#26

774 40 1
                                    

MELODY POV

- Melody Jones. Piękna jak zawsze - wita mnie ochryple Warren. Biorę głęboki oddech, a on podnosi się z ziemi i staje naprzeciwko mnie.

- Mów co masz mówić i spadaj.

- Znowu ostro - kiwa głową z uśmiechem. - Mendes nieźle cię szkoli jak widzę.

Zaciskam pięści, żeby przypadkiem nie walnąć go w ten jego głupi ryj.

- Do rzeczy.

- Czemu rozpowiadasz, że chciałem cię zgwałcić?

Że co?

Skąd on wie? Ruby mu powiedziała? Będę miała przejebane. Na pewno.

Prycham kpiąco, żeby nie zauważył mojego zawahania.

- Bo to prawda, koleś.

- Prawda? Wierzysz innym laskom?

- Dobrze wiem jak było.

- Byłaś pijana.

- No i? Byłbyś do tego zdolny.

- Wy wszystkie kłamiecie! - kręci głową zdegustowany. - Nie możecie się pogodzić, że jakiś facet was nie chce i wymyślacie własne bajeczki.

- To nie bajeczki, Smith! - podnoszę lekko głos. - Ally i kilka innych dziewczyn miało nagrania jak się do nich przystawiałeś!

- Nagrania? - powtarza drwiąco. - Jakim cudem?

- I co? Zaczynasz się bać?

- Nie. Absolutnie nie - wzrusza niedbale ramionami. - I tak się wam nie uda mnie wkopać, zdajesz sobie sprawę?

- Jesteś obrzydliwy, Smith - obrzucam go wzrokiem. Śmieje się krótko.

- Poważnie, Mel, nie wiem jakim cudem udało Ci się wtedy zwiać z pokoju - odpowiada wielce zawiedziony - bo byłaby świetna zabawa. Dodam, że sama chciałaś, żebym cię przeleciał, praktycznie prosiłaś i mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz stawiać aż takiego oporu.

- Następnego razu nie będzie - syczę, czując nagły skurcz w brzuchu.

Dodam, że sama chciałaś, żebym cię przeleciał, praktycznie prosiłaś i mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz stawiać aż takiego oporu.

Mało brakuje, żebym zwyczajnie upadła. Jego słowa są jak bezlitosny cios w brzuch, który powtarza się na okrągło.

Chce mi się wymiotować. Jak można być takim okropnym człowiekiem?

- Jesteś pewna? - unosi brwi i momentalnie wbija mnie w ścianę.

- Kurwa, zostaw mnie - mówię nerwowo i zaczynam się szarpać. Warren cicho się śmieje i dotyka mojej bluzki. - Mam ci przeliterować?!

- Nie ma takiej potrzeby - odpowiada wielce z siebie zadowolony i wpija się w moje usta.

- Przestań! - kopię go z całej siły w piszczel i na krótką chwilę się ode mnie odsuwa.

- Zmieniamy pozycję? - uderza mną o ścianę i słyszę cichy trzask gdzieś w plecach. Skrzywiam się z bólu i uderzam go w szczękę. Smith dotyka miejsca, w które mu przywaliłam i uśmiecha się krzywo.

- Mendes nauczył cię obrony? Nieźle, mała.

- O co ci chodzi?! Zostaw mnie w spokoju! - szarpię się z całych sił, ale chłopak mimo moich starań, z łatwością przyciska moje nadgarstki do ściany.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz