#38

565 42 1
                                    

MELODY POV

Wszystko wraca do normy - znowu spotykam się z Shawnem co tydzień lub dwa, rozmawiamy, on wysłuchuje moje nudne problemy i wątpliwości, a ja po prostu sobie jestem. Nie robię dla niego nic szczególnego, a on oddaje mi praktycznie całego siebie. Nadal tego nie rozumiem, ale według niego to jest naturalna kolej rzeczy i nie ma w tym nic dziwnego.

Jest strasznie bezinteresowny. Nie oczekuje ode mnie nic w zamian, po prostu cieszy się z samej mojej obecności.

Nadal nie mogę w to uwierzyć.

To wszystko wydaje się takie surrealistyczne. Naprawdę istnieją tacy ludzie, którzy coś ci dają i nie wymagają od ciebie tego samego? Chyba coraz bardziej zaczynam wierzyć w ludzkość. Ale to nie znaczy, że wszyscy tacy są.

Trochę bardziej otworzyłam się na starania Ruby, więcej z nią rozmawiam i przestaję ignorować jej wiadomości. Osobiście też nie chciałabym być olewana, więc chętnie jej odpisuję, chociaż czasami niekoniecznie mnie rozumie. No ale trudno. Nie z każdym musimy się świetnie dogadywać.

- Hej Ruby - odzywam się do dziewczyny. Stoi do mnie tyłem, wygląda jakby szafka powoli ją pochłaniała. Automatycznie się uśmiecham, tak jak polecił mi Shawn.

- Uśmiech jest kluczem do sukcesu. Ludzie stwierdzą, że jesteś przyjaźnie nastawiona i będą chcieli cię poznać.

Tak, tak. Zrozumiałam.

- Boże! - blondynka uderza głową o górę szafki i wynurza się ze środka. - Ty to masz zawsze mocne powitania. Ostatnio weszłam w jakiegoś gościa, gdy się witałyśmy.

Parskam śmiechem, przypominając sobie Ruby wpadającą na jakiegoś, młodszego od nas, typka.

Dziewczyna wywraca oczami i zatrzaskuje szafkę.

- Co teraz? Nasza ulubiona matma?

- A jakby inaczej - wzdycham, poprawiając książki, które wyglądają, jakby lada chwila miały mi wypaść z rąk. Jeszcze tego by mi brakowało.

***

- Boże, czy naprawdę Case wziął mnie do odpowiedzi? - rozpacza Jackson, gdy kończy się ta koszmarna lekcja. Ustawiamy się w kolejce po jedzenie, a ja jedyne o czym marzę, to o pozbyciu się głodu.

- Spoko, u mnie też nie najlepiej z ocenami z matmy - pocieszam ją. - Case nienawidzi mnie jeszcze bardziej, niż ciebie.

- Ale mi pocieszenie - mruczy. - Jak będę zagrożona, to matka odetnie mi kieszonkowe! Skąd mam brać kasę na fajki? Przecież to niesprawiedliwe!

- Nieświadomie wyleczy cię z nałogu - uśmiecham się krzywo i zamawiam sałatkę. Moja towarzyszka bierze jakieś podejrzane ciastko i zajmujemy wolny stolik.

- Collins się na nas gapi - zauważa Ruby dziwnym głosem i wpatruje się w dziewczynę.

- No i? Niech się patrzy. Co ci do tego?

- Nie wiem - przyznaje i wpycha do ust kawałek ciastka.

- Nadal o niej myślisz, hm?

Podnosi na mnie wzrok i zaraz go opuszcza.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Po prostu... Myślałam, że się przyjaźnimy. A to była po prostu cholerna gra, gdzie to ja jestem z góry skazanym na porażkę graczem, pionkiem, a ona zwyciężczynią, która zabiera wszystko.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz