Dupa, dupa, dupa

1.6K 39 3
                                    

Andrzej wszedł do salonu. Usiadł na fotelu. Rozpiął dwa górne guziki od koszuli.
- Kamila, wiedziałaś o tym, że Ada kaleczy sobie ręce i nic mi nie powiedziałaś? - rzekł.
- To może ja zrobię kawę - szepnęła Daniela podchodząc do kuchennego blatu.
- Miśku, no nie bądź na mnie zły... - powiedziała Kamila. - Nie chciałam ci dokładać...
- Od jak dawna to przede mną ukrywacie? - spytał prosto z mostu.
- Miśku, to nie tak, że coś przed tobą ukrywamy... Po prostu widzę, że wciąż się o nią martwisz... Nie jesteś taki jak dawniej...
- Moja córka nie może na mnie patrzeć... Obwinia mnie o śmierć jej matki. Kamila, jak mogę o tym nie myśleć?
- Andrzej, ja nie mam do ciebie o to żalu. Po prostu nie chciałam ci dokładać... Andrzej...
Kamila podniosła się z kanapy. Podeszła do ukochanego. Przykucnęła przy nim. Chwyciła go za ręce.
- Andrzej, wybacz, że ci o tym nie powiedziałam... Naprawdę chciałam dobrze... Umówiłam Adę na wizytę do takiej świetnej pani psycholog... Andrzej, no powiedz coś.
- Dzień dobry! - zawołał Nikodem wchodząc do domu. Tuż za nim weszli Marcel i Kuba.
Czterolatek podbiegł do mamy. Przytulił się do niej. Kamila ucałowała go w czoło, po czym posadziła na swoich kolanach.
- Gdzie panowie byli? - odezwał się Szymon.
- Byliśmy nad jeziorem - rzekł Nikodem. - Tata, tratwa jest... Nie rozwaliłeś jej. Dziękuję - dodał przytulając się do ojca.
- Proszę.
Daniela podała kawę sobie, gościom i mężowi. Usiadła przy ławie naprzeciw Kamili.
- Teraz nie wiem, co zrobić - odezwał się Andrzej po chwili. - Ada mi zwiała - dodał spoglądając na zegarek.
- Pewnie poszła do Bartka... - szepnęła Daniela spoglądając na męża.
- Kto to jest Bartek? - zainteresował się Andrzej.
- To taki chłopak z sąsiedztwa. Ada się z nim przyjaźni - wyjaśniała.
- I całuje - szepnął Marcel Szymonowi do ucha.
Jasiński uśmiechnął się.
- Macie numer telefonu do tego Bartka? Albo mam lepszy pomysł...  Przejadę się do jego domu... Szymon, pojedziesz ze mną?
- Pewnie...
Andrzej podniósł się z fotela. Pogłaskał synka po jasnych włosach, po czym pośpieszył w stronę drzwi.
- To się narobiło... - szepnął Marcel biorąc do ręki ciastko. - Ciocia, a ty uczysz w szkole matmy, jak mój tata? - spytał.
- Tak - przytaknęła. - A co?
- I dzieciaki cię słuchają czy włażą ci na głowę?
- Dzieciaki jak to dzieciaki, chciałyby wejść mi na głowę. Wiadomo. Ale wtedy otwieram dziennik i wywołuję największych urwisów do odpowiedzi.
- Uu... - westchnął chłopiec.
- I co jak się okazuje, że na przykład nic nie umieją?
- A co ma być? Dostają jedynki, a czasem też uwagi za przeszkadzanie na lekcji.
- Okrutne... - westchnął chłopiec.
- Ale skuteczne.
- Ble... Coś mi się do języka przykleiło... Jakiś włos...
- Marcel włosojad - zaśmiał się Nikodem.
- Mama, a ja mogę iść do piesków? - spytał Kubuś po chwili.
- Możesz! - zawołał Marcel. - Mogę wpuścić Misia i Monsterka? I byśmy poszli do mnie do pokoju?
Daniela kiwnęła głową. Marcel ucieszył się. Wyszedł na taras. Wypuścił psy do mieszkania.
- Chodź, Kubuś - rzekł chwytając chłopca za małą rączkę.
Daniela z uśmiechem patrzyła jak jej syn prowadzi malca po schodach uważając przy tym, by dziecku nie stała się krzywda.
Nikodem wziął na ręce Monsterka. Rozwścieczył go, po czym położył Kamili na kolanach. Piesek zaczął szarpać zębami jej bluzkę.
- Nikodem! - krzyknęła Daniela.
- Co? - spytał chłopiec. - Fajnego mam pieska? - dodał patrząc na ciocię.
- Fajnego, ale zabierz go ode mnie - odpowiedziała podnosząc pieska do góry. Podała go Nikodemowi do rąk.
- Idę do Marcela. Misiu, do nogi! - zawołał biegnąc na górę po schodach.
Daniela i Kamila zostały same w salonie. Przez chwilę patrzyły na siebie bez słowa. Kamila zmarszczyła brwi. Postanowiła zwierzyć się Danieli ze swoich odczuć.
- Nawet nie wiesz, jaka Adriana bywa nieznośna - odezwała się. - Nie mówię Andrzejowi o wszystkich jej wybrykach. Jakby wiedział, co ta dziewczyna wyrabia, kiedy on jest w pracy... Brak słów, Daniela, mówię ci, brak słów.
Jasińska uśmiechnęła się do Kamili. Przesiadła się obok niej.
- Ada przechodzi trudny okres... Do tego wszystkiego śmierć mamy...
- Daniela, ja wiem... Ja to wszystko jestem w stanie zrozumieć... Ale bez przesady... Nie odezwie się do mnie inaczej niż "suko". Kiedy ją o coś proszę, śmieje mi się w twarz. Raz nawet popchnęła mnie. Prawie spadłam wtedy ze schodów. W ostatniej chwili zdążyłam chwycić się balustrady... Gdybym wtedy upadła, pewnie straciłabym dziecko...
- Powiedziałaś o tym Andrzejowi?
- Nie...
- A powinnaś. Kamila, powiedz Andrzejowi o zachowaniu Ady. Nie pomożesz jej, jeśli będziesz ukrywać przed Andrzejem jej wybryki. Ona będzie czuła się bezkarna i będzie powalała sobie na coraz to więcej.
- Wiem, ale z drugiej strony, jeśli mu powiem o wszystkim, Ada jeszcze bardziej mnie znienawidzi.
- Albo Andrzej przemówi jej do rozsądku...
- Nie wiem... Ręce mi opadają... Czuję się taka bezsilna...
Kamila zamilkła. Z jej dużych oczu potoczyły się łzy. Daniela ją przytuliła.
- Powiedz o wszystkim Andrzejowi. Nie możesz być z tym sama, bo się wykończysz, dziewczyno.
Wtem ze schodów zbiegł mały Kubuś. Miał twarz pomalowaną kolorowymi pastelami.
- Mama, jestem kotem! - krzyknął przytulając się do Kamili.
- No, widzę... Jaki ładny kotek... Mogę go pogłaskać?
- Możesz... Miau, miau...
Chłopiec popatrzył na matkę, po czym wyciągnąwszy maleńkie dłonie w stronę jej twarzy, otarł jej łzy.
- Kubański! Chodź! - zawołał Marcel. - Ogon jeszcze dostaniesz!
Chłopczyk ucieszył się. Pobiegł z powrotem do pokoju Marcela.
- Kochany ten wasz Kubuś... - szepnęła Daniela.
- Jest naprawdę pocieszny...
- Kamila, obiecaj mi, że pogadasz z Andrzejem. Powiesz mu o zachowaniu Adriany.
- Nie wiem... Zobaczę... Dam jej jeszcze trochę czasu... Jeśli się w stosunku do mnie nie zmieni, nie będę miała innego wyjścia...
Wtem rozległ się straszliwy huk. Daniela i Kamila pobiegły na piętro. Gdy weszły do pokoju Marcela, Nikodem podnosił się z podłogi a obok niego leżały dwa przewrócone obrotowe krzesła.
- Co tu się wyrabia?! - krzyknęła Daniela podbiegając do Nikodema. Podniosła chłopca z podłogi.
- Nic - westchnął blondynek chwytając się ręką za tyłek. - Ale spadłem... Ała...
- Dobrze ci tak!
- Niko chciał nam pokazać, że jest super bohaterem - rzekł Marcel. - Co nie, Kubuś?
- No! - zawołał mały chłopczyk. - Niko wlazł na krzesło i na krzesło i rypnął na podłogę!
- Dzisiaj przywieźliśmy go ze szpitala. I chyba koniecznie chce tam wrócić...
- Nie chcę - rzekł Nikodem siadając na łóżku między Marcelem a Kubusiem.
- Tym razem zamiast na oddział dziecięcy, od razu wzięliby cię na chirurgię!
Chłopiec uśmiechnął się.
- Gorzej jak by cię źle poskładali - rzekł Marcel - i nogę by ci przyszyli na miejsce ręki a głowę na miejsce dupy...
Kubuś wybuchnął śmiechem. Nie mógł się uspokoić. Zaczął kulać się po podłodze. Kamila podniosła go.
- Uspokoisz się? - spytała potrząsając nim lekko.
- On powie... powiedział...
- Wiem, co Marcel powiedział...
- Mama, psi psi...
Kamila wzięła synka na ręce.
- Gdzie macie ubikację? - zwróciła się do Danieli.
- Na dole - odparła kobieta. - A ty, Nikodem, trochę się hamuj ze swoimi pomysłami - dodała zmierzając za Kamilą w stronę drzwi.
- Bye, bye baby - zaśmiał się Nikodem.
Marcel wybuchnął śmiechem. Przybił bratu piątkę.
- Dobrze, że jesteś już w domu... - rzekł po chwili kładąc głowę na poduszce...
- No... - odparł Nikodem. - Też się cieszę - dodał kładąc się na łóżku na wznak. - W końcu mogę to powiedzieć głośno i wyraźnie... Dupa, dupa, dupa!
Marcel zachichotał. Klepnął Nikodema otwartą ręką w twarz.
- No... - szepnął.
- To pokażesz mi swoją dupę czy nie?
- Nie... Wylej farbę na Amelię, to będziesz miał taką samą dupę jak ja i będziesz mógł sobie ją oglądać w lusterku...
Tym razem to Nikodem trzepnął Marcela ręką w czoło.
- Głupek - szepnął.
- Dupek.
- Debil.
- Czubek...

Ojczym od matematyki 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz