SHAWN POV
Idziemy spokojnym krokiem przed głośne chodniki Toronto i jakoś Mel nie przeszkadza, że przypadkiem ocieramy się dłońmi co chwila. Hehe.
- Nie mówiłam Ci nic w kawiarni, bo nie chciałam psuć nastroju - zaczyna brunetka i urywa.
- Mów. Śmiało.
- Wczoraj wpadli do mnie rodzice.
Znacznie zwalniam, aż w końcu staję w miejscu. Cholera. Jednak mogłem nie iść chlać. Jestem cudowny. Po prostu świetny.
- Rodzice?
- Też w to nie wierzę - wzdycha, stając obok mnie.
- Skąd im tak nagle przyszło do głowy, żeby odwiedzić swoje córki? - pytam kpiąco i zaczynamy ponownie iść. Dziewczyna wzrusza ramionami i robi zdegustowaną minę.
- Najwyraźniej coś ode mnie chcą. Tylko nie wiem za bardzo co.
Siadamy na jakiejś wolnej ławce, która podejrzanie pode mną skrzypi. No halo, aż taki gruby to ja nie jestem!
- Mają tupet - mruczę niezadowolony. Melody i tak ma dużo na głowie i jeszcze wpadli jej rodzice? Ekstra. Na pewno potrzeba jej kolejnego zmartwienia.
- I to jaki - uśmiecha się pogardliwie, ale dostrzegam w jej oczach nagłe przygnębienie. - Ojciec powiedział, że nie mam żadnych krągłości i wyglądam koszmarnie, ale spoko, przyzwyczaiłam się.
- Spoko? - Powtarzam, czując narastającą złość. - Spoko?!
Mel uparcie milczy, co jeszcze bardziej mnie denerwuje.
- Zaprotestuj! Powiedz coś! Dlaczego mu na to pozwalasz? Zezwalasz, żeby twój własny ojciec traktował cię jak popychadło?
- To nie jest prawda, to co mówisz - odpowiada obojętnie.
- Nie? Przejrzyj na oczy!
- To był pierwszy raz, Shawn - syczy.
- No tak, okłamuj mnie jeszcze!
- Shawn...
Zamykam się i głęboko oddycham.
- Martwię się, Mel. Przepraszam.
Kiwa głową i poprawia spodnie.
- Wiem, Shawn. Wiem. Po prostu... - Urywa i cicho wzdycha.
- Nie możesz się przyzwyczaić - dokańczam.
- Nienawidzę tak mówić, ale... to prawda. Nie mogę pojąć, że ktokolwiek zainteresował się mną i moim życiem. Pokręcone - kręci głową z niedowierzaniem. Uśmiech przemyka mi po twarzy.
- A oto jestem. Bohater Mendes! - oświadczam triumfalnie i wysuwam przed siebie zwiniętą pięść. Dziewczyna cicho się śmieje i wyciąga swoją małą rękę, układając ją tak samo jak ja. Zaczynamy się śmiać, zupełnie bez powodu.
Tak, jesteśmy praktycznie dorośli. I bawimy się w bohaterów. Uroczo.
Patrzymy na siebie z głupimi uśmiechami i mam ogromną chęć ją pocałować.
Cholera no.
Miałem tyle okazji, żeby to zrobić - kino, kawiarnia, podczas naszych spotkań, gdy ją poznałem, w jej domu, gdy była całkowicie pijana, kurwa, tyle szans mi uciekło i mam teraz zmarnować kolejną?
O nie. Nie ma mowy.
A jeśli ją pocałujesz, to co później? Może ucieknie, może się zezłości, hm? I ją s t r a c i s z. Zniknie na zawsze. Przemyśl to, Mendes.
CZYTASZ
Particular taste
Fanfiction(...) "Trzeba być Shawnem Mendesem, żeby wywołać tyle sprzecznych emocji naraz u innej osoby." Co wyniknie z przypadkowego spotkania siedemnastoletniej, niczym niewyróżniającej się Melody Jones i, uwielbianego przez miliony ludzi, Shawna Mendesa? Cz...