#19

758 39 1
                                    

SHAWN POV

Dryyyń.

Dryyyń.

Dryyyń.

- Jasna cholera - warczę, przecierając oczy jedną ręką, a drugą szukając źródła dźwięku.

Dotykam wibrującego przedmiotu. Telefon. Kto dzwoni?

- Co jest? - mruczę niezadowolony i unoszę się do pozycji siedzącej.

- Mendes! No w końcu! - Andrew wzdycha ciężko.

- O co chodzi?

- Pierwsze pytanie - gdzie jesteś?

- W domu.

- Czyim?

- A zgadnij.

- Nieeee.

- Taaaak.

- Poważnie, Mendes? - jęczy zrezygnowany. - Mówiłem Ci coś.

- Wiem, wiem. Ale dzisiaj się wynoszę. Słowo. Nawet jej to powiedziałem.

- Ile będzie trwać ta wasza rozłąka? Dzień? Czy dwa?

- Przynajmniej tydzień.

- Wow, nie szalej tak. Zakład, że nie wytrzymasz?

- Wiem, że nie wytrzymam - wywracam oczami. - Ale musi tak być.

- Nie powiedziałbym, że musi - mężczyzna pewnie wzrusza ramionami. - Ale jak uważasz.

- A co ty byś zrobił na moim miejscu, hm?

- A ja wiem - zaczyna się bronić. - To ty jesteś Shawn Mendes, nie ja.

- Bystry jesteś, nie ma co.

- Nie czepiaj się, bo jak ja Ci zacznę wymieniać twoje spóźnialskie wyczyny i idiotyczne pomysły...

- Wystarczy, panie Gertler - prycham. - Doskonale pamiętam swoje wpadki i te inne. Dziękuję za pamięć.

- Ależ proszę - rozpogadza się. - Za godzinę w biurze.

- A co to za ogromna dawka czasu?

- 15 minut, lepiej?

- Niech będzie godzina - odpowiadam szybko, na co się śmieje. - Przynajmniej będę miał czas na kawę.

- No widzisz. Masz być punktualnie, chociaż raz.

- Się robi - mówię wyluzowany, chociaż oboje wiemy, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się być na czas.

- Cześć - rzuca manager i kończy połączenie, zanim się pożegnam. Odkładam telefon na stół i zaglądam do lodówki. Pusto. Ach.

- Mendes.

Kurwa mać.

- Jezu, nie strasz mnie.

- Wystarczy Melody.

Zamykam lodówkę i odwracam się do dziewczyny, która stoi w drzwiach do swojego pokoju. O masakra. Sine cienie pod oczami, roztargane włosy i ponura mina. Co jej jest?

- Źle spałaś - mówię zaniepokojony i robię krok w jej stronę. Wzrusza obojętnie ramionami.

- Zdarza się. Wczoraj zrobiłam zakupy, ale nie wiem czy się nie zgniotły. Czekaj.

Mel wraca do pomieszczenia i po chwili przynosi produkty.

- Bułki są w niezłym stanie - oceniam, odbierając od niej rzeczy. Nie odpowiada, tylko przygląda się lekko zniszczonemu pudełku od masła. - To nic takiego.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz