#24

691 37 2
                                    

MELODY POV

2 tygodnie. Dzisiaj mija 2 tygodnie odkąd nie rozmawiam z Shawnem i odkąd Ruby zablokowała mnie na Messengerze i czasami łapię ją na tym, że gdy mijamy się na korytarzu, bądź stołówce, rzuca mi smutne spojrzenia. Czy ten świat może być jeszcze bardziej pojebany?

Tęsknię za Shawnem. Tęsknię za jego idiotyzmem, śmiechem, głosem, oczami, uśmiechem, ramionami. Czemu byłam taką idiotką i nas skłóciłam? Czy mogę cofnąć czas?

Kolejny dzień. Kolejny nic nieznaczący wtorek w moim marnym, szarym życiu. Kolejne zmarnowane kilka godzin. Po co to?

Za jakieś 7 minut mam wf, na który najchętniej bym nie poszła, ale koleś się na mnie wkurzył i zagroził, że powie dyrektorowi, że opuszczam jego lekcję, a nie mam ochoty mieć potyczki z panem Reynoldsem, więc odpowiedź jest jasna.

Wzdycham ciężko, wyciągając strój z torby. Trochę za długo przyglądam się dosyć głębokim bliznom na udach i mimowolnie przejeżdżam po nich palcami, wyczuwając liczne wgłębienia.

Tego się już nie pozbędziesz.

Wkładam czarne legginsy i białą, przewiewną bluzkę na ramiączkach i wychodzę z toalety. 3 minuty do dzwonka. Muszę przyspieszyć.

Po drodze mijam poobijanego Paula i Karola. Gdy mnie zauważają, posyłają mi nienawistne spojrzenia i Andrews przyciska mnie do ściany.

- Myślisz że to ujdzie ci na sucho? - szepcze, przybliżając się do mojego ucha. - Media nigdy nie zapominają o takiej sensacji. Nie bój się, dopilnujemy, żeby cię zniszczyli.

Mierzy mnie spojrzeniem i puszcza. Gdy odchodzą, masuję dłońmi obolałe ramiona.

***

Lekcje mijają mi dziś szczególnie wolno. Nawet wiadomość, że pani od matmy zachorowała, nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Na zastępstwo przychodzi, jak się okazuje, pan Jenkins i ignorując nas, gra w jakąś grę na szkolnym laptopie. Świetnie.

Przeglądam media społecznościowe i dostaję nawet wiadomość od Collins, która siedzi na drugim końcu sali ze swoją świtą.

Liliana Collins: jak tam, skarbie? jaka szkoda, że twój kochaś nie chodzi do szkoły! przynajmniej miałabyś z kimś siedzieć :(

Prycham pogardliwie i nie odpisuję. Nie potrzebuję jej współczucia.

- Mogę?

Unoszę głowę znad telefonu. Amber Dallas.

W wielkim skrócie - taka sama samotniczka jak ja, udziela mi czasem korków z matmy, którą uwielbia, jest zakochana w poezji i ma korzenie polskie.

- Tak.

Stoi jeszcze chwilę przy mojej ławce, aż w końcu zajmuje wolne krzesło. Chyba sama nie dowierza, że się do mnie odezwała i jeszcze usiadła obok.

- Hmm, co cię do mnie sprowadza?

Rudowłosa wzrusza ramionami i wybija takt słuchanej piosenki palcami. Dostrzegam w jej uszach czerwone słuchawki douszne. Są tak dobrze zamaskowane pośród jej ognistych włosów, że trzeba naprawdę dobrze się jej przyjrzeć, żeby zauważyć małe kable.

- Wiem, że te gówna - Amber kiwa głową w kierunku Collins i reszty - cię dręczą, więc oto jestem.

Unoszę brwi, niezbyt rozumiejąc. Wzdycha cicho i przestaje bębnić palcami o ławkę.

- No chcę Ci dotrzymać towarzystwa, tak?

- Jak chcesz.

To dziwne. Ostatnio rozmawiałyśmy jakieś 3 miesiące temu. Skąd ją nagle wzięło na rozmowę? Przecież wcześniej też mi dogryzano i nie reagowała.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz