#46

569 37 3
                                    

SHAWN POV

Ale ze mnie idiota. Naprawdę, nie wiem jakim cudem zasnąłem na ławce. Przyrzekam. To był przypadek. I jeszcze ci dziennikarze. Istna porażka. Czy oni naprawdę nie mają nic innego do roboty? Przecież jakąś godzinę temu, jak nie mniej, udzielałem wywiadu i to powinno im na razie wystarczyć. A oni jeszcze nas śledzili, a na dodatek zrobili milion nowych zdjęć.

Media nie dadzą nam spokoju. A co dopiero fani.

Boże.

- Shawn, jak się czujesz po wywiadzie? - pyta mnie jakaś niska kobieta z zbyt mocną szminką na ustach.

Prawie uwierzyłbym w jej troskę o moje samopoczucie gdyby nie to, że jest dziennikarką i taka jest jej praca. Zadawanie pytań.

- Całkiem nieźle. - Odpowiadam krótko i na oślep daję autograf jakiejś osobie, która wyciąga w moim kierunku kartkę.

- Kim była ta dziewczyna? - odzywa się dość wysoki facet z czarnymi wąsami. Cholera. Wygląda tak komicznie, że zaraz wybuchnę śmiechem. Serio.

- Przyjaciółka. Mówiłem już w wywiadzie.

- Dlaczego uciekła? - podchwytuje inny mężczyzna.

- Dokładnie - wtrąca blondyn. - Boi się odpowiedzialności związanej z zadawaniem się z tobą?

- Nie - zaprzeczam, siląc się na kulturalny ton. - Po prostu nie lubi tłumów i wywiadów.

- Powinna się przyzwyczaić - mamrocze jakaś kobieta, a reszta gorąco jej przytakuje. Tłumię w sobie zirytowane prychnięcie. Cóż za debile.

- Może - odpowiadam obojętnie - ale wcale nie musi.

- Co z twoją najnowszą płytą? Kiedy możemy się jej spodziewać?

- Odpowiedź pojawiła się w wywiadzie. Proszę nie powtarzać tych samych pytań.

Nagle zauważam nadbiegającą grupę osób w różnym wieku. Pewnie zauważyli tłum i chcieli sprawdzić o co chodzi.

Zaraz.

O nie.

- Shawn! Shawn! - rozlegają się podekscytowane krzyki.

- To na tyle - odpowiada pospiesznie dziennikarz i szybko ewakuuje się do swojego auta. Inni paparazzi także zaczynają uciekać, bo najwyraźniej chcą uniknąć konfrontacji z moimi fanami.

- Powodzenia - rzuca jakaś brunetka i mijając mnie, uśmiecha się niewyraźnie. Rzucam spojrzenie biegnącym ku mnie fanom i, najzwyczajniej w świecie, wzdycham.

Jak ja uwielbiam swoją pracę.

MELODY POV

Odkąd zwiałam dziennikarzom mija druga godzina i zaczynam niepokoić się o Mendesa. Ja rozumiem, że pewnie zadają mu masę pytań, ale czy to nie lekka przesada?

Wybieram jego numer i przykładam telefon do ucha. Pewnie nie odbierze, ale warto spróbować.

Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piąty.

- Cholera, odbierz - mruczę z niepokojem i chodzę w tą i z powrotem. Nic. Zero odpowiedzi.

Rozłączam się z rezygnacją i opieram się o ścianę jakiegoś sklepu. Mogłam go nie zostawiać. Powinnam przy nim być. Bez względu na wszystko.

Co ze mnie za przyjaciółka, skoro wieję przy każdej najbliższej okazji, która jest mi nie na rękę?

Ale jestem beznadziejna.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz