#33

680 34 22
                                    

SHAWN POV

Prawie mam tą muffinkę...

- Mendes.

Jeszcze chwila...

- Mendes?

Milimetry...

- Mendes!

- Co... co? - zrywam się gwałtownie z fotela, co powoduje trzask moich kości. Skrzywiam się z bólu i napotykam zirytowany wzrok Richarda. Uśmiecham się leniwie i przeciągam.

- Śpi się w nocy, a nie za dnia.

- W tym problem, że robię na odwrót.

- Widzę - rzuca, obserwując syf w moim pokoju. - Mamy spotkanie, koleś.

- Kiedy?

- I to dosyć ważne, więc jak się spóźnisz to zrzucę cię z okna, poważnie - marszczy brwi, na co kiwam głową. - Hailey Baldwin. Biznesowe bzdury. Spotkanie zaczyna się jutro o 18, gotowy masz być o 17:30. Jasne? Dzisiaj żadnych randek z Mel.

- Randek? - unoszę brwi. Richard prycha kpiąco i uderza lekko nogą w łóżko.

- Dobrze słyszałeś.

- Ale ty masz fantazje, Green - mamroczę i podnoszę się obolały z fotela.

- A co? Kłamię?

Wzdycham ciężko i prostuję się powoli.

- Sam nie wiem.

Jak już wszyscy wiemy, Melody jest ciągle niezdecydowana i nie wiem czego mam się po niej spodziewać.

A po sobie wiesz czego masz się spodziewać?

- Czemu to spotkanie akurat z Baldwin? - rzucam, poprawiając bluzkę, która trochę się zmięła podczas mojego snu. Richard gwałtownie zaciska usta i wbija ręce w kieszenie.

- Nie spodoba ci się to, Mendes.

- Słucham.

Green rzuca mi szybkie spojrzenie i speszony odwraca wzrok. Co on ukrywa?

- Dowiesz się w swoim czasie.

- Green - odzywam się ostrzegawczo.

- Nie mogę powiedzieć.

- Bo?

- Bo wtedy nie pójdziesz.

- Nawet jeśli nie powiesz, to z chęcią nie pójdę - oznajmiam i podchodzę do okna. Richard wzdycha za moimi plecami i zapada dziwne milczenie.

Jeśli nie powie to nie. I tak nie miałem zamiaru iść. Strata czasu.

O co może chodzić z Baldwin? Myślałem, że mam od niej spokój, bo ostatnio nie układało nam się najlepiej. To znaczy... ekhem, jakby to powiedzieć... Przyjaźniliśmy się, ona chciała coś więcej, więc ze sobą spaliśmy i całkowicie z dupy się we mnie zakochała. Odrzuciłem ją, bo była zazdrosna i wścibska, irytowała mnie i zachowywała się jak wariatka. Pewnie gdy się dowie, że będzie musiała się ze mną spotkać, to trafi ją szlag, albo się popłacze. Zależy.

- Nie powiesz, tak? - odzywam się, czując narastającą złość. Odwracam się, mierząc go spojrzeniem. Mężczyzna wzrusza ramionami i patrzy na swoje paznokcie.

- Stary, nie zgodzisz się. Ostatnio prawie się zabiliście, pamiętasz?

Taak. Aż za dobrze.

- Jeśli myślisz, że będę udawać jej przyjaciela czy Bóg wie kogo, to nie, absolutnie.

- No... niekoniecznie przyjaciela - unosi brwi. Wywracam zirytowany oczami.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz