#35

596 34 1
                                    

MELODY POV

Kolejny dzień w szkole. Z tą różnicą, że dzisiaj jestem istnym trupem. Chociaż w sumie... zawsze nim jestem. Zapomniałam.

- Mel! - słyszę głos Ruby za sobą. Powoli zaczyna mnie wkurwiać ta laska, serio.

Dobiega do mnie zdyszana i z wysiłkiem się uśmiecha.

- Hej.

- Cześć.

Nie zważając na nią zaczynam iść i w dupie mam, czy nadąża. Niech spada.

- Masz straszne worki pod oczami - zauważa zaniepokojona. Sherlock z ciebie, woah.

- No - mruczę. - Niezbyt dobrze spałam. - Czyli w ogóle.

- Stało się coś?

Kurwaaaaaaaa. Niech zamknie się w końcu, błagam wszystkie niebiosa świata.

- Bezsenność. I tyle.

Ogólnie to cieszę się, jak ktoś ze mną rozmawia, ale dzisiaj mam taki dzień, że nawet jak ktoś na mnie patrzy to czuję tak rozsadzający wkurw, który rozwala mnie od środka, że... UGH.

- Czaję... Co masz teraz?

- Nie wiem. Biologię?

- Czyli mamy razem - stwierdza zadowolona, a ja w duchu normalnie krzyczę.

Zapowiada się cudowny dzień.

***

Mało brakowało, a wstałabym z krzesła, wzięła swoje rzeczy i wyszła z klasy, trzaskając z całej siły drzwiami. Nauczycielka = wkurwia. Ludzie = wkurwiają. Ruby = wkurwia. Biologia = wkurwia. Wszystko jest istnym koszmarem.

Gdy rozlega się dzwonek, jako pierwsza wybiegam z klasy. Nareszcie. Chociaż nie. Minęła dopiero pierwsza lekcja. Jeszcze sześć. Super.

Pcham się przez tłumy i bez jakichkolwiek skrupułów trącam ich łokciami. Jedni patrzą na mnie nieprzyjemnie, drudzy mnie ignorują, a trzeci syczą coś w rodzaju Uważaj, jak leziesz!

Jebać ich wszystkich.

W końcu docieram do, wypełnionej do granic możliwości ludźmi, stołówki i wzdycham z irytacją, stając w okropnie długiej kolejce, która chyba nie ma końca.

Cudownie.

A gdybym ich wszystkich zabiła i na luzie stanęła na samym początku kolejki? Ten pomysł wydaje się być najlepszą opcją.

Po jakichś 20 minutach w końcu kupuję sobie jakąś podróbę spaghetti i odsuwam się, żeby zrobić miejsce reszcie. Przy okazji szukam bezradnie wolnego miejsca, jednak bezskutecznie. Wszędzie siedzą roześmiane ekipy przyjaciół, szkolne gwiazdy, których ławek nawet nikt nie śmie tknąć i jakieś pojedyncze miejsca, gdzie przesiadują szare myszki. O Boże. Chyba straciłam jednak apetyt. Nie ma mowy, żebym usiadła przy jakimś randomie. Bez szans.

Nagle moje spojrzenie krzyżuje się z wpatrzonymi we mnie oczami jakiegoś czarnowłosego chłopaka. Dziwne. On w ogóle chodził do tej szkoły? Twarz jest dziwnie nieznajoma. Serio, wielu ludzi kojarzę, ale tego tutaj to na pewno nigdy nie widziałam.

Jest dość przystojny (ale spokojnie, Shawnowi nawet nie dorównuje), ma czarne jak smoła włosy, wyraźnie zarysowaną szczękę i wygląda na dobrze zbudowanego. Siłka robi swoje.

Chłopak z kamienną twarzą kiwa głową w kierunku wolnego miejsca naprzeciwko niego. Przełykam ślinę i nadal stoję w tym samym miejscu, jak kompletna idiotka.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz