Marcel wysiadł z samochodu. Mozolnie podążał za rodzicami w stronę altanki. Na długiej ławce siedziały trzy dziewczynki. Marcel od razu dostrzegł, że Amelia ma krótko ścięte włosy. Dziewięciolatka spojrzała na chłopca, jak na największego wroga.
Daniela poszła do domu zanieść zakupione w sklepie przysmaki. Tymczasem Szymon usiadł naprzeciw dziewczyn. Przywołał do siebie Marcela.
Chłopiec od razu domyślił się, w jakim celu ojciec go wzywa. Nieśmiało podszedł do Amelii.
- Przepraszam cię... - rzekł. - Nie wiedziałem, że będziesz musiała mieć obcięte włosy...
- Dupek - odpowiedziała dziewczynka krzyżując ręce.
- Ciebie też przepraszam - rzekł tym razem do Magdaleny. - Chociaż ci prawie nic nie zrobiłem...
- Jak nie?! - zezłościła się. - Przyplątałeś mnie do drzewa...
- No to przepraszam... I ciebie, Julka - dodał kątem oka spoglądając na ojca.
Dziewczynka wytknęła język na Marcela.
- A ja mówiłam Bartkowi, że mnie związałeś - odezwała się czterolatka. - Bartek jest od ciebie większy... Kopnie cię w dupę i będziesz miał.
Marcel naburmuszył się, po czym usiadł na rozkładanym krześle. Szymon przywołał go do siebie.
- Będziesz siedział obok mnie - rzekł stanowczo.
Malec nie zamierzał dyskutować z ojcem. Bez sprzeciwu usiadł tuż obok niego.
- A ty, Madziu, nieładnie się zachowujesz - rzekł Szymon do najmłodszej dziewczynki. - Marcel cię przeprosił, a ty go straszysz swoim bratem. Bardzo brzydko.
Dziewczynka zawstydziła się. Wtuliła się w ramiona starszej kuzynki.
- Amelia, od września idziesz do czwartej klasy, tak? - zagadał.
- Tak... Ale nie będę chodzić do szkoły dopóki nie odrosną mi włosy - odpowiedziała.
Szymon się uśmiechnął.
- Będę cię uczyć matematyki. W poprzedniej klasie miałaś dobre stopnie? - spytał.
- Dobre - odpowiedziała. - Oliwer się nie uczył i mama powiedziała, że jak nie poprawi jedynek to nie przejdzie do następnej klasy i zamiast do piątej, będzie chodził drugi rok do czwartej i to razem ze mną!
- A tabliczkę mnożenia znasz?
- Tak - odpowiedziała. - Do stu. Jula też trochę umie. Nie, Julcia? Umiesz dwa razy dwa...
- Cztery - odpowiedziała sześciolatka.
- A wujek uczył Oliwera matematyki? - spytała Amelia po chwili.
- Nie - odparł.
- I w tym roku też wujek nie będzie go uczył?
- Nie, raczej nie... A Oli jest w klasie "B" czy "C"?
- "B" jak baran! - zaśmiała się.
- Chyba jak burżuazja - rzekł Oliwer wychodząc zza altanki. - Dzień dobry... Siema Marcel.
- Siema... Tatuś, mogę? - szepnął chłopiec spoglądając na Oliwera.
- Nie. Jeszcze ci mało przygód jak na jeden dzień?
- Nie.
- To siedź spokojnie.
Po chwili do altanki podeszły Emilia, Hania i Daniela. Wszystkie trzy niosły tacki z jedzeniem.
- A gdzie masz męża? - rzekł Szymon uśmiechając się do Emilii.
- Pojechał do monopolowego. Za moment powinien być...
- Znowu tata się upije, jak kiedyś - westchnęła Amelia. - Ja nie chcę takiego pikniku.
- Amela, przestań! Jeszcze słowo! Cały dzień nic jej się dzisiaj nie podoba!
- Nie będę chodziła tak do szkoły...
- Amela, nie denerwuj mnie. Szkoła za dwa tygodnie. Do tego czasu włosy ci odrosną.
- Chyba na dupie! - wrzasnęła dziewczynka zrywając się z ławki.
- Amela! Amela! - zawołała Emilia.
- I jesteś u taty! - zawołał Oliwer. - Nagrałem na telefon jak odzywasz się do mamy!
Daniela uśmiechnęła się do męża.
- Cyrk na kółkach - szepnęła mu do ucha.
- Zajrzę do Stasia i do Kornela... - odezwała się Hania.
- Weź Oliwera... - powiedziała Emilia. - Oliwer, przynieś to kwadratowe łóżeczko z dużego pokoju. Włoży się tam chłopaków i będzie się ich miało na oku.
- Pomógłbym Oliwerowi - szepnął Marcel.
- Synek, masz tu siedzieć - odparł Szymon. - Weź sobie mandarynkę.
- Nie chcę. Może później...
Wtem na podwórko wjechał samochód Janka. Mężczyzna wyskoczył z auta. Trzasnął drzwiami. Po chwili podszedł do Szymona.
- Popijemy sobie dzisiaj... - rzekł. - Mam dwie żubrówki i wiśniówkę... To nie to samo co moja śliwowica, ale co tam! Gdzie Oliwer? - dodał spoglądając na żonę.
- Wysłałam go do domu po to kwadratowe łóżeczko.
- A Amela?
- A Amela powiedziała do mamy, że jej włosy rosną na dupie... - odezwała się Julka.
Janek zaniemówił.
- Tak do ciebie powiedziała?
- Janek, niezupełnie... Wiesz, że jest zła o te włosy... Jakoś tak jej się powiedziało niefortunnie...
- Niefortunnie? - powtórzył Janek. - Gdzie ona jest?
- Poleciała nad jezioro... Janek, mamy gości. Nie idź po nią. Przejdzie jej.
Mężczyzna kiwnął głową, po czym usiadł przy stole.
Po chwili z domu wyszli Oliwer i Aleks. Chłopcy postawili na trawie wysokie łóżeczko. Hania włożyła do środka Kornela i Stasia.
- Oli! - zawołał Janek. - Gdzie twoja siostra?
- Poleciała gdzieś.
- Leć po nią.
Oliwer kiwnął głową, po czym pobiegł w stronę jeziora. Marcel spojrzał na Szymona. Uśmiechnął się nieśmiało.
Tymczasem Janek zabrał się za polewanie wódki. Nalał sobie i Szymonowi po szklance przezroczystego alkoholu.
- Tata, a dasz mi spróbować? - odezwała się sześcioletnia Julia.
Janek wziął dziewczynkę na kolana.
- Dam ci powąchać - rzekł dając dziewczynce w ręce otwartą butelkę wódki.
- A ja bym chciała spróbować...
- Na to jeszcze przyjdzie czas...
- A ja też chcę - odezwała się Magdalena. - Mama, mogę?
- Nie. Alkohol jest dla dorosłych - powiedziała Hania. - W dodatku, nie dla wszystkich dorosłych - dodała spoglądając na brata.
- Tata! Tata! - rozległo się wołanie Oliwera. - Tata! Amela powiedziała, że nie przyjdzie! I, że ma na to wyje... Nie będę powtarzał!
Gospodarz dopił szklankę wódki, po czym wstał od stołu. Oliwer uśmiechnął się. Usiadł obok Marcela.
- Wcale tak nie powiedziała. Zmyśliłem to, bo Amela mnie wkurza. Idę zobaczyć, czy tata jej wleje... Idziesz ze mną?
- Nie mogę. Mam karę. Muszę siedzieć koło taty.
- A, spoko. To ja ci potem opowiem...
Oliwer podszedł do Aleksa. Chłopcy namówili się, po czym pobiegli w stronę skarpy. Ukryli się za krzakami. Stamtąd obserwowali Janka zmierzającego w stronę Amelii.
Daniela nałożyła mężowi duży kawałek ciasta. Marcel nie miał apetytu. Z zazdrością spoglądał na Magdalenę i Julię mające na swoich kolanach dwa małe szczeniaczki.
- Pogłaskałbym takiego pieska - szepnął Szymonowi do ucha. - Tatuś, a mogę chociaż sobie chwilę postać?
- No, dobrze...
Chłopiec powoli podniósł się z twardej ławki. Podszedł do dziewczyn. Usiadł koło nich.
- Mogę pogłaskać pieska? - spytał.
- Nie możesz - odpowiedziała Julia. - Spadaj!
- Julia! A ty, co? - odezwała się Emilia. - Marcel jest naszym gościem. Proszę się zgadzać!
- Ja mu nie dam pieska...
- Marcel, smyku, chodź tu koło mnie - rzekł Szymon spoglądając na syna.
Chłopiec bez sprzeciwu podszedł do taty. Usiadł obok niego. Wsunął sobie dłonie pod tyłek. Wiercił się niespokojnie.
- Co ty wyprawiasz? - powiedział Szymon. - Chodź, siadaj u mnie na kolanach.
- Nie... Tak jest dobrze... Serio. Mogę mandarynkę?
- Weź. Nie pytaj się mnie o takie rzeczy.
Malec chwycił w rękę pomarańczowy owoc. Zabrał się za obieranie skórki.
- Dostała! Dostała! - wolał Oliwer biegnąc w stronę Marcela. Aleks wyprzedził kuzyna tuż przed altanką.
- Amela dostała od wujka paskiem na dupę. Cztery razy - rzekł Aleks.
- Ja to miałem powiedzieć! - krzyknął Oliwer trącając stojącą na stole butelkę z wódką.
Butelka przewróciła się. Spora ilość alkoholu rozlała się na ciastka i cukierki.
Emilia chwyciła butelkę. Wylała resztę wódki na ziemię.
- Jakby co, powiemy, że wszystko się rozlało - odezwała się.
Marcel przytulił się do ramienia taty. Żałował, że nie ma z nimi Nikodema.
- Tata, jakby Niko zobaczył, że się wódka wylała, to chyba by tego nie przeżył - szepnął.
Szymon uśmiechnął się.
- Idą - szepnął Oliwer widząc, jak jego ojciec prowadzi zapłakaną dziewięciolatkę. Dziewczynka usiadła z nerwami obok Julii. Skrzyżowała ręce.
- Szymon, obróciłeś beze mnie cały litr wódki? - rzekł Janek siadając do stołu.
- Tak... A coś się panu nie podoba? - rzekł Szymon udając pijanego.
Daniela uśmiechnęła się.
- Melka, skocz do domu po papierowe ręczniczki - powiedziała Emilia zwracając się do swojej starszej córki.
- Niech Oliwer albo Julia skoczą - odpowiedziała dziewczynka.
- Ale ja ciebie proszę.
- To sobie poproś kogoś innego - odparła małolata.
- Jak ty się do mnie odzywasz, co?
- Po polsku.
- Amelia! Nie pyskuj matce! - krzyknął Janek.
- To niech się ode mnie odwali - odparła małolata przechodząc na drugą stronę stołu.
Janek chwycił córkę za ramię.
- Jeszcze jedno słowo i dostaniesz poprawkę! - rzekł podniesionym głosem.
Dziewczynka zacisnęła zęby, po czym wyrwawszy się z uścisku ojca, pobiegła do domu.
Tymczasem Janek wziął do ręki butelkę wina.
- Która pani życzy sobie kieliszeczek? Hania?
- Nie chcę. Dzięki - odpowiedziała.
- Daniela?
- Prowadzę auto - odparła spoglądając na męża trzymającego w ręce szklankę wódki.
- A Emilka bierze leki i nie może pić winka - rzekł Janek dając żonie całusa. - Szymon, będzie więcej dla nas... - dodał napełniając kieliszek przyjaciela czerwonym płynem.
- Janek, jeszcze wódki nie wypiłem, a ty już mi wino lejesz? Chcesz mnie upić?
- A, żebyś wiedział! Bo na wszystkie smutki kieliszeczek wódki! - zaśpiewał Janek. - A na smuteczki kieliszeczek wódeczki!
Szymon uśmiechnął się do Danieli.
Oboje pojęli, że przed nimi długi wieczór. Słońce powoli zachodziło.