#47

505 46 6
                                    

MELODY POV

Co tu ukrywać. Ja i Mendes jesteśmy zgodni pod względem jedzenia.

- Gdzie jest najbliższa pizzeria? Wiesz? - pytam. Shawn wzrusza ramionami.

- Niezbyt.

- Powinieneś wiedzieć, w końcu mieszkasz tu od urodzenia - żartuję.

- A ty nie?

- Nie. Nie mówiłam Ci?

- Chyba nie. - Drapie się po głowie. - W każdym razie możesz powtórzyć, bo moja pamięć ostatnio zanika.

- Urodziłam się w Los Angeles... - Zaczynam.

- Aaa, to dlatego masz taki beznadziejny akcent! - wtrąca brunet wesoło, ale widząc mój zirytowany wzrok, zaczyna gwizdać, udając, że nic nie mówił.

- ... potem przeprowadziliśmy się do Chicago, następnie do Australii, Portugalii...

- Mam babcię w Portugalii! - znowu mi przerywa, z ożywieniem. - Jest taka śmieszna, niska, dosięga mi jedynie do łokcia, rozumiesz? Ciekawe czy ja na starość też będę taki nis...

- Mendes!

- Co? Widziałaś moją babcię?

Wywracam oczami i zauważam na jakiejś restauracji ogromny szyld z podświetloną pizzą. Nareszcie.

- Mel, o co chodzi? - robi smutną minę.

- Jestem wkurwiona, bo mi przerywasz.

- A ja jestem głodny.

Wzdycham ciężko i pcham drzwi od restauracji. Od razu owiewa mnie ciepło wnętrza i zapach topionego sera. Cholera. Kiedy ja ostatnio miałam coś w ustach?

Zajmuję najbliższą kanapę, ale Shawn ciągnie mnie za ramię.

- Jaki masz znowu problem? - irytuję się.

- Z daleka od innych, zapomniałaś?

Mamroczę pod nosem jakieś wyzwisko i wlokę się za nim aż na sam koniec pizzerii.

- Tutaj może być, czy szukamy dalej?

- Nie wiem czy twoja kanadyjska dupa spełnia wymagania, żeby tu siedzieć - uśmiecham się pod nosem i opadam na siedzenie. Mendes parska śmiechem i zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. Bierze do ręki menu w postaci ulotki i podaje mi ją.

- Chcę pepperoni - oznajmiam prosto z mostu, nawet nie czytając i oddaję mu kartkę. Brunet wzrusza ramionami.

- Co do tego bierzemy? Cola? Coś mocniejszego? - porusza zabawnie brwiami.

- Bierzemy? - rzucam zaskoczona. -  Cała pizza dla mnie, skarbie.

- No bez jaj - protestuje. - A dla mnie?

- Weź sobie coś.

- Nie mogę zjeść z tobą?

- No przecież siedzimy przy jednym stoliku. Nie wystarczy Ci to?

Mendes załamany kręci głową i studiuje menu.

- Jaki rozmiar chcesz?

- Największy.

Chłopak wychyla się zza kartki i patrzy na mnie z rozbawieniem.

- Nie zjesz całej.

- Ja nie zjem? Ja? - unoszę brwi. - Błagam. Zjem więcej, niż myślisz.

- W takim razie zakład - Shawn uśmiecha się łobuzersko. - O co?

- Naprawdę myślisz, że wygrasz? - kręcę głową, wzdychając. - Chłopcze, nie wiesz z kim zadzierasz.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz