#50

485 39 0
                                    

MELODY POV

Rozbrzmiewa dzwonek oznajmiający koniec wf i z ulgą opuszczam salę. Po drodzę biorę torbę i ruszam do łazienki, w której zostawiłam Ruby. Mam nadzieję, że nadal tam jest, bo za bardzo nie chce mi się jej szukać.

Jednak gdy wchodzę do toalety, jej nigdzie nie ma.

- Jackson? - odzywam się.

Cisza.

Zaglądam do kabin.

Pusto.

No cóż, pewnie poszła do domu. Albo gdzieś łazi po szkole.

Podpieram się ściany i wybieram jej numer. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci.

Cholera.

Do łazienki wchodzą dwie dziewczyny z klasy i żywo o czymś rozmawiają.

- Widziałyście Ruby? - rzucam, ukrywając narastającą panikę.

- Jackson? - pyta jedna z nich, chyba Olivia. Kiwam głową. - Nie.

- Ja też nie. - Odzywa się tamta i powracają do rozmowy.

Wzdycham ciężko i opuszczam kibel.

Gdzie ty jesteś, idiotko?

Sprawdzam jeszcze dwie pozostałe łazienki, ale jej też tam nie ma.

Pewnie poszła do domu. Przecież nie umawiałyście się, że na ciebie poczeka. Przestań jej szukać.

Raczej by poczekała. Zawsze czeka.

Melody Jones: gdzie jesteś?

Czekam 2 minuty. 5 minut. 10.

Po 16 minutach schodzę po schodach na parter.

Szkoła całkowicie opustoszała, praktycznie każdy uczeń skończył już lekcje i poszedł do domu, ciesząc się z upragnionego weekendu.

Ale nie ja.

Ja oczywiście szukam tej wariatki. Eh.

Rzucam okiem na godzinę. Mam jeszcze pół godziny zanim zacznie się praca. Może uda mi się w tym czasie znaleźć Ruby? Oby.

Otwieram drzwi od szatni i wlokę się do swojej szafki, przy okazji grzebiąc w kieszeniach. Gdzie jest ten cholerny telefon? Przecież dopiero go miałam.

Nagle potykam się o coś, a raczej o kogoś.

- Jeju, przepra... - Unoszę głowę i prawie dławię się śliną.

Muszę podeprzeć się szafki, żeby nie upaść, bo nagle niebezpiecznie zaczęło kręcić mi się w głowie.

- Coś ty narobiła - odzywam się niewyraźnie i wyrywam jej z rąk skręta, którą nie wiadomo jakim cudem dostała, chociaż zarzekała się, że wszystkie się jej skończyły.

- Nareszcie - mamrocze z uśmiechem.

- Jackson, jesteś kompletnie zjarana - jęczę zrezygnowana i klękam przy niej. - Ej, słyszysz mnie?

- Podwójna Mel... Woah - śmieje się i podpiera mojego ramienia.

- Boże, kto ci to dał? - wzdycham bezradnie.

- Taki jeden... miły koleś - uśmiecha się lekko. - Powiedział, że mogę... że jeśli chcę... No dał mi go. Oddaj mi go. Okay? Daj.

- Co ty pierdolisz? No już, wstajemy - pomagam jej unieść się z siedzenia, ale ledwo stoi na nogach.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz