#51

497 36 1
                                    

Melody Jones: gdzie ty jesteś do cholery
Melody Jones: Mendes
Melody Jones: chyba twoje 10 minut to 10 lat
Melody Jones: szybciej będzie jak pójdziemy piechotą

MELODY POV

- Zimno - oznajmia Ruby, jak gdybym nie widziała jaka jest pogoda. Odkrywcza z niej laska.

- Co ty nie powiesz - mruczę, zerkając na wyświetlacz. Cudownie. 15:18. - Rusz się. Idziemy.

- Co? A Shawn? - protestuje niezadowolona. Odwracam się do niej i z wściekłością łapię ją za ramię.

- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie - cedzę. - Nie będziemy czekać na Mendesa, bo nie ma to najmniejszego sensu. Nie widzisz, że go nie ma? Wkurwiasz mnie niemiłosiernie i powinnam cię tu zostawić i już dawno pójść do roboty, ale lubię cię aż za bardzo i tu z tobą siedzę mimo, że się zjarałaś. Czaisz?

- Czy to nie twój k-książę przypadkiem? - rzuca Jackson i uśmiecha się szeroko do kogoś za mną. Zaczyna energicznie machać, a ja kpiąco prycham.

- Melody?

Momentalnie cała złość, która się we mnie nagromadziła, znika. Odwracam się i przez chwilę nie mogę złapać tchu. Patrzymy sobie w oczy, a na twarzy bruneta wyrasta nieśmiały uśmiech. Słyszę głośne dudnienie swojego serca, które reaguje tak tylko na niego.

Dlaczego on na mnie tak działa?

- Chodź, R - rzucam i pomagam jej wstać. Mendes zamyka szybę i słyszę, jak otwiera drzwi od auta. Podbiega do nas i odbiera ode mnie blondynkę.

- Przepraszam, były straszne...

- Zdarza się - przerywam mu, odzyskując ponownie obojętną barwę. - Lepiej pomóż mi ją wpakować do samochodu.

Chłopak kiwa głową i głównie jego siłami wsadzamy dziewczynę do środka.

- Ciepło tu. Fajnie tu. - Stwierdza i rozkłada się na siedzeniach. Shawn patrzy na mnie z rozbawieniem i otwiera mi drzwi. Wywracam oczami i siadam na miejscu pasażera.

Pieprzony gentelman.

- To gdzie najpierw? - pyta, gdy siada na miejscu kierowcy. Zerkam na godzinę. Cóż. 15:25.

- Może podrzucisz mnie do pracy, hm?

- Okay, ale co z nią? - Mendes odwraca się i patrzy na Ruby, która najprawdopodobniej zasnęła.

- Dam ci klucze i wpakujesz ją do mojego domu.

- I co? Będzie tam siedziała sama?

- W sumie... nie wiem.

- Wezmę ją do siebie.

- Na pewno? Może lepiej się prześpij... - Odpowiadam zmartwiona, patrząc na zmęczoną twarz bruneta. Unoszę dłonie i przyjeżdżam kciukami po jego cieniach pod oczami. Uśmiecha się lekko i kręci niezauważalnie głową.

- Nie ma takiej potrzeby.

- Shawn...

- Serio. Nie potrzebuję snu. Najwyżej wypiję kawę i tyle. - Widzi na mojej twarzy zwątpienie i wzdycha. - Jest okay, skarbie. Przypilnuję ją, a potem odwiozę ją do jej domu, gdy wróci do w miarę funkcjonalnego stanu. Może być?

Zagryzam dolną wargę i zamiast myśleć nad odpowiedzią, stwierdzam, że nadal trzymam dłonie na jego policzkach.

- Mel?

- Hmm, no dobra.

Patrzymy na siebie zbyt długo, jakby żadne z nas nie chciało przerwać tej chwili. Uśmiecham się łagodnie i odgarniam niesforny kosmyk włosów Mendesa, jakiegoś zabłąkanego loczka, który zawędrował na jego czoło i teraz zabawnie mu zwisa.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz