#42

503 36 1
                                    

MELODY POV

Mija druga godzina od kiedy zadzwoniłam do siostry, a jej nadal nie ma. Totalnie zjebałam.

Wydawało mi się, że mam wszystko pod kontrolą - Shawn, Ruby, szkoła, praca... A tu się okazuje, że między mną a Ash jest nie w porządku. Coś przeoczyłam. Coś mi umknęło.

No dobra, nie rozmawiałyśmy od bardzo dawna, ale czy to tylko moja wina? Próby nawiązania z nią rozmowy przeważnie kończyły się niepowodzeniem, więc wina leży po obu stronach, nie?

Nie mogę ciągle obwiniać o wszystko siebie.

Przynajmniej tak uważa Shawn. A on ma rację... prawda?

Ale z drugiej strony to działa tak, że jak dbam o, powiedzmy, Ruby to zaraz jebie się relacja z Mendesem. Zawsze tak jest. Ja po prostu nie umiem utrzymać równowagi w swoim życiu, muszę po prostu coś zepsuć, a potem pomyśleć Cholera, a może by to naprawić?

- Hej.

- Cześć, skarbie. Co tam?

Tak, jestem słaba i musiałam z kimś pogadać. Tak, to musiał być Mendes. Tylko jemu w stu procentach ufam.

- Chodzi o Ashley - mruczę zmęczonym głosem. - Dzwoniłam do niej 2 godziny temu, nadal jej nie ma.

- Poszukać jej?

- Nie w tym rzecz. Po prostu... Zjebałam wszystko, Shawn. Znowu.

- Melody, nie mów tak - odpowiada łagodnie, aż robi mi się głupio, że w ogóle śmiałam tak powiedzieć. - Starasz się bardzo dużo, a ona myśli, że będziesz na każde jej zawołanie i nie rozumie, że nie jest pępkiem świata.

- Nie poświęcałam jej uwagi - protestuję. - Przestała mi o wszystkim mówić. Zadaje się z podejrzanym towarzystwem. Pali. Jej oceny to koszmar. Nie wiem co robić, Shawn. Jedyne co mi pozostaje to bezradnie na to wszystko patrzeć.

- Niekoniecznie. Jak wróci to koniecznie z nią porozmawiaj. Nie pozwól jej uciec od rozmowy, która i tak jest nieunikniona. Jest zagubiona, Mel. Chce odnaleźć siebie, ale niestety poszła złą drogą. Musisz ją naprowadzić na tą właściwą, okay? Nie załamuj się, jeśli nie wyjdzie. Pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem i czasami po prostu nie da się wszystkich uszczęśliwić.

Chce odnaleźć siebie, ale niestety poszła złą drogą. Musisz ją naprowadzić na tą właściwą.

Hmm. To ma sens.

Tak samo było w moim przypadku - Melody Jones z beznadziejną przeszłością, a tu nagle pojawia się Shawn Mendes - wydawało się, że to kolejna pusta gwiazdeczka, dla której jedyne wartości to kasa i dobra zabawa. A tu proszę - okazuje się, że to istny anioł.

Zabawne, jak bardzo mylnie oceniamy ludzi na podstawie stereotypów.

- Cholera. Dziękuję Ci.

- Nie masz za co.

- Mam, dobrze o tym wiesz.

Shawn cicho wzdycha.

- Naprawdę. Wiele ci zawdzięczam. Nikt nie pomógł mi tak, jak ty.

- Poważnie? - słyszę w jego głosie uśmiech.

- Poważnie - zapewniam. - Nawet pieprzone dziękuję nie odda tego jak bardzo jestem ci wdzięczna.

- Mendes! Koniec przerwy! - słyszę czyiś głos gdzieś w tle. Shawn ciężko wzdycha.

- Już idę, Joseph! - woła i zwraca się do mnie: - Wybacz kochanie, muszę spadać.

- Okay. Do zobaczenia.

- Powodzenia z Ash.

- Dzięki.

***

Ash przychodzi do domu około 20 i mimo, że stoję niedaleko niej i tak całkowicie mnie ignoruje.

- Ashley - odzywam się, ale nie odpowiada. Wymija mnie chwiejnie i zachowuje się tak, jakbym nie istniała. - Ashley!

- Co?!

Łapię ją za ramię i marszczę brwi.

- Czuć od ciebie alkohol.

- Bystra jesteś, nie ma co - uśmiecha się niewyraźnie. Ściskam ją mocniej, na co się krzywi.

- Jesteś całkowicie pijana. Boże - wzdycham ciężko i pomagam jej usiąść.

- Zostaw mnie... wariatko - śmieje się. - Śmieszy mnie t-twoje zachowanie, wiesz Mel? Uganiasz się za tym M-Mendesem jakby był nie wiadomo jakim f-facetem. Nie rozumiem cię - wzrusza niedbale ramionami. - Co w nim takiego super? Z-zwykły człowiek.

- Zamknij się - wywracam oczami i odsuwam się, bo woń alkoholu jest nie do zniesienia.

- N-no co? Prawda boli? - rozkłada się na kanapie i posyła mi rozbawione spojrzenie. - Ally uważa cię za tchórza. W s-sumie ja t-też. Ja p-przynajmniej mam w planach powiedzieć M-Mike'owi, że mi się p-podoba, a ty? Kiedy mu to w końcu... powiesz?

UWAŻA CIĘ ZA TCHÓRZA. WŁASNA SIOSTRA. JESTEŚ TAKA BEZNADZIEJNA.

B E Z N A D Z I E J N A.

Jest pijana. Nie wierz jej.

Nawet własna siostra tak uważa. Chyba coś z tobą nie tak, co Mel?

Tchórz. Tchórz. Tchórz.

- Co jest M-Mel? Nic nie powiesz?

Wstaję gwałtownie z fotela i od razu pojawiają mi się czarne plamy przed oczami.

Nie słuchaj jej. Wygaduje bzdury. Uspokój się. Oddychaj. No już. Wdech. Wydech. Spokojnie.

- A ty g-gdzie? - mamrocze blondynka. - J-jeszcze nie skończyłam!

- A ja tak - odpowiadam drętwo i znikam w swoim pokoju, trzaskając drzwiami.

Udało Ci się.

Ale duma z siebie nie nadchodzi.

Nadchodzi tylko wstyd.

Jestem taka żałosna.

Nawet nie umiem zebrać się w sobie i powiedzieć, że mam w dupie bycie jego przyjaciółką. Chcę być kimś znacznie więcej. Żeby nie widział we mnie tylko obiektu do pocieszania i ratowania z opresji. Chcę widzieć go częściej, móc bez obaw się do niego przytulać, całować i sprawiać, że będzie się uśmiechał.

Ale ze mną nie będzie to możliwe. Nie będzie ze mną szczęśliwy. Nie z kimś takim jak ja. Przeszłość będzie mnie prześladowywać czy tego chcę, czy nie. I nawet taki ktoś jak Shawn nie da rady wymazać mi z pamięci tych dwóch lat.

Szkoda.

Zaciskam powieki i próbuję zasnąć. Słyszę kroki Ashley w łazience i, szczerze mówiąc, mam ją w dupie. Najebała się, to niech ponosi konsekwencje. Mając 13 lat nie myślałam nawet o alkoholu, a ona jak widać bawi się po całości. Po jej słowach szczególnie nie mam zamiaru jej pomagać. Niech radzi sobie sama, skoro jest taka dorosła.

Wzdycham cicho i przewracam się na drugi bok.

To będzie ciężka noc.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz