Czesiek wyszedł z garażu. Trzymał w ręku skrzynkę z narzędziami. Zdjął koszulę, położył ją na ławce, po czym podszedł do auta. Odpalił auto. Po chwili otworzył maskę. Silnik wydawał nieprawidłowy odgłos.
- Ty też?! - wrzasnął mężczyzna z nerwami. - Ty też przeciwko mnie?! - dodał patrząc na nierówno pracujący silnik. Ze złością kopnął stojącą na ziemi metalową skrzynkę. Narzędzia rozsypały się.
Ada i Bartek siedzieli w wysokim rowie naprzeciw domu chłopca. Przyglądali się Cześkowi z ukrycia.
- Dobra, idę... - rzekł Bartosz podnosząc się z ukucku. - Wracam za pięć minut...
Ada kiwnęła głową. Patrzyła na Bartka zmierzającego w stronę domu.
- Cześć tato... - rzekł chłopiec podchodząc do Cześka.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Cześć Bartek... Mama jest u wujka Janka?
- No, a gdzie? - odparł.
- Powiedz jej, że jak sama nie przyjdzie do domu, to się po nią przejdę...
- Sam jej to powiedz. Nie moja sprawa - odparł chłopiec. - Idę do domu na chwilę...
Czesiek nic nie odpowiedział. Zgasił silnik, po czym usiadł na ławce przed domem.
Bartek wszedł do mieszkania. Wszędzie panował bałagan. Chłopiec otworzył okno w pokoju, po czym wziąwszy do ręki torbę, zabrał się za pakowanie swoich rzeczy.
Wrzucił do torby jeansowe spodnie, dwie koszulki i kilka par gaci. Wziął też do ręki swój portfel. Zajrzał do środka. Zdenerwował się.
- Tato! Miałem tu trzy stówy! - krzyknął wybiegając na dwór.
Czesiek wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.
- No, miałeś i co? - odparł.
- No i nie ma...
- No, nie ma. I co z tego?
- Ja pracowałem u wujka... To były pieniądze, które odłożyłem sobie na motor.
Czesiek wstał z ławki.
- Nie, Bartek! To były pieniądze, które zostawiłeś ojcu na chleb!
- Chyba na fajki! - krzyknął chłopiec.
- Na chleb i na fajki!
Adriana przyglądała się całej sytuacji. Było jej niezwykle żal Bartosza. Wiedziała, jak bardzo chłopiec cieszył się z tych trzystu złotych, które udało mu się odłożyć.
- Bartek! Chodź! - zawołała zbliżając się do furtki.
Piętnastolatek kiwnął głową.
- Na raziez, tato... - rzekł podnosząc rękę w górę.
- No, na razie... - odparł Czesiek.
Chłopiec podniósł torbę. Podszedł do Ady.
- Zabrał mi moje trzy stówy - rzekł rozbity. - Całe trzy stówy... Jestem goły i wesoły...
- Uzbierasz...
- Ada, wiesz co ty mówisz? Wiesz, jak trudno było mi tę kasę odłożyć? Miałem więcej, ale kupiłem parę razy jedzenie do domu... Obiecałem sobie, że tych trzech stów nie ruszę choćby nie wiem, co... No i nie ruszyłem - rzekł podłamany.
- Nie przejmuj się, Bartek...
- Łatwo ci mówić...
Adriana wyciągnęła z rowu rower.
- Bartek! - zawołał Czesiek.
Chłopiec położył torbę na trawie.
- Nie idź do niego. Niech spada...
- Czekaj tu... - odparł Bartek spoglądając w stronę ojca. Przeszedł na drugą stronę drogi. Czesiek podszedł do płota. Trzymał w ręce swój podniszczony portfel. Zajrzał do środka.
- Bartek, dwadzieścia złotych straciłem na chleb i na fajki... Trzymaj resztę... - rzekł podając synowi do ręki dwieście osiemdziesiąt złotych.
Bartek wziął pieniądze do ręki. Uśmiechnął się. Miał już wsunąć je do ręki, jednak zrobiło mu się żal ojca.
- Tato, może potrzebujesz, żeby ci coś kupić? Masz w domu jakieś jedzenie? - spytał.
Czesiek wzruszył ramionami.
- Pójdę przed wieczorem do Gajkowskiego... Pogadam z nim... Może zgodzi się, żebym robił u niego za oborowego...
- Tata, wuja Janek potrzebuje pracownika. Dałby ci normalną umowę...
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Bartek, młody jesteś i nie znasz życia... Nie pójdę do wujka Janka.
- Idziesz? - zawołała Adriana podchodząc do przyjaciela.
- No, idę... Na razie...
- Na razie...