#48

537 35 10
                                    

Czwartek

Shawn Mendes: to co w końcu? przyjdziesz jutro?

Melody Jones: aaa, czyli to nie był żart?

Shawn Mendes: na to wygląda

Melody Jones: w sumie mogę przyjść
Melody Jones: ale dopiero wieczorem
Melody Jones: bo mam robotę
Melody Jones: ostro oberwałam, bo opuściłam trochę dni
Melody Jones: przez PEWNĄ OSOBĘ.

Shawn Mendes: sugerujesz, że to moja wina?

Melody Jones: nieeeee, absolutnie
Melody Jones: 🙄🙄

Shawn Mendes: MELODY!

Melody Jones: no co?
Melody Jones: miałam skłamać?

Shawn Mendes: wiesz co
Shawn Mendes: jesteś niemożliwa

Melody Jones: dziękuję:)
Melody Jones: uwielbiam komplementy

Shawn Mendes: ;-;
Shawn Mendes: o której po ciebie  podjechać?

Melody Jones: nie wiem
Melody Jones: 19?

Shawn Mendes: tak późno?

Melody Jones: mam
Melody Jones: pracę

Shawn Mendes: ehh okay

MELODY POV

Cóż, czwartek jak czwartek. Nic nadzwyczajnego.

Wczoraj kompletnie nie mogłam zasnąć i znacząco odbiło się to na moim dzisiejszym zaangażowaniu do jakiegokolwiek funkcjonowania. Czuję się jak istny wrak, a świadomość, że mam zapieprzać dzisiaj i jutro do pracy dodatkowo mnie zniechęca.

Chociaż w sumie nie żałuję, że wybrałam spotkanie z Mendesem zamiast pracę. W końcu jest moim... no właśnie... Jak go nazwać?

Przyjaciel?

No okay, uznajmy, że przyjaciel, chociaż to duże kłamstwo.

Ruby próbowała mnie namówić na wyznanie Shawnowi, że nie jest tylko kumplem, a na wiadomość, że jutro będę u niego nocować, spowodowała u niej krzyk radości, który był tak głośny, że na pewno zmarli przekręcili się w trumnach.

- Ale nie kłamiesz, co?! - odzywa się podjarana Jackson, nie dowierzając w moje słowa. - Cholera! Wtedy mu powiesz! Jutro, okay? Proszę, powiedz mu. Melodyyy.

- Ile ty masz lat? - wzdycham zniecierpliwiona. - Podniecasz się tym nocowaniem bardziej, niż ja.

- Właśnie nie rozumiem czemu reagujesz z takim spokojem - wywraca oczami. - Ja bym skakała z radości. Zadajesz się z samym Mendesem, do cholery! Już sam fakt, że się przyjaźnicie powinien sprawić u ciebie radość.

Przecieram twarz ręką i głośno wzdycham.

- Błagam, skończ już. Nie chcę o tym gadać. Temat z Mendesem skończony, jasne?

- Ale...

- Jackson - przerywam jej ostrzegawczo. Mruczy coś pod nosem, ale kiwa głową.

- Kupić ci kawę? Automat się zwolnił.

- Tak. Największą. Najmocniejszą. - Mamroczę i zamykam oczy. Po chwili słyszę kroki oddalającej się blondynki. W końcu sama.

Denerwuje mnie jak cholera, że Ruby tak bardzo ekscytuje się Shawnem i naszym nocowaniem. Zwykłe nocowanie, gdzie ona tu widzi randkę? Nie wiem co się dzieje w jej głowie, chyba nie chcę wiedzieć. Założę się, że wymyśliła już nazwę naszego shipu i zrobiła listę imion, które jej się podobają, a które nadamy naszym domniemanym dzieciom.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz