razy do ciebie pisałem i dzwoniłem?! - Ups. Nadal wkurwiony. - Cała ekipa do ciebie esemesowała! Dlaczego ciągle zachowujesz się jak rozpieszczony gwiazdor! - wywracam oczami i odsuwam nieco telefon od ucha, żeby nie stracić słuchu od jego krzyków. - ... Nie wiem... myślisz... i gdzie... podziewasz! - Nawet nie staram się go słuchać, po prostu wyłapuję jakieś wyrazy wyrwane z kontekstu i przygotowuję się, żeby w razie czego nie wsypać się jeszcze bardziej. - Jesteś cholernie nieodpowiedzialny! Masz tu być za 10 minut i, do cholery, tym razem radzę Ci mnie nie zignorować - rzuca gniewnie. - Spotykamy się tam, gdzie miałeś koncert. Odświeżyć ci pamięć, czy wiesz?

- Poważnie, Andrew? - jęczę. - Potrzebuję przynajmniej pół godziny, żeby tam dojechać.

- Gdzie ty jesteś, co?

- Ugh, dobra, już się zbieram - mruczę wymijająco i kończę połączenie. Wyciągam nowe ciuchy z plecaka i gdy się prostuję daję słowo, że moje serce na chwilę przestaje bić.

- Cześć, Shawn! - wita mnie z entuzjazmem dziewczynka. Wzdycham przeciągle i przeczesuję włosy wolną ręką.

- Hej... wybacz, ale się spieszę.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz