#53

480 42 8
                                    

MELODY POV

Jeszcze minuta.

50 sekund.

40 sekund.

30 sekund.

20.

10... 9... 8... 7... 6... 5... 4... 3... 2...

- Cześć wszystkim! - wołam wesoło i w mgnieniu oka opuszczam restaurację.

Sama nie wiem czemu mam taki dobry humor. Może przez to nocowanie? A może po prostu przez pracę? Lubię ją i nie chciałabym nigdzie indziej pracować (mimo tego, co planował zrobić James).

Wkładam słuchawki do uszu i staję przy przystanku, czekając na autobus, który powinien przyjechać za jakieś 15 minut. Przeglądam przez chwilę Spotify'a, nie wiedząc za bardzo jaką playlistę chciałabym posłuchać.

Playlista wybrana dla Ciebie: Shawn Mendes.

Poważnie? Nawet Spotify o nas wie?

Uśmiecham się głupio i włączam folder. A co tam. Lubię jego piosenki.

Dopóki nie nadjeżdża autobus, słucham około pięciu piosenek i stwierdzam, że jego głos uległ ogromnej zmianie. W ciągu trzech lat. Wow.

Zajmuję wolne miejsce i akurat leci Mercy. Uwielbiam ją najbardziej z wszystkich hitów Mendesa. Zdecydowanie.

Autobus rusza i jedyne co do mnie dochodzi, to śpiew bruneta.

SHAWN POV

Budzi mnie mocne szturchnięcie w brzuch i cicho klnę. Nie wiedziałem, że mam aż taki twardy materac, że aż mnie bije.

- Mendes?

Co jest?

Odwracam się i momentalnie spadam z łóżka. No nie. Błagam, nie...

- Jackson?

- Co ty tu robisz?! - denerwuje się i zakrywa się kocem. Zauważam, że jest całkowicie naga, a ja w jestem w samych bokserkach.

- To mój dom, więc co TY tu robisz? - syczę i schylam się po spodnie, które bezwładnie leżą na ziemi.

- Skąd ja mam... wiedzieć - dokańcza cicho i bierze do ręki jakąś butelkę. - Upiłeś mnie, chuju!

- Słucham?

- Nie udawaj! Co to ma być? - stawia gwałtownie pustą butelkę po winie na stół. - Taki był twój plan? Gratulacje, przeleciałeś mnie!

- Zamknij się w końcu - wzdycham ciężko i chowam twarz w dłoniach. - Boże, wiedziałem, że będą z tobą same kłopoty.

- Ze mną? Ze mną?! To twój jebany dom i twoje jebane wino! - dziewczyna wkłada bluzkę i patrzy na mnie z odrazą. -  Gwałciciel.

- Spierdalaj - parskam i kątem oka zauważam, że ekran mojego telefonu podświetla się. Sprawdzam powiadomienie i na chwilę zamieram.

Melody Jones: za jakieś 5 minut będę

- Kurwa, nie - mamroczę i wkładam spodnie. - Ubierz się. Szybko.

- Wyrzuty sumienia nagle masz? - warczy, rzucając kołdrę na łóżko. Rzucam jej zirytowane spojrzenie.

- Jesteś aż taką idiotką, żeby się nie domyślić? Napisała do mnie Mel i zaraz tu będzie, więc rusz swoją szanowną dupę i się ubierz.

- Dlaczego spałam z takim spierdoleńcem? - mruczy blondynka, wkładając spodnie. Macham lekceważąco ręką i wygładzam pościel. Za ładnie nie wygląda, no ale lepsze to niż nic.

- Wywal gdzieś to wino - rzucam niechętnie i rozglądam się za czymś, co mogliśmy uszkodzić w trakcie... w trakcie picia. O tak.

- Okay. Coś jeszcze powinniśmy ukryć? - blondynka wchodzi do salonu i ogląda kuchnię.

- Pościel - wzdycham i zabieram z łazienki perfumy, które dzisiaj używałem. Wykorzystuję ich prawie połowę, żeby ukryć zapach Jackson, który jest dość intensywny. Szlag by ją.

Nagle rozlega się domofon.

- Ja mam otworzyć, czy ty?

- Ty, muszę odłożyć perfumy.

Po chwili słyszę rozmowę dziewczyn i gdy dochodzi do mnie głos Mel, od razu czuję dziwny ucisk w brzuchu.

Czas zmierzyć się z konsekwencjami, Mendes.

- Hej Shawn - odzywa się z uśmiechem brunetka.

O nie. Jest w dobrym humorze, a ja w każdej chwili mogę go popsuć. Jeden zły ruch.

- Hej skarbie - odwzajemniam uśmiech, chociaż od środka praktycznie krzyczę.

Nie jesteście razem, idioto. W żaden sposób jej nie zdradziłeś. Ogarnij się wreszcie.

Przytulamy się do siebie, a Ruby uśmiecha się kpiąco. Pierdol się, blondyna.

- Byliście grzeczni? - rzuca ze śmiechem Mel i zdejmuje buty.

Przez chwilę przechodzi mi przez myśl, że ona wie, ale zaraz stwierdzam, że to niedorzeczne.

- Myślałem, że w końcu ją zabiję, ale jak widzisz, nadal jest w całości - odpowiadam, rzucając wyzywające spojrzenie Ruby. Prycha i kręci głową.

- Chwila, co Ci się tu stało?

Melody podnosi się z podłogi i unosi mój podbródek.

- Chyba jednak nie byliście grzeczni - żartuje, ale słyszę w jej głosie zakłopotanie i jakby... żal?

- Słucham? - pytam zaskoczony i dotykam szyi. - O co chodzi?

- Tutaj - łapie mnie za rękę i przesuwa. - Co to jest?

Przesuwam palcami po dosyć sporym strupie, który jest zapewne czerwony.

Świetnie. Ta idiotka zrobiła mi malinkę.

Ruby szybko przychodzi mi na pomoc.

- Co ty pieprzysz, stara? - podchodzi do mnie i przygląda się mojej szyi. - Słabe tu światło. Chodź do łazienki.

Jackson ciągle mnie za ramię i prowadzi do toalety. Zamyka za nami drzwi i patrzy na mnie ze złością.

- Poważnie, Mendes?

- Ciszej, co? - mruczę. - Ty mi to zrobiłaś!

- Stul pysk! Nie trzeba było mnie upijać! - syczy cicho i chodzi w te i we wte.

- Tak? Ja jakoś mogłem się opanować i nie robić ci takich śladów!

- Bo masz mocniejszą głowę! Myślisz, że dlaczego nie masz jakiegoś cholernego kaca, co?

Wywracam oczami i przyglądam się zaczerwienieniu na mojej skórze. Szlag by ją.

- Wszystko gra? - słyszymy wołanie Mel.

- Tak! - odpowiadam głośno i łapię Ruby za ramię. - Przedstawienie ma trwać, jasne?

- A mam jakiś inny wybór? - mamrocze i wyrywa mi się. - Nawet mnie nie dotykaj, Mendes. Wykorzystałeś limit.

Wychodzi, a ja gapię się w lustro.

Co ja, do cholery, narobiłem?

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz