#7

1.3K 67 2
                                    

SHAWN POV

Mendes, nie łączy nas nic oprócz tego, że chciałeś ten jebany nocleg, zrozumiałeś? Mam gdzieś ciebie i twoją karierę. Bądź w dalszym ciągu gwiazdeczką i błyszcz na scenie, ale... z daleka ode mnie.

Cholera. Okropnie zabolało. Nie spodziewałem się po niej takich słów. To prawda, czasem zdarzyło się, że miała te swoje humorki, ale przeszła samą siebie.

Chyba najbardziej dobiły mnie słowa nie łączy nas nic. Poważnie? Kompletnie nic? Nawet znajomość? Nawet... małe zainteresowanie sobą nawzajem?

Bo mnie, na przykład, okropnie zainteresowała.

Swoim sposobem bycia, wyglądem, sarkazmem, docinkami, ślicznym uśmiechem i dlaczego tak bardzo uważa na to co mówi, jakby ważyła słowa i zastanawiała się za każdym razem czy powinna je wypowiedzieć na głos. Co się za tym kryje? I najważniejsze pytanie - jak bardzo tragiczna była jej przeszłość, że teraz ogranicza zaufanie do innych praktycznie do minimum?

Chociaż wydaje mi się, że jej zaufanie do mnie spadło do zera.

Przez kilka dni nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Wykonuję wprawdzie te same czynności co zawsze, ale po rozmowie z Melody, moje ruchy są sztuczne i mechaniczne. W miejscu gdzie powinienem mieć serce, czuję rozdzierającą pustkę. Nawet gdy spędzam czas z przyjaciółmi, nie odczuwam jakichkolwek pozytywnych emocji. Wszystko wydaje się takie... nijakie i beznadziejne. Dlaczego? Dlaczego tak się przejmuję, skoro najwidoczniej ta znajomość była skazana na porażkę?

Nie obchodzisz jej ani trochę, idioto. Kiedy to do ciebie dotrze?

- Mendes - Richard dotyka mojego ramienia i z niepokojem patrzy mi w oczy. Siedzimy właśnie w kawiarni i czekamy na nasze kawy. On uwielbia mocną, czarną a ja w sumie nawet nie pamiętam co wybrałem. - Co jest?

- Nic - odpowiadam bez emocji. Mężczyzna ciężko wzdycha i kręci głową.

- Wzrok mam doskonały, dzięki Bogu. - Nie odpowiadam, więc kontynuuje: - Chłopie, przecież widzę, że jesteś nieobecny, milczący i przygnębiony. Możesz mi powiedzieć. Od tego tu jestem.

Wypuszczam powoli powietrze przez nos i lekko się prostuję.

A co mi tam.

- Wtedy gdy zwinąłem się z backstage'a poznałem Melody. Wyprosiłem u niej nocleg, mimo że broniła się jak mogła. - Obrazy przelatują mi przed oczami, jakby to było wczoraj. - W drodze do jej domu goniły nas wkurzone fanki - usta wykrzywiają mi się w lekki uśmiech. - Kłóciliśmy się kto ma spać na kanapie, a kto na łóżku. Udało mi się ją przekonać i wylądowałem w salonie, bo chciałem, żeby było jej wygodnie... - Omijam fragment o przytulaniu, bo to jednak jest moja, ekhem nasza prywatna chwila. Jedyna w swoim rodzaju. - Potem totalne zjebałem wychodząc i zostawiając jej świstek kartki z notatką, że dzięki za nocleg blabla i dałem jej kasę w ramach wdzięczności. - Richard przygląda mi się z zainteresowaniem i podpiera się łokciami o stół. - Zdobyłem numer Mel od jej siostry, żeby ją ponownie przeprosić, ale okropnie się pokłóciliśmy... - Odwracam wzrok i supeł na nowo zawiązuje mi się w gardle. - Powiedziała mi, że nic nas tak naprawdę nie łączyło i... żebym... - Przełykam ślinę, ale nie mogę nic z siebie wydusić. - To głupie. Nieważne.

- Shawn - mówi cichym, kojącym głosem kumpel i bez słowa poklepuje mnie po ramieniu. - Zależy ci na niej?

Tak. Nie. Tak.

- Nie - kręcę głową - nie jestem pewny.

MELODY POV

Czuję się jak skończona suka. Dlaczego to powiedziałam? Nawet mnie to zabolało, chociaż to ja wypowiedziałam te słowa do kogoś innego.

Nie łączy nas nic.

To kłamstwo. Cholerne kłamstwo. Czemu oszukuję samą siebie?

To niedorzeczne, że nie ufam w pełni samej sobie.

Nie pamiętasz, co było kiedyś? Wiele osób cię zraniło, a teraz zamierzasz nie dopuszczać do siebie nikogo i przy okazji krzywdzić ich w każdy możliwy sposób? Nie wszyscy są tacy jak twoi ,,przyjaciele" i chłopak. Zrozum to wreszcie.

Przecież on mi nigdy nie wybaczy. Tak właściwe to nawet sama sobie bym nie wybaczyła po czymś takim.

Kiedyś ranili ciebie, a teraz ty ranisz innych?

Świetnie. No po prostu zajebiście.

- Mel? - pyta zmartwiona siostra i ciągnie mnie za ramię. Odganiam natrętne myśli i stwierdzam, że od dobrych kilku minut siedzę na kanapie i gapię się przed siebie.

- Tak, skarbie? - odpowiadam bez emocji.

- Co się z tobą dzieje? To przez Shawna?

Na dźwięk jego imienia przeszywa mnie ostry ból. Mimo to, uśmiecham się sztucznie do Ash.

- Nie. Wszystko jest w porządku. Serio.

- Okay... to jak wytłumaczysz fakt, że po moim powrocie z backstage'a gapiłaś się w telefon i nie oglądałaś serialu? Albo jak patrzyłaś w swoje lustrzane odbicie i płaka...

- Dosyć, Ashley - przerywam jej ze ściśniętym żołądkiem. - Nigdy więcej nie wymawiaj jego imienia przy mnie, jasne?

- Ale... Mel...

- Powiedziałam coś.

Trzynastolatka milknie i po chwili opuszcza salon.

Mimo, że to ja zawaliłam to nie chcę słyszeć jego imienia, bo na nowo zaleje mnie fala wyrzutów sumienia.

Może tak będzie lepiej. Zapomnimy o sobie, każdy pójdzie swoją drogą i jedyne informacje jakie będę o nim miała to w mediach.

Przykro mi, Shawn.

Particular tasteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz