MELODY POV
Od rozmowy z Smithem mija dzisiaj okrągły tydzień i przez te siedem dni nie robiłam niczego pożytecznego - nie uważałam na lekcjach, nauka przestała być czymś istotnym i w głowie miałam tylko słowa Warrena - I przy okazji zniszczymy życie tobie i twojemu kochasiowi, Mendesowi! Lepiej śledź media, bo niedługo będzie o was głośno! Oni zrobią wszystko, żeby nas ujawnić światu, a przecież nawet się nie całowaliśmy, nie jesteśmy parą... W czym problem? Co oni mają do mnie i do Shawna? Chuj ich to czy jesteśmy przyjaciółmi, parą lub znajomymi. Niech zajmą się swoim życiem.
Na dodatek na nowo czuję wstręt do siebie, gdy przypomniał mi jaką byłam idiotką, która była na każde jego zawołanie i gdy potrzebował pocieszenia, ja zawsze znajdowałam dla niego pieprzony czas. A gdy ja byłam załamana - nagle znikał, kryjąc się za nauką lub rodziną. Cudowny chłopak, nie ma co.
Już nawet pomińmy moment, gdy na imprezie u chłopaka z naszej ekipy próbował zaciągnąć mnie do jednego z pokoi, gwarantując niezapomniane emocje. Gówno prawda. Tylko szkoda, że wtedy mu uwierzyłam. Za późno zorientowałam się, że coś nie gra i prawie... prawie to się stało. Jak mogłam być taka bezmyślna? Już samo to jak do mnie mówił podczas naszej rozmowy, przypomina mi jaki wstręt do siebie czułam, gdy dowiedziałam się, co ten debil chciał mi zrobić. Na myśl, że ktoś mógłby patrzeć na mnie w taki odrażający sposób napawa mnie nienawiścią do samej siebie. A konkretniej do swojego ciała.
Te jego czułe słówka, które do mnie wypowiadał, one już dawno straciły wartość w jego ustach. Te gadki kochanie, skarbie przestały mnie przekonywać i uodporniłam się na jego milutki ton.
A tu znowu powraca w wielkim stylu, strasząc Ash i prawie rozwalając mi drzwi. Nie ma co, Smith lubi okazałe wejścia po latach.
Ale bez obaw. Tym razem nie pozwolę mu zostać w moim życiu na dłużej.
Ciągle staram się uronić chociaż kilka łez, bo przywracają mi się rozmyte obrazy Warrena ciągnącego mnie do losowego pokoju i rzucającego jak zwykłą szmacianą lalkę na łóżko.
Nienawidzę go. Chociaż nawet to słowo wydaje się małe w porównaniu z tym, jakim gniewem zalewa mnie usłyszenie gdziekolwiek jego imienia.
Mendes uparł się, że będzie spał u nas, żeby w razie powrotu Warrena móc go porządnie sprać i powiedział, że może nawet spać na podłodze, bo naszej kanapy oficjalnie nie znosi. Ash na początku marudziła, bo widziała mnie w jakim stanie byłam po kłótni z brunetem, ale jakoś stara się zaakceptować jego obecność. Doceniam jego starania, ale nie wiem czy dam radę znowu poczuć się bezpiecznie. Chociaż w jego ramionach przychodzi mi to dosyć łatwo.
To źle.
Znowu się przywiążę, znowu zostanę skrzywdzona i znowu to samo. Ciągłe odbudowywanie zaufania jest męczące, tym bardziej jeśli ktoś ciągle je narusza.
Nie jestem przyzwyczajona do ciągłej troski o mnie, bo do tej pory radziłam sobie sama i czasami muszę zdusić w sobie bezsilny krzyk, który kazał by wynosić się Mendesowi, ale wiem, że nie mogę mu tego zrobić. Ufam mu coraz bardziej i wiem, że on mi też, więc po co miałabym to psuć?
Jednak nienawiść do siebie nadal istnieje. I często daje o sobie znać. Niestety.
Nieustannie szukam sposobu, żeby zagłuszyć szepty Warrena w mojej głowie i chyba już znajduję pomysł.
Czasami gdy Shawn śpi, a Ashley jest u znajomych, otwieram moją prywatną szafkę w kuchni i zapijam problemy. Głosy czasami cichną, ale gdy chcę żeby zamknęły się na dłużej, wypijam kolejny łyk alkoholu. Trafia mi się wszystko w ręce - whisky, wino, piwo i to różne rodzaje. Każdy jest zadowolony - ja, że szepty chociaż na moment znikają i przeszłość, że na chwilę nie musi być ciągle rozpamiętywana. Jakoś mało mnie obchodzi co powie Shawn widząc mnie lekko pijaną, ale po co mam się nim przejmować? Jego wola, że bezustannie tu siedzi i śpi. Ja mu przecież nie kazałam.
CZYTASZ
Particular taste
Fanfiction(...) "Trzeba być Shawnem Mendesem, żeby wywołać tyle sprzecznych emocji naraz u innej osoby." Co wyniknie z przypadkowego spotkania siedemnastoletniej, niczym niewyróżniającej się Melody Jones i, uwielbianego przez miliony ludzi, Shawna Mendesa? Cz...